- Bardzo cieszymy się z tej wygranej, bardzo ważnej, wywalczonej w takim momencie – mówi szkoleniowiec Puszczy. - Śląsk w poprzednim meczu zaprezentował się z bardzo dobrej strony i wiele nie brakło, a wygrałby mecz na terenie mistrza Polski. Zdawaliśmy sobie sprawę, że spotkanie we Wrocławiu to będzie bardzo trudny mecz, uczulaliśmy zawodników, że początek będzie bardzo mocny w wykonaniu Śląska i taki też był, a my nie umieliśmy się temu przeciwstawić. Trochę mieliśmy szczęścia, ale wiedzieliśmy, że będziemy mieli swoje sytuacje. I tak się stało. Wygraliśmy skromnie, ale gratuluję moim chłopakom nieprawdopodobnej determinacji w działaniach, pozytywnego nastawienia i odwagi. Odpowiedni moment przyszedł, a potem potrafiliśmy się wybronić. W lidze jest ważne, w którym momencie z kim się gra, to szalenie istotna kwestia. A teraz gra ze Śląskiem to nie była łatwa sprawa.
Jakuba i Craciun usiedli na ławce rezerwowych, a mogli zagrać po kartkowej pauzie.
- Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak trudne to są momenty dla trenera, kiedy musi podjąć tak ważne decyzje – tłumaczy Tułacz. - Wiemy, że Romek i Artur są podstawowymi zawodnikami tej drużyny, ale moje doświadczenie podpowiadało mi, że tak jak zaprezentował się skutecznie zespół w defensywie, bo nie straciliśmy bramki z Widzewem, to ci zawodnicy, którzy na to zapracowali zasłużyli, by wyjść w tak ważnym meczu, dostać to zaufanie i ogromnie się cieszę, że potwierdzili dyspozycję. Były trudne momenty, ale w kolejnym meczu nie straciliśmy bramki. Tak jest w drużynie – wypadasz przez pauzę za kartki, ktoś wskakuje i wykorzystuje swoją szansę i gra. Wybór nie był łatwy, ale dla mnie oczywisty, cieszę się, że trafiony. Drużyna to nie jest jedenastu zawodników, a dwudziestu trzech w naszym przypadku. Ci, którzy czekali na swoją szansę wykorzystali ją, a owoce zbiera cały zespół. Artur i Romek poczekają na swoją szansę, już we wtorek mamy mecz z Sandecją , pucharowy, a w niedziele kończymy z Jagiellonią – myślę, że każdy jeszcze dołoży cegiełkę do tego, byśmy zdobyli jak najwięcej punktów i przeszli w Pucharze Polski.
Mateusz Cholewiak grał w Śląsku przez kilka sezonów, a teraz był ojcem zwycięstwa.
- Także Radecki grał w Śląsku, chciałem też mu dać zagrać, ale to, jak potoczył się mecz, ale przez to, że były trzy pojedyncze zmiany, utrudniliśmy sobie sprawę – mówi Tułacz. - Później nie mieliśmy ruchu. Mateusz chorował w tygodniu, miał moment, że nie trenował, ale znam go, dla niego takie miejsca jak Śląsk są istotne. W planie meczowym był przygotowany na zmianę i to zafunkcjonowało. Nie cieszył się z tej bramki oddając szacunek kibicom i klubowi.
