Druga Galeria Leśna Janusza Mytkowicza powstała z inicjatywy Stowarzyszenia Be Active z Brzeska. Znajduje się w lesie na terenie dzielnicy Słotwina, w północnej części miasta, na trasie audioprzewodnika Lasów Państwowych, poświęconego lasoterapii. W sąsiedztwie znajduje się duży parking, kościół, skatepark, a także mural upamiętniający obie wojny światowe.
Dzięki swojemu usytuowaniu druga galeria Janusza Mytkowicza jest znacznie łatwiej dostępna. Dojazd do niej z autostrady A4 na węźle "Brzesko" zajmuje kilka minut, podczas gdy dotarcie do pierwszej galerii w lesie na terenie Górnego Okocimia zajmowało kilkanaście minut więcej i wymagało znajomości terenu lub użycia nawigacji.
Pierwsza Galeria Leśna w Okocimiu liczy 150 prac, druga, na Słotwinie - około 40 eksponatów. - Nawiązują do lasu, do zdrowia, do naszej świadomości obywatelskiej - wyjaśnia twórca.
Za swoją działalność na rzecz miasta i regionu nagrodzono go tytułem Honorowego Obywatela Miasta Brzeska.
"Drzewa wracają do lasu"
Na pomysł takiej formy eksponowania swojej twórczości Janusz Mytkowicz wpadł w okresie pandemii w 2020 roku. - Zauważyłem, że moi znajomi ulegli całkowitemu zniewoleniu. Poszli w strach, zniechęcenie, pojawiła się depresja. Postanowiłem niczym czarodziej z Hameln, który wyprowadzał szczury, wyprowadzić ludzi z domu, sprzed telewizora, z kanapy, sprzed gryzidełek. Zrobiłem kilka prac zwanych przez polonistów drzewiejami i tak się zaczęło.
Jako nośnika swoich prac używa skrawków drewna pozyskanych w tartaku. - Śledzę drzewo, jak sobie rośnie, a później zamienia się w drewno, w deseczki. Biorę to drewno i zamieniam na wyrażenia artystyczne, plastyczne, na osoby, na przedmioty. Uważam, że ten krąg się jakoś zatacza. Drzewa wracają do lasu przetworzone nieco w swoim sensie, w swoim wyrazie.
Wieszając prace, nie używa gwoździ, które ingerowałyby w pień, ale zawsze korzysta z elastycznego drutu. - Staram się, żeby nie wchodzić w konflikt z naturą w żadnym, nawet najmniejszym momencie - zapewnia.
Będą kolejne galerie leśne Janusza Mytkowicza?
Artysta z dystansem odnosi się do pytania o plany dotyczące ewentualnych kolejnych odsłon Galerii Leśnej.
- To byłaby już przesada. Jestem starszym panem, wszedłem w siedemdziesiąty ósmy rok życia. To byłby rodzaj tupetu, pomnażania w nieskończoność. Ja nie jestem McDonalds, nie muszę być w tysiącach miejsc. Takie dwa już wystarczają.
Janusz Mytkowicz przyznaje, że każda z galerii wymaga jego zaangażowania, ponieważ czynniki atmosferyczne powodują stopniowe niszczenie artefaktów. - Są różne zmiany pogody, i zima daje się we znaki, i słoty, gorąca. Drewno pracuje, pęka, farby zanikają. Na początku powiedziałem: niech tak będzie, niech wszystko przepada w swoim rytmie. Ale wytłumaczono mi, że wiele rzeczy zaprzepaściłoby się przedwcześnie i warto o nie dbać. Bardzo dużo czasu poświęcam na nowe werniksy, na pewne retusze, przewieszenia, zmianę zaczepów.