Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trojaczki z Wilczkowic mają już 12 lat [ZDJĘCIA]

Taida Jasek
Taida Jasek
Urszula Czopek, mama tej trójki, przekonuje, że czuje się największą szczęściarą na świecie. Odwiedziliśmy tę wyjątkową rodzinkę

Wiadomość o tym, że kobieta spodziewa się dziecka, niejednego mężczyznę, ze względu na nadmiar szczęścia, może ściąć z nóg. Trudno zatem wczuć się w sytuację Wojciecha Czopka, któremu żona Urszula zakomunikowała, że będą mieli trojaczki. - Właściwie to oboje byliśmy w szoku - wspomina ten wyjątkowy dzień sprzed 12 lat pani Urszula z Wilczkowic w gminie Brzeszcze.

Pani Urszula wraz z mężem Wojciechem wychowywali już jednego syna, 7-letniego Krzysztofa. - Staraliśmy się jednak nie martwić się na zapas, czy podołamy takiemu wyzwaniu. Mieliśmy zasadę, by żyć i cieszyć się chwilą, tak w sumie zostało do teraz - zaznacza kobieta.

W dniu przyjścia na świat dzieci pan Wojciech czekał z innymi tatusiami przed salą operacyjną. Pielęgniarka, która nagle wyłoniła się zza drzwi, omyłkowo oświadczyła innemu mężczyźnie: - „Ma pan zdrowe trojaczki”. - Tamten aż zbladł i zaparł się z wrażenia o parapet - wspominają tę chwilę z uśmiechem.

Potrójna radość i obowiązki

Rodzina z Wilczkowic dopiero po jakimś czasie zrozumiała, jakie wyzwanie przyszło im podjąć. Wszystkiego trzeba było mieć potrójnie, a zwykła kąpiel trwała czasem nawet dwie godziny. - Mieliśmy w zlewie stosy butelek, mnóstwo ubranek w szafach i pełno pampersów - wspomina kobieta.

Te ostatnie do śmietnika dzielnie wynosił Krzysztof, który jako starszy brat czuł wielką odpowiedzialność. Starał się pomagać mamie, jak tylko mógł. - Rolę mamy przejęła wtedy trochę moja babcia, która była nauczycielką i pomagała mi w nauce - mówi chłopak. Krzysiek chętnie wychodził też na spacery z maluchami.

Reszta rodziny Czopków bardzo się ucieszyła na wieść o potrójnym szczęściu, dlatego bardzo szybko znalazło się aż sześciu rodziców chrzestnych dla maluchów. Trojaczki to naprawdę spory wydatek. Rodzina postanowiła kupić m.in. 7-osobowy samochód. Na szczęście zaraz po urodzeniu do Czopków zgłosiło się kilka osób i firm, które zaoferowały swoją pomoc.

- Największe wsparcie miałam jednak od rodziny. Dlatego powtarzam moim dzieciom, że rodzina jest w życiu najważniejsza - jak będą się trzymać razem, to nic ich nie złamie - zaznacza pani Urszula. Dla kobiety ważni byli także znajomi, którzy ją wspierali i zawsze służyli pomocnymi rękami do pracy.

Udręką były choroby. Kiedy jeden maluch złapał wirusa, po jakimś czasie cała trójka zalegała już w łóżkach. Lekarz był wtedy u nich „na etacie”. Czasem nawet karmienie trojaczków było trudne. To dlatego pani Urszula stworzyła sobie specjalny grafik. Powiesiła go na lodówce i opisywała, o której karmiła dane dziecko i kiedy się budziło.

- Raz byłam już tak zmęczona, że w nocy pomyliłam moje dzieci i nakarmiłam dwa razy Piotrka, ale on jakoś specjalnie z tego powodu nie protestował - wspomina. Pani Urszula z czasem opanowała karmienie trójki naraz. - Potrzeba matką wynalazków - śmieje się.

Nieprzespane noce były wtedy normą. Kiedy jedno się obudziło i zaczynało płakać, reszta również mu wtórowała. W sypialni pary znajdowały się trzy łóżeczka. Matka trojaczków nie wyobraża sobie teraz, jak wtedy funkcjowała. - Sypiałam krótko i szybko, działałam automatycznie, niemalże jak dobrej klasy robot - mówi.

Śmiechu było więcej

Matka wesołej gromadki najlepiej wspomina wyjścia na spacery. - Zanim ubrałam ostatniego urwisa, to pierwszy gotowy do wyjścia już się zdążył porozbierać. Wtedy wszystko przypominało syzyfową pracę - śmieje się kobieta.

Gdy dzieci zaczęły już chodzić, to robiło się jeszcze ciekawiej. Każdy maluch biegł w innym kierunku. - Błogosławieństwem jest to, że mieszkamy na wsi i dzieci bawiły się bezpiecznie na podwórku - podkreśla i jak dodaje, nie wyobraża sobie wyjścia z taką gromadką na zwykły plac zabaw. - Musiałabym mieć oczy dookoła głowy - śmieje się.

Szkoła, choć wydawać by się mogło, że była dla rodziców chwilą do złapania oddechu, okazała się kolejnym obowiązkiem.
- Każdemu dziecku w wieku szkolnym trzeba pomóc. Nie odrabiam za nich zadań, ale staram się ich kontrolować, sprawdzać lekcje - mówi kobieta. - Czasem gdy pytam co mają zadane, to słyszę trzy różne odpowiedzi. Jeden mówi: tak, drugi: nie, a trzeci: nie wiem - śmieje się.

Trojaczki chodzą razem do piątej klasy szkoły podstawowej. Najgorsze są wyprawki. - We wrześniu na każde dziecko trzeba wydać kilkaset złotych - dodaje. Dla rodziców ciekawym doświadczeniem było organizowanie ogromnej komunii św. - Podobało nam się, ale dla naszej rodziny był to spory wydatek - opowiadają rodzice. - Każdemu przecież trzeba było kupić prezent - tłumaczą.

Rodzeństwo skończy już jutro 12 lat. Choć każdy z nich jest inny, to trzymają się razem. Co ciekawe. nie tylko urodziny obchodzą wspólnie. Chłopcy mają tego samego dnia imieniny, a Paulina tydzień wcześniej.

Każdy z nich ma swoje pasje. - Ja uwielbiam klocki lego - mówi Piotrek. Ma ich kilka tysięcy. Fascynuje go także średniowieczna broń. Paweł woli raczej spędzać czas książką, a Paulina rysuje. - I lubię spotykać się z koleżankami - opowiada dziewczynka.

Jak każde rodzeństwo, lubią też czasami narozrabiać. Kiedyś pani Urszula głowiła się nad tym, jak opanować maluchy. Teraz, kiedy zrobią coś złego, ma na nich jeden sposób. - Grożę im wyłączeniem internetu, choć to nie jest dla nich jakaś wielka kara, bo i bez tego świetnie się bawią - śmieje się. - Rozmawiałam z innymi mamami i potwierdzają, że ten sposób zawsze działa - mówi.

A potem będą trzy śluby

Ludzie często zastanawiają się, jak żyje się w tak dużej rodzinie. Pani Urszula przyznaje, że bywa nieraz ciężko, ale nigdy nie pomyślała o tym, czy byłoby lepiej mieć tylko jedno dziecko. - W tak dużej rodzinie żyje się wesoło, na pewno głośno. Ważne, by się nie użalać nad sobą, być pogodną osobą, oparciem dla rodziny - dodaje kobieta.

Panią Urszulę najbardziej śmieszy, kiedy ludzie mówią jej, że najgorsze za nią. - Tak, bo troje dorastających nastolatków to pestka dla rodziców, jasne. Ale niczego się już nie boję, to cud mieć taką gromadkę - zapewnia kobieta. Za parę lat wszyscy będą mieli bierzmowanie, potem założą rodziny. - Jak kiedyś przyjadą ze swoimi żonami, mężem i dziećmi na spotkanie rodzinne, to będę musiała wynająć chyba salę - żartuje kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska