Jan Majerczyk Marchewka (76) mieszka na Zakopiańskiej Chłabówce. Franciszek Hornik (75) w Krempachach. Choć ci wiekowi już górale nigdy się ze sobą nie spotkali, od kilku dni są brutalnie połączeni przez zły los... Obaj mężczyźni w odstępie zaledwie kilkudziesięciu godzin na skutek pożaru stracili majątek życia i obaj - mimo ponad 70 lat na karku - muszą teraz odbudować swe domy ze zgliszcz.
Zamrugało światło i...
Nocy z piątku na sobotę pan Jan nie zapomni do końca życia. - No bo jak można zapomnieć obraz, gdy wszystko, czego się człowiek dorobił przez całe życie, w jednej chwili zamienia się w zgliszcza - mówi i mrużąc oczy, sięga pamięcią. - Około 23 żona Maria już spała, a ja poszedłem jeszcze do warsztatu. Nagle trzy razy mignęła mi żarówka. Pomyślałem, że jest spięcie. Po chwili wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem, że dosłownie cała góra mojego budynku płonie.
Reszta to już koszmar. Majerczyk pamięta strażaków gaszących poddasze, ogromne zniszczenia i widok parteru w budynku. Tego ogień nie dosięgnął, ale za to doszczętnie zalała woda ze strażackich sikawek. Skutek? Dom rodziny Majerczyków nadaje się dziś nie do remontu, a odbudowy!
Spłonęła szopa i dom
W leżących na polskim Spiszu Krempachach scenariusz był podobny. Tu pożar wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek w stodole. Następnie przeniósł się na pierwsze piętro domu mieszkalnego. Walka z nim trwała 4 godziny. Gdy strażacy odjechali, oczom rodziny Horników ukazał się straszny widok. Zabudowania gospodarcze spłonęły całkowicie (zginęły trzy psy, a pożoga zniszczyła też sporo maszyn rolniczych), a ich dom jest bez dachu.
Wypadek? Podpalenie?
Przyczyny obu pożarów nie są jak na razie znane. - Straż i policja dopiero mają to ustalić - mówi Franciszek Hornik z Krempach. - Myślę jednak, że to był nieszczęśliwy wypadek - dodaje, a jego słowa potwierdził w rozmowie z „Krakowską” młodszy aspirant Jacek Górecki z nowotarskiej remizy straży pożarnej.
Zupełnie inne wieści ma natomiast Jan Majerczyk. - Pamięta pan, jak mówiłem o tym, że żarówka mrugała przed pożarem? - pyta dziennikarza „Krakowskiej” . - Dziś już wiem, że to mój „braciszek” bawił się prądem. To on nas chciał spalić. Nie zgadzaliśmy się. Ja mam swoje pół domu, a on swoje. Ja miałem pięknie wyremontowany dom, on miał w swojej części ruinę. Zrobił to z zemsty. Policja już to sprawdza.
Faktycznie. Mundurowi z Zakopanego nie wykluczają, że na Chłabówce doszło do podpalenia. - Trwa śledztwo w tej sprawie - mówi Roman Wieczorek, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
Zdążyć przed zimą!
Obie spalone rodziny zapowiadają teraz, że zrobią wszystko, by choćby przykryć przed zimą swoje spalone domy dachem. - Jeśli tego nie zrobimy, śnieg zniszczy te ostatnie resztki domów, których nie zabrał nam ogień - mówią zgodnie mężczyźni.
- Teraz liczy się dosłownie każda godzina, by posprzątać pogorzelisko i zacząć odbudowę - mówi Jan Majerczyk Marchewka i chowając twarz w rękach, cicho dodaje „tylko za co to zrobić”...
Choć obie „spalone rodziny” łączy to, że ich budynki były od lat ubezpieczone, tylko Hornikowie z Krempach mogą liczyć na szybką wypłatę odszkodowania przez ubezpieczyciela. Oczywiście, o ile ich tragedii faktycznie nie wywołał podpalacz.
Majerczykowie z Zakopanego nie dostaną pieniędzy, dopóki policja nie zakończy śledztwa ws. domniemanego podpalenia. To może trwać. Ubezpieczyciel zgodnie z przepisami nie wypłaci transzy wcześniej. Jego nie interesuje bliska zima.
Potrzebna pomoc! Pilnie!
Dlatego obie rodziny muszą liczyć także na inną pomoc. Tę już zagwarantowały samorządy. W Krempachach urzędnicy gminy Nowy Targ oceniają sytuację rodziny pogorzelców i do piątku przydzielą im zapomogę (maksymalnie 4 tys. zł).
- My także byliśmy już na Chłabówce - mówi Agnieszka Nowak Gąsienica, wiceburmistrz Zakopanego. - Pan Jan i jego żona dostaną od miasta maksymalną jednorazową zapomogę. To obecnie 7 tys. zł. (było pięć, ale burmistrz Dorula podniósł ta kwotę - przyp. red).
Wspomniane pieniądze i tak jednak nie wystarczą. Dlatego Majerczykowie proszą o pomoc także ludzi dobrej woli. Deski, pustaki, blachę czy inne materiały budowlane przyjmą z ogromną wdzięcznością. Mile widziane są też ekipy budowlane chętne na pomoc.
Powstaje jednak pytanie, co jeśli pogorzelcom nie uda się wygrać z czasem. Zarówno pan Jan, jak i Franciszek uspokajają nas, że wraz żonami znajdą dach nad głową. Przygarną ich do swoich domów synowie.
Z kolei brat Majerczyka Marchewki, który być może sam pozbawił się połowy domu na zakopiańskiej Chłabówce, już został umieszczony przez władze miasta w noclegowni dla bezdomnych.