Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukochaną kobietę zabił nożem, bo powiedziała jedno zdanie za dużo

Artur Drożdżak
Krzysztof G. skuty kajdankami czeka  na areszt tymczasowy w krakowskim sądzie
Krzysztof G. skuty kajdankami czeka na areszt tymczasowy w krakowskim sądzie fot. Artur Drożdżak
Gdy Mariolka była wściekła na partnera, to składała donosy na policji. Raz przesadziła i Krzysztof G. nie wytrzymał oskarżenia o gwałt. Sięgnął po nóż i zabił kobietę. Krakowski sąd skazał go na 15 lat więzienia.

Krzysiek wziął siekierę stojącą obok pieca, ściszył głos i rzucił do kolegi: Nie mam wyjścia. Teraz i ciebie muszę zabić. - Przestań się wygłupiać. Przecież niczego ci nie zrobiłem... - Marek w jednej chwili podniósł ręce w obronnym geście.

Widział, że słowa Krzyśka to nie żart, bo martwa Mariolka leżała na łóżku bez ducha. Plamy krwi wokół jej głowy świadczyły, że nie umarła śmiercią naturalną. - Dobra, to idę skończyć ze sobą. Po tym co zrobiłem Mariolce, rzucę się z wieżowca - Krzysiek zamknął za sobą drzwi mieszkania. Marek odetchnął . Zaraz potem zawiadomił policję.

Spotkanie w antykwariacie

Poznali się przypadkowo, gdy Krzysiek pracował w antykwariacie przy ul. Grzegórzeckiej w Krakowie. Mariolka weszła, spytała czy może sprzedać stare książki i... wpadli sobie w oko. Zaiskrzyło. Krzysiek był na życiowym zakręcie, bo po awanturach musiał się wyprowadzić od siostry i szukał przytulnego kąta.

Los Mariolki także był niepewny. Była po rozwodzie, jej dwie małoletnie córki mieszkały z ojcem, a ona musiała sobie radzić bez pomocy wieloletniego partnera. Jak się ma 50 lat to jest ciężko od początku układać sobie życie. Była bez pracy, stałych dochodów i wsparcia. Dlatego o rok młodszy Krzysiek był dla niej ważny.

Najpierw była luźna znajomość, potem przyjaźń, w końcu romans. On ukochaną pieszczotliwie nazywał „Maliną”, w jego ustach brzmiało to jak pyszny deser owocowy. Wprowadził się do Mariolki do kamienicy przy ul. Zyblikiewicza.

Krzysiek mógł się podobać. Wysoki, szczupły 49-latek, z zawodu mechanik samochodowy. Chwilowo nie miał pracy, ale przynajmniej się starał zadbać o byt pary. Utrzymywali się ze sprzedaży surowców wtórnych, a uzyskane pieniądze przeznaczali na życie i wódkę. Nie płacili rachunków, więc odcięto im prąd w mieszkaniu.

Mariolka miała trudny charakter. Po prostu despotka, która szantażem wymuszała posłuszeństwo Krzyśka. - Wstawaj, idziemy na spacer - potrafiła budzić partnera o godzinie 2 w nocy, bo miała taką zachciankę.

Gdy pewnego dnia Krzysiek ostentacyjne obrócił się na drugi bok, to po kwadransie obudziło go mocne szarpnięcie za ramię. Otworzył oczy i zobaczył, że nachyla się nad nim policjant. Mariolka wezwała patrol na pomoc, by za wszelką cenę osiągnąć swój cel. Skłamała mundurowym, że w mieszkaniu odbywa się burzliwa awantura.

Potem były kolejne interwencje. Po kilku tygodniach jedna znalazła finał w sądzie. Za groźby, pozbawienie wolności i znęcanie się Krzysiek usłyszał wyrok półtora roku więzienia w zawieszeniu. I dostał też pięcioletni zakaz zbliżania się do Mariolki. Jakoś się tym nie przejęli i dalej mieszkali razem.

Dwa zakazy zbliżania

Rok później Mariolka złożyła na niego kolejny donos. - Mój chłop mnie pobił i ukradł 650 zł - wyznała na komisariacie. Nikt nie uwierzył Krzyśkowi, że palcem nie tknął „Maliny” i że kasę razem przepili w zgodzie. No, w końcu przyznał, może jej trochę pogroziłem i związałem ręce sznurkiem. Faktycznie raz zdemolował mieszkanie i uszkodził drzwi wejściowe z futryną. Trafił do aresztu tymczasowego i usłyszał kolejny wyrok dwóch lat już bez zawieszenia.

Po raz kolejny miał zakaz zbliżania się do Mariolki, ale to dalej było fikcją. I to z jej inicjatywy. W dniu ogłoszenia wyroku Krzysiek wyszedł na wolność i Mariolka już na niego czekała przed salą rozpraw. Od razu zaprosiła do siebie. Poszedł, by wyjaśnić, dlaczego przed sądem opowiadała na niego takie głupoty. - Wiesz, że jak się napiję, to różne rzeczy gadam - usprawiedliwiała się.

Gdy Krzysiek siedział w kryminale, Mariolka zamieszkała u Marka, przy ul. Dwernickiego, rzut beretem od Hali Targowej przy Grzegórzeckiej. Krzysiek nie był zazdrosny i dołączył do pary. Marek, rzeźbiarz, w suterenie miał małą pracownię. Jak to artysta, ledwie wiązał koniec końcem, ale na wódkę zawsze starczyło.

Gwałtu nie było, ale

12 kwietnia 2014 r. od rana sączyli spirytus, trochę się kłócili i wzajemnie zarzucali sobie niewierność. Zgłodnieli, to Mariolka ugotowała zupę, a gdy Marek poszedł w miasto, para zasnęła. Po kilku godzinach Mariolka też nabrała ochoty na spacer. Krzysiek wolał uprawiać seks i w końcu na tym stanęło. Gdy skończyli figle, kobieta powiedziała o jedno zdanie za dużo. - Zgłoszę na policji, że mnie zgwałciłeś i złamałeś zakaz zbliżania się - rzuciła zadowolona z szantażu.

Krzyśkowi nie uśmiechała się kolejna odsiadka i to miesiąc po wyjściu z więzienia. Wiedział, że następna kara w recydywie nie będzie mała. Tym bardziej że przecież żadnego gwałtu nie było. Mariolka sama zachęcała go do kontaktów, a zakaz zbliżania był jej całkiem obojętny. Krzysiek wiedział jednak, że nie żartuje z kolejnym donosem. To był odruch, gdy zdenerwowany jej słowami sięgnął po nóż leżący na stole i wbił go Mariolce w szyję.

Potem już działał jak w amoku. Zapamiętał, że po jednym z kolejnych uderzeń krew gwałtownie trysnęła z rany na szyi. Po chwili jakby otrzeźwiał. Usiadł na łóżku i zwłoki kochanej przykrył kocem. Umył ręce z krwi, wyczyścił nóż i narzędzie zbrodni rzucił do miednicy leżącej pod stołem.

Około 22.00 do pracowni wrócił Marek. Krzysiek siedział na łóżku i wyrwało mu się, że stało się nieszczęście. - Zabiłem Mariolkę - powiedział beznamiętnie. Marek nie uwierzył, ale poświecił lampką i wszędzie zobaczył ślady krwi. Na łóżku, kocu, koło głowy Mariolki.

Rozmowa o umieraniu

Wspomniał, że i kolegę teraz zabije i wziął do ręki siekierę. Marek z trudem przekonał go, że to niedobry pomysł. - Źle zrobisz. Mariolkę zabiłeś w afekcie, a mnie chcesz uśmiercić z premedytacją, a za to jest surowsza kara - uzmysłowił przytomnie swojemu koledze.

Dodał, że gdyby go zabił, to będzie miał na sumieniu jeszcze jego matkę. - Jutro mam się z nią zobaczyć i ona nie przeżyje, gdy dowie się o mojej śmierci - kontynuował Marek. To przekonało Krzyśka. Oświadczył jednak, że jest w takim stanie psychicznym, że sam się idzie zabić.

Gdy wyszedł z pracowni, Marek odczekał kilka chwil i o zdarzeniu telefonicznie zawiadomił policję. W chwili zatrzymania nietrzeźwy Krzysiek wybierał wieżowiec, z którego najlepiej rzucić się w dół.

Sąd Okręgowy w Krakowie nie uwierzył w jego tłumaczenia, że zabił w afekcie po słowach Mariolki o rzekomym gwałcie. Biegli wypowiedzieli się, że faktycznie działał pod wpływem emocji, ale jego działanie nie było usprawiedliwione okolicznościami. I to niezależnie od prowokacyjnego zachowania Marioli S. Głównego świadka Marka Ch. nie udało się przesłuchać na rozprawie, bo zmarł, więc tylko odczytano jego relacje ze śledztwa.

Krzysztof G. przyznał się do winy i wyraził skruchę. Za zabójstwo sąd wymierzył mu karę 15 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.

***

Zbrodnia w afekcie

W kodeksie karnym to przestępstwo polegające na pozbawieniu życia innego człowieka pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami (art. 148 § 4 KK) Afektem jest silne wzburzenie, które prowadzi do gwałtownych reakcji psychomotorycznych. Przestępstwo zabójstwa w afekcie zagrożone jest karą pozbawienia wolności od roku do 10 lat i może być popełnione tylko umyślnie.

Sprawca zabójstwa w afekcie działa pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, kiedy doznaje dostatecznie silnej krzywdy. To na przykład mąż, który dowiaduje się o zdradzie żony i pozbawia ją życia. Zdarzają się też sytuacje, gdy molestowana kobieta zabija swojego prześladowcę w afekcie, bo nie jest w stanie dłużej wytrzymać przemocy seksualnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska