Ta droga to dla nas wszystkich jest po prostu droga życia, i to nie w jakiejś przenośni, ale całkiem dosłownie - z przekonaniem mówi Adam Kuziak, sołtys Bartnego. - Walczymy o nią już chyba ze dwadzieścia lat.
Naprawią dopiero jak drewniany most się zawali?
Droga zaczyna się w Ropicy Górnej kończy w Bartnem. Cały problem zaczyna się dokładnie w miejscu, gdzie stoi zielona tablica z napisem Bodaki. Tuż za nią jest drewniany most, a obok przeprawa w bród przez potok Bartnianka.
- Mam takie wrażenie, że cały czas traktuje się nas po macoszemu, bo niby problem dotyczy tylko jakichś 500 mieszkańców, ale przecież my też mamy prawo, żeby normalnie żyć - dodaje sołtys.
Droga jest powiatowa i ma niecałe 10 kilometrów długości. Jej pierwszy odcinek nie jest może w najlepszym stanie, ale nie stanowi większego zagrożenia. Im dalej w dolinę potoku, tym gorzej. Dla mieszkańców Bodaków i Bartnego jest oczywiste, że droga powinna być naprawiona przez tego, kto jest za nią odpowiedzialny, czyli Powiatowy Zarząd Drogowy.
- To jest takie prawdziwe komunikacyjne wykluczenie i zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa - dodaje Kuziak. - Przecież każdy przejazd przez ten mostek na granicy Bodaków choćby autobusu z dziećmi to kuszenie nieszczęścia - opowiada.
Most oznaczony jest tablicą informującą o nośności sześciu ton. Autobus to waga znacząco przekraczająca tą dopuszczalną.
- A ten bród to tak naprawdę przez kilka miesięcy w roku jest nieprzejezdny, wystarczy, że trochę popada i podniesie się stan wody w potoku - relacjonuje sołtys.
Ostanie kosmetyczne prace, które wykonano na tej drodze, dotyczyły odcinka 730 metrów już w Bartnem. Z opowieści sołtysa wynika, że jedynie 100 z nich to w miarę dobrze wykonany odcinek. Na pozostałej części po prostu położono jedynie nowy asfalt.
- Efekt był taki, że jeszcze w trakcie prac dwa zakręty się obsunęły do potoku - opowiada. - Teraz zabezpieczono je jedynie słupkami i tak ta droga wisi, kusząc los.
Choć tamta okolica to teren zdecydowanie turystyczny, to jednak brak drogi stanowi również znaczący problem gospodarczy.
Cysterny z mleczarni nie dojadą do rolników po odbiór mleka
- Tu działa blisko dwadzieścia firm, niektóre mają ciężki sprzęt - opowiada sołtys. - Ale znacznie ważniejsza jest nasze lokalne rolnictwo, prawie 40 gospodarstw wyspecjalizowanych w produkcji mleka - dodaje z dumą.
W dwóch wsiach, których problem dotyczy, produkowanych jest rocznie blisko 1300000 litrów mleka klasy ekstra. Całość produkcji odbiera od nich mleczarnia Dominik z Dąbrowy.
Średnio dziennie cysterna wywozi z Bodaków i Bartnego ponad 3500 l mleka.
- Przejeżdża w bród, bo pod takim ciężarem most by się zawalił. Ale jak popada i stan wody w potoku się podniesie, to na dojazd nie ma szans. Rolnicy muszą dostarczyć je w swoim zakresie - dodaje sołtys.
Most obiecywali im trzy lata temu, drogę obiecują za dwa lata
W połowie roku zdesperowani mieszkańcy poprosili o interwencję posła Arkadiusza Mularczyka. Przyjechał, by na własne oczy zobaczyć skalę problemu. W czasie tamtego lipcowego spotkania wójt gminy Sękowa Małgorzata Małuch zaznaczyła, że w 2013 roku gmina przygotowała na swój koszt projekt przebudowy drewnianego mostku, ale porozumienie w tej sprawie z ówczesnym starostą nie zostało zrealizowane.
Wtedy też nadleśniczy z Gorlic Józef Legutko, poinformował wszystkich, że Lasy Państwowe mają teraz prawo współfinansować budowę dróg powiatowych i gminnych, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by i w tym przypadku tak się stało. Lasy państwowe są zainteresowane stanem drogi, bo z okolicznych lasów pozyskują surowiec.
Starosta Karol Górki stwierdził natomiast, że jakiekolwiek prace będą możliwe najwcześniej w 2018 roku, po stabilizacji osuwisk, oznakowanych na przebiegu drogi.
Po tych deklaracjach nastała cisza. Przerwali ją mieszkańcy, którzy w ubiegłym tygodniu odwiedzili starostwo. Towarzyszyła im pani wójt, radni gminni i nadleśniczy Józef Legutko.
Nic na gębę, wszystkie deklaracje muszą być na papierze
- Teraz padły już bardzo konkretne deklaracje i to finansowe - relacjonuje sołtys. - Nadleśnictwo zadeklarowało 500 tys. zł, a gmina 250 tysięcy. Starosta obiecał nam, że powiat dołoży drugie tyle i uda się wyremontować, choć połowę drogi - informuje.
Gmina Sękowa mimo niezbyt znaczącego kwoto budżetu ciągle wspiera mieszkańców w ich walce o drogę do ich domów firm i gospodarstw.
- Te 250 tysięcy mieliśmy w tegorocznym budżecie - relacjonuje Małgorzata Małuch. - Na drodze nic się nie działo, więc przeznaczyliśmy je na inne cele - dodaje.
Zapewnia jednak, że gmina dołoży zadeklarowane 250 tysięcy złotych. - Od niczego nie będziemy się uchylać - dodaje Małuch.
Karol Górki starosta powiatu gorlickiego patrzy na sprawę mniej optymistycznie.
- Niestety wszystkie deklaracje, jakie dostaliśmy, są tylko słowne, ja nie mam nic na papierze - relacjonuje. - Jeśli jednak okazałoby się, że mamy taką kwotę, jaka została zdeklarowana, to oczywiście zaczniemy postępowanie przetargowe i jakiś odcinek zrobimy - kończy.
W opinii starosty droga do Bartnego jest jednak na całej długości przejezdna, choć świetnie rozumie, że mieszkańcy chcieliby, aby droga była w znacznie lepszym stanie.