Do tej pory miejscy urzędnicy podawali, że nie wykryli naruszenia przepisów, które od początku roku ułatwiły wycinkę drzew na prywatnych działkach. Okazuje się jednak, że nieprawidłowości były, ale złamano inną ustawę, dotyczącą ochrony lasów. Prawo mogą być też naruszone w wielu innych przypadkach, bo kontrole wycinek są powierzchowne.
Przy ulicy Bytomskiej ktoś nielegalnie wyciął 19 drzew, a przy ul. Mokrej - 9. Co ciekawe, to tereny gminnne, a nie prywatne. Wykarczowano też działkę 0,08 ha przy ul. Widłakowej oraz kilka arów przy ul. Geologów.
Sprawy te Zarząd Zieleni Miejskiej zgłasza na policję. Dlaczego? To wszystko tereny leśne. Mogą być prywatne, ale i tak nadzoruje je w imieniu gminy ZZM. Ten zaś informuje: „Przepisy obowiązujące od 1 stycznia 2017 roku, znoszące niektóre ograniczenia dla właścicieli nieruchomości prywatnych w zakresie usuwania drzew i krzewów rosnących na ich działce, nie dotyczą drzew w lasach”.
Zasady wyrębu drzew z terenów leśnych regulują przepisy ustawy o lasach, a nie ustawy o ochronie przyrody. W pierwszym przypadku ciągle trzeba starać się o pozwolenie od gminy na wycinkę. Za złamanie tej zasady grożą grzywny, które ustala sąd. To nie oznacza, że nie łamie się też przepisów dotyczących niezalesionych działek. Na miejscu, po interwencji mieszkańców, zjawiają się strażnicy miejscy lub policjanci. Mają zmierzyć drzewa i sprawdzić, czy na ich usunięcie zgoda nie była potrzebna. Prawo nie wymaga pozwolenia na wycinkę drzew, których obwód pnia na wysokości 1,3 m nie przekracza 50 lub 100 cm (w zależności od gatunku).
Niestety, robotnicy ścięte drzewa szybko tną na mniejsze kawałki i układają w stosy. Ciężko wtedy stwierdzić, jaką grubość miał pień na danej wysokości. Wiele wycinek prowadzonych jest po zmroku, co utrudnia kontrole. Trudno wtedy również sprawdzić, czy nie naruszono gniazd ptaków w okresie lęgowym, który już się zaczął. Ponadto władze miasta o wielu wycinkach po prostu nie wiedzą.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska