Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Rohaczek ma receptę w hokeju na medale dla Cracovii

Andrzej Stanowski
Rudolf Rohaczek w pracy z "Pasami" sięgnął po pięć złotych krążków, dwa srebrne i dwa brązowe
Rudolf Rohaczek w pracy z "Pasami" sięgnął po pięć złotych krążków, dwa srebrne i dwa brązowe Wojciech Matusik
Dziewięć lat pracy na stanowisku trenera w jednym klubie to przypadek nieczęsty. Szkoleniowcy zmieniani są jak rękawiczki. Rudolf Rohaczek budzi dodatkowy podziw, bo w tym czasie trenowane przez niego "Pasy" nigdy nie zeszły z podium!

50-letni Rohaczek jest Czechem, gdzie sportem narodowym jest hokej. Grał więc w hokeja w zespołach z Witkowic, Trzyńca, Hawirzowa, ale - jak sam mówi - wybitny hokeistą nie był. Jeszcze jako zawodnik zaczął studiować na prestiżowym Uniwersytecie Karola w Pradze na Wydziale Wychowania Fizycznego i Sportu, gdzie wykładał m.in. wybitny czeski trener, profesor Vladimir Kostka. Pracę szkoleniową zaczął w 1995 roku w Karwinie, ale szybko, bo już po trzech latach trafił do Polski, do KTH Krynica, gdzie na dzień dobry doprowadził zespół do srebrnego medalu. Potem była Polonia Bytom, GKS Tychy (tu też zdobywał medale), na krótko wrócił trenować w Czechach i znowu była Krynica. Od listopada 2004 roku jest szkoleniowcem Cracovii.

W pierwszym roku pracy z "Pasami" sięgnął po brązowy medal, potem było pięć złotych krążków, dwa srebrne i jeden brązowy.

Ostatni złoty medal wywalczony przed kilkunastoma dniami był dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Cracovia nie była w gronie faworytów, nie miała najsilniejszego składu, prognozowano, że miejsce w pierwszej czwórce będzie i tak sukcesem. Dlatego Rohaczek ma ogromną satysfakcję. - Dokonaliśmy rzeczy zdawałoby się niemożliwej. Teoretycznie nie mieliśmy prawa zdobyć złotego medalu. Zespoły z Sanoka, Tych, Jastrzębia miały od nas mocniejsze kadry. A jednak okazało się, co to znaczy wiara w siebie. Ten zespół bardzo chciał i charakterem, walecznością potrafił pokonać wszystkie przeszkody. Myślę, że fachowcy nie doszacowali naszego zespołu. Nie docenili ludzkiego czynnika - mówi Rohaczek.

Prawą ręką Rohaczka w klubie jest drugi trener Andrzej Pasiut, kryniczanin z krwi i kości. Rohaczek mówi, że to współautor sukcesów Cracovii, najlepszy drugi trener, z jakim kiedykolwiek współpracował. - Pierwszy raz z Rohaczkiem zetknąłem się w KTH w 1998 roku. Zaczynał wtedy pracę w naszym kraju, uczyłem go polskiego. I od razu w pierwszym roku naszej współpracy wywalczyliśmy z KTH, po 50 latach, srebrny medal. Potem nasze drogi rozeszły się. W maju 2007 roku dostałem propozycję od Rudiego. I przystałem na nią, choć miałem oferty z innych klubów na objęcie stanowiska pierwszego trenera. Nie żałuję. Sześć medali, w tym trzy złote, są dla mnie nagrodą. Z Rudim rozumiemy się bez słów. Często jednak dyskutujemy na temat składu, bywa, że Rudi zgadza się z moimi sugestiami. Tak było przed ostatnim finałowym meczem w Jastrzębiu, kiedy zaproponowałem, aby Martin Dudasz i Grzegorz Myjak grali w czwartej parze obrońców. Rudi zaakceptował to. Jako trener jest stanowczy, ceni sobie dyscyplinę. Umie dotrzeć do zawodników, gdy trzeba to zruga, innym razem pochwali - mówi Andrzej Pasiut.

Jaki był przełomowy moment w rozgrywkach? Czy szalony półfinałowy mecz w Sanoku, gdzie "Pasy", przegrywając po drugiej tercji 1:2, strzeliły w ostatniej aż sześć goli i wygrały 7:6? - Tu wszystkich zaskoczę. Najważniejszy był przedostatni mecz sezonu zasadniczego w Tychach, gdzie Josef Fojtik w ciągu 14 sekund zdobył dwa gole i wygraliśmy 4:3. Ta wygrana dała nam czwarte miejsce, a to było bardzo ważne w obliczu play-off. Po tym meczu chłopcy uwierzyli, że wygrać mogą z każdym - twierdzi Rohaczek. - W minionym sezonie miałem bardzo zróżnicowaną drużynę, charakterem i umiejętnościami. Zdarzały się nam w sezonie regularnym mecze fatalne, byłem chwilami wściekły, ale w decydujących meczach udało się to wszystko posklejać.

W zespołach prowadzonych przez Rohaczka panuje żelazna dyscyplina. Trener mówi, że bez porządku i dyscypliny w sporcie niczego się nie osiągnie. - Jeśli nie wystarczy słowo, trzeba czasem sięgać po kary, także finansowe. W zespołach prowadzonych przeze mnie zawodnicy płacili za bezsensowne, głupie faule. Spore kary finansowe zapłaciło dwóch zawodników po tym, jak bezmyślnie zachwali się na lodzie, efektem czego były dyskwalifikacje nałożone przez PZHL. Jesteśmy zawodowym klubem, dlatego będę zawsze wymagał od hokeistów profesjonalnego podejścia do tego, co robimy - mówi Rohaczek.

Trener słynie z tego, że potrafi bardzo dobrze przygotować zespół fizycznie do rozgrywek. Zawodnicy Cracovii rozpoczynają treningi już w maju, wiosną i latem wykonują ogromną pracę. - Hokej wymaga żelaznej kondycji i siły. Kto tego nie rozumie, nie ma czego szukać w naszej dyscyplinie. Dlatego w sezonie letnim ćwiczymy dwa, a czasem trzy razy dziennie. Staram się urozmaicać zajęcia, w poprzednich latach zawodnicy pływali po Wiśle kajakami, jeździli na rowerach, biegali w terenie, ćwiczyli kick-boxing. Dochodzą do tego siłownia i ćwiczenia ze sztangą. Hokeista musi być bardzo mocny, ale nie tylko w barach. Widziałem "napakowanych" hokeistów, mieli bary jak atleci, a przy starciach przy bandzie padali jak muchy - tłumaczy Rohaczek.

Czy Rohaczkowi nie znudziła się praca w Krakowie, czy nie czuje się w Cracovii wypalony? Kiedy pytamy go o to, tylko się uśmiecha: - Często słyszę takie pytania, z tego, co wiem, pytają nawet o to prezesa Janusza Filipiaka. Myślę, że tak mówią ci, którzy zazdroszczą nam stabilizacji w klubie. W NHL, w Czechach jest kilku trenerów z długim stażem. W Slavii Praga 13. rok pracuje znakomity ongiś hokeista Vladimir Rużiczka. Nie, nie czuję się w Cracovii wypalony. Stale mam nowe wyzwania, ciągle się coś dzieje nowego. Przykładem choćby miniony sezon, w którym miałem aż nazbyt dużo emocji. Każe mi on inaczej spojrzeć na wiele spraw, mistrzostwo to dla mnie dodatkowy bodziec. Widzę w tym zespole spore rezerwy, jest co poprawiać - mówi Rohaczek.

Co w najbliższym sezonie będzie najważniejsze: obrona tytułu mistrzowskiego czy start w Pucharze Kontynentalnym? Rohaczek twierdzi, że jedno i drugie: - Ale jak znam prezesa Filipiaka, to będzie też ode mnie oczekiwał zbudowania perspektywicznego zespołu. Nie możemy patrzeć tylko na dziś, trzeba wybiegać myślami w przyszłość.

Tylko skąd brać graczy do Cracovii? Przed laty w klubie zaniedbano całkowicie szkolenie młodzieży, jest teraz spora grupka trenujących, ale najwcześniej za 4-5 lat może ktoś z nich dołączy do kadry. W Polsce kurczy się rynek hokeistów, bo tylko nieliczne kluby szkolą narybek. Do tej pory Cracovia bazowała głównie na graczach krajowych, obcokrajowcy stanowili tylko uzupełnienie. - Patrzę na to, co się dzieje w polskim hokeju i widzę, że trzeba by zwiększyć limit obcokrajowców - twierdzi Rohaczek.

Czy Cracovię będzie stać na taką armię zaciężną? - Wcale obcokrajowiec nie musi być droższy od zawodnika krajowego. U nas w klubie obowiązuje zasada - jest budżet i muszę się do niego dostosować - mówi.
Przed paroma laty trener zdradził nam, że jego marzeniem jest, by Cracovia zagrała kiedyś w KHL. - Dyskutujemy o tym z Januszem Filipiakiem. Prezes wysłucha, uśmiechnie się. Potrzeba na to ponad 40 milionów złotych, tego nie udźwignie jeden człowiek - mówi Rohaczek.

Prezes MKS Cracovia SSA Janusz Filipiak ma świadomość, że zatrudnienie Rohaczka w Cracovii to był strzał w dziesiątkę. - Cenię trenera za warsztat szkoleniowy, za to, że potrafi świetnie przygotować zespół do sezonu, za podejście do zawodników. Śmieją się czasem z nas, że podpisujemy długie kontrakty, ale życie pokazuje, że jest to realne. Pytanie o to, czy Rohaczek zostanie u nas, jest nie na miejscu. Wiem, że Rohaczek ma swoje marzenia o występach w KHL. Jako trener ma do tego prawo, ja, jako prezes, muszę być realistą. Marzą się w Polsce występy w KHL, a tu skrzeczy nasza rzeczywistość, niektóre kluby ledwo wiążą koniec z końcem, kiepsko jest z frekwencją. Pomyślmy, jak wzmocnić naszą ekstraklasę. A co do Cracovii, to bardziej myślę o występach w Pucharze Kontynentalnym. Siadam wkrótce z trenerem do rozmów na temat wzmocnienia zespołu - powiedział Filipiak.

Czech ma dom w Porubie koło Ostrawy. Ale od dziewięciu lat większą część roku spędza w Krakowie. - Żona Sylwia nie chce wyjeżdżać z Poruby, ma swoją pracę, jest nauczycielką. Jak to kobieta, czasem trochę ponarzeka. 24-letni syn Rafał kończy studia, gra w tenisa, chce być trenerem. Może przyjedzie do Krakowa? - mówi. Co w jego życiu jest ważniejsze - rodzina czy sport? - Jak jestem w domu, to rodzina, jak w pracy, to hokej - odpowiada.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska