Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłusty kożuch na wodzie i śnięte ryby w Klimkówce

Halina Gajda
Podczas akcji zużytych zostało pięć specjalnych rękawów. Strażacy z ich pomocą "zepchnęli" tłustą warstwę z tafli jeziora do jednej z zatok. Tam wszystko zostało zebrane. W sumie około trzydziestu litrów. Dziwny osad na wodzie zauważyli wędkarze. Natychmiast powiadomili Społeczną Straż Rybacką, ta zaś - straż pożarną. Akcja usuwania skażenia trwała prawie pięć godzin, kosztowała kilka tysięcy złotych

Była niedziela, siódma rano. Pogoda pod psem dla większości, ale nie dla wędkarzy, którym taka aura jak najbardziej odpowiada. Szybko zauważyli, że coś jest nie tak, że na powierzchni Klimkówki pojawił się dziwny nalot. - Najwięcej było tego w zatoczkach. Gdy włożyło się rękę do wody, na skórze pozostawał tłusty osad - opowiada Franciszek Witek, członek Społecznej Straży Rybackiej. - Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem - relacjonuje.

Pierwsze doniesienia mówiły o substancjach ropopochodnych w jednej z zatok przy tzw. przewężeniu jeziora - na wprost zatoki kunkowskiej. Potem, w miarę rozwoju sytuacji, okazało się, że substancja rozeszła się na znacznej powierzchni zbiornika. - Wiatr zepchnął gęstsze frakcje do zatok, a na tafli utrzymywała się cieniutka warstwa o fioletowej poświacie - mówi Łukasz Kosiba, prezes koła Miasto-Gorlice.

Substancje ropopochodne rozchodzą się po powierzchni wody bardzo szybko i w krótkim czasie mogą skazić znaczny jej obszar. - Poza swoimi toksycznymi właściwościami, oleje i ropa, rozprzestrzeniając się, odcinają dostęp tlenu do głębi, co ma podstawowe znaczenie dla życia pod wodą. Strażnicy odnaleźli kilka martwych ryb, już w pierwszej zatoce natknęliśmy się na okazałego sandacza dosłownie oblepionego olejem - dodaje Kosiba. - Niewielka ilość tego typu substancji wystarczy do skażenia dużego obszaru - dodaje.

Na miejscu pojawiła się jednostka operacyjna, policja, straż pożarna. Strażacy z łodzi za pomocą specjalnych mat zaczęli wyłapywać plamę. - Gdy przyjechali na miejsce, okazało się, że zanieczyszczone jest około 250 metrów pasa przybrzeżnego. Akcja trwała prawie pięć godzin. Za pomocą specjalnych rękawów sorpcyjnych film z tafli jeziora został "zepchnięty" do jednej z zatok. Tam zebrano go do pojemników. W sumie około trzydziestu litrów - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy PSP w Gorlicach. - W akcji brało udział siedem zastępów, 17 strażaków. Pobrane zostały także próbki wody do badania dla inspekcji ochrony środowiska - wylicza dalej.

Podczas gdy na Klimkówce trwała akcja usuwania skażenia wody, strażnicy rybaccy próbowali znaleźć jego źródło. - Ślad urywał się na brzegu przy ujściu rzeki Ropy do jeziora. Najprawdopodobniej to tam ktoś pozbył się oleju lub ropy, ale istnieje też możliwość, że wyciekł on z jakiejś maszyny pracującej w rzece lub po niej jeżdżącej. Nie jest bowiem tajemnicą, że górna Ropa i Zdynianka to eldorado dla złodziei żwiru - dodaje Kosiba.

Gdyby olej trafił do wody poniżej zbiornika zaporowego, sytuacja mogła być podobna jak w ubiegłym roku, kiedy - na szczęście na krótko - w kranach gorliczan zabrakło wody, bo Ropa została zanieczyszczona przy stacji wodociągowej. Sprawą wprawdzie zajął się wówczas wymiar sprawiedliwości, ale ostatecznie uznał on, że zagrożenie było nieznaczne. Obyło się też bez większej kary dla sprawcy. Niedzielna akcja kosztowała kilka tysięcy złotych. Zapłacił za nią każdy z nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska