Rodzice Oliwierka, którzy podczas tragicznego wypadku byli w domu, dziękują Bogu, że ocalił ich skarb. Za pośrednic-twem "Gazety Krakowskiej" ostrzegają wszystkich rodziców, by nie spuszczali swych pociech z oczu nawet na moment.
- To był poniedziałek, godzina 16. Piekłam ciasto dla męża i Oliwierka - pani Agnieszka wspomina feralny dzień. W tym czasie jej mąż naprawiał w pokoju antenę od telewizora. Obok bawił się Oliwier. - Mąż wyszedł po śrubkę do drugiego pokoju. Nie było go może minutę. Potem usłyszałam tylko jego przeraźliwy krzyk, że Oliwier wypadł z okna - te słowa nadal co noc kotłują się w głowie pani Agnieszki, mamy dwulatka. Rzuciła rękawicę kuchenną i roztrzęsiona wykręciła numer po pomoc. Z pośpiechu zamiast na pogotowie, dodzwoniła się na policję. Mundurowi obiecali powiadomić medyków.
- Mąż klęczał przy ciałku naszego synka. Płakał i wołał sąsiadów o pomoc. Ktoś się zatrzymał i samochodem zawiózł nas do szpitala zanim przyjechała erka - relacjonuje pani Agnieszka. Jej synek nie stracił przytomności. W drodze do szpitala płakał żałośnie z bólu. Z chrzanowskiej lecznicy przewieziono go do Prokocimia w Krakowie. Chłopiec miał złamanych pięć żeber i liczne potłuczenia.
Najgorsza była pierwsza noc. - Modliliśmy się, prosząc Boga, by ocalił nasze dziecko. Gdyby coś się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła - opowiada matka. Istniała poważna oba-wa, że nie będzie mógł chodzić o własnych siłach. Gdy lekarze z krakowskiej kliniki orzekli, że malcowi nic nie będzie, jego rodzice odetchnęli z ulgą.
- To tak, jakby ktoś podarował mu drugie życie - wyznają.
Od lekarzy usłyszeli, że to cud. Większość upadków z takiej wysokości kończy się tragicznie. Oliwierek miał jednak szczęście. Od kilku dni biega radośnie po domu, bawiąc się z młodszym bratem i pieskiem Ciapkiem.- Aż trudno uwierzyć, że dwa tygodnie temu walczyliśmy o jego życie, a dziś nie ma nawet siniaka - uśmiecha się z ulgą jego mama.
Wypadek wiele ją jednak nauczył. Już nie zostawia otwartych na oścież okien. Nie spuszcza też synów z oka ani na moment.
Sprawa w sądzie
Podczas wypadku w Chrzanowie rodzice Oliwiera byli trzeźwi.
Mimo to, policja skierowała sprawę do sądu, który prawdopodobnie ją umorzy, traktując jako nieszczęśliwy wypadek.
- Gdyby jednak rodzice nie upilnowali swoich dzieci, narażając je na utratę zdrowia i życia, a sami byli pijani, wówczas sąd mógłby odebrać im prawo do opieki nad dziećmi i orzec karę pozbawienia wolności nawet na 5 lat - informuje Robert Matyasik, rzecznik policji.
Krakowski szybki tramwaj na pięciu nowych trasach - sprawdź!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!