Ta historia udowodni, że osoby chore na alkoholizm są zdolne do rzeczy, których zwykły człowiek nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić? Po tym jak w Chabówce znaleziono w niedzielę rozkładające się zwłoki dwóch osób, istnieje hipoteza że „kompani od kieliszka” zmarłych specjalnie nie zgłaszali ich śmierci. Dzięki temu mogli dalej przepijać należące do denatów pieniądze...
Dom pełen... zwłok
Niedziela około godz. 17. Do stojącego w centrum Chabówki domu puka policjant. Chce przesłuchać mieszkającą tu Dorotę G. Ta mimo wezwań nie stawia się na komendę w Rabce. Policjantowi nikt nie otwiera. Gdy już chce odchodzić przez ściany słyszy tylko prośby o pomoc starszej kobiety.
- Gdy mundurowy wszedł do środka zobaczył w domu dwa ciała. Te zaczęły się już rozkładać - mówi Roman Wolski, rzecznik prasowy nowotarskiej policji. - W pokoju obok leżała kobieta. Zdradzała objawy zaburzeń psychicznych.
Zobacz również:To nie było zabójstwo
Po takim znalezisku do Chabówki zjechali technicy kryminalni i prokuratura. Jeszcze tego samego dnia zatrzymano też dwóch mężczyzn, którzy zdaniem sąsiadów mieli być częstymi gośćmi w domu rodziny G. Pierwsza hipoteza policji mówiła, że w domu mogło dojść do zabójstwa.
- Zmarli to 59 letni Józef G. i jego 30 letnia córka Dorota. Dziś już wiadomo, że raczej nie zostali oni zamordowani - powiedział wczoraj „Krakowskiej” i Józef Palenik, prokurator okręgowy z Nowego Targu. - Sekcja zwłok nie wykazała śladów by do śmierci tych osób mógł doprowadzić ktoś trzeci. Ten trop dalej będzie brany pod uwagę, ale na dziś bardziej prawdopodobne jest, że zmarli stracili życie np. przez chorobę lub innego zdarzenia...
Co dokładnie oznacza ten ostatni zwrot prokurator nie wyjasnia. Nieoficjalnie mówi się jednak, że cała mieszkająca w Chabówce rodzina (takżę żyjąca dalej matka) naprawdę mocno nadużywała alkoholu. Z tego powodu zmarłej Dorocie ok. 2 lat temu odebrano dziecko. Familia odrzucała też każdą oferowaną im pomoc wyjścia z nałogu. Woleli pić zwłaszcza, że kolegów do kieliszka nie brakowało.
Dwie hipotezy...
Jedna z hipotez mówi więc, że ojciec i córka na początku stycznia tak mocno raczyli się alkoholem, że zasnęli gdy za oknem panowały mrozy do minus 30 stopni Celsjusza. Gdy temperatura spadła i w nieogrzanym domu górale zamarzli.
Drugi brany pod uwagę scenariusz zakłada, że ojciec i córka zmarli dużo wcześniej (nawet późną jesienią) np. z powodu spożycia skażonego alkoholu (w ich ciałach technicy szukają dziś śladów toksyn). Jak w takim razie przeżyła więc ich matka i żona? Tu hipotetyczna odpowiedź jest naprawdę makabryczna. Być może utrzymywało ją przy życiu dwóch znajomych, z którymi wcześniej rodzina piła, a zmarła Dorota utrzymywała także kontakty intymne.
Tych zatrzymano jeszcze w niedzielę. Jeden z nich miał przy sobie kartę bankomatową należącą do zmarłego. Panowie mają być przesłuchani dziś a następnie zwolnieni do domu bo nie ma przesłanek, ze przyczynili się śmierci. Śledztwo prokuratury spróbuje ustalić jednak po co była im karta denata i jak długo wiedzieli oni o tym, że ich kompani nie żyją.