Wszystko wskazuje na to, że mimo ulewnego deszczu w Gorlicach jest spokojnie. Niepokojące sygnały docierały z ulicy Stróżowskiej, gdzie woda wybijała ze studzienek kanalizacyjnych i zalewała drogę.
- Na trasie znajdują się duże dziury w okolicach studzienek, w które można wpaść kołem. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności! - alarmowano.
O wylaniu Stróżowianki na razie nie ma mowy. Wysokość nurtu potoku osiągnęła połowę jego koryta.
Przez ponad pół godziny w mieście rozlegał się ciągły alarm syreny. Taki, jak o piątej nad ranem 4 czerwca 2010 roku, kiedy Gorlice zalewała fala powodziowa. Trudno się więc dziwić, że mogło to wzbudzić niepokój wśród mieszkańców.
- Doszło do awarii systemu i uruchomienia syren przeciwpowodziowych, znajdujących się w różnych miejscach na terenie miasta. Zostały one już wyłączony - podaje Dariusz Surmacz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gorlicach. - Na razie jest spokojnie - dodał.
Do akcji w Bieczu wyjechali strażacy z PSP Gorlice i OSP Binarowa. Na Przedmieściu Dolnym, spływająca drogą niczym rzeką woda opadowa, podpłynęła pod market spożywczy. Aby zabezpieczyć sklep, strażacy ustawiali tam worki z piaskiem.