Radwańska znów gra świetnie i znów zachwyca. Sobotni pojedynek z Vandeweghe, choć przegrany, można chyba uznać za jej najlepszy w tym roku. Krakowianka dała swoim fanom mnóstwo satysfakcji, przeciwstawiając mocno uderzającej piłki rywalce spryt, inteligencję i wielkie wyczucie w grze.
Żaden gem w tym meczu nie był oddany za darmo, w każdym walka toczyła się na wysokim poziomie. Może za wyjątkiem samego początku spotkania, gdy spięta Vandeweghe psuła uderzenia i słabo serwowała (przegrywała 0:3, by następnie doprowadzić do wyrównania). Gdy Amerykanka weszła w rytm, postawiła Polce bardzo wysokie wymagania. Do tej pory zdołała wygrać z Isią tylko raz, pięciokrotnie przegrywając i odnosiło się wrażenie, że te porażki mocno zapadły jej w pamięć. Gdy jednak w ogniu walki zapomniała o przeszłości, stała się jeszcze groźniejszą rywalką.
Radwańska, co nie tak nieczęste u niej, chętnie chodziła do siatki, taki sam pomysł nierzadko realizowała też Amerykanka. Było również wiele efektownych wymian z głębi kortu i slajsów, które wywoływały brawa na trybunach kortu centralnego. Koniec końców Polce nie udało się wyrównać swojego najlepszego osiągnięcia z Flushing Meadows, którym pozostaje występ w czwartej rundzie.
Vandeweghe, która zepsuła nieco wrażenie z meczu swoim aroganckim zachowaniem wobec Polki po jego zakończeniu, zagra o ćwierćfinał US Open po raz pierwszy w karierze. Jej rywalką będzie Czeszka Lucie Safarova, z którą także będzie walczyć o poprawienie bilansu meczów (1-3).
Follow https://twitter.com/sportmalopolska[/cs]