- Jeżeli chodzi o podwyżki dla nauczycieli od 1 stycznia, to w tej chwili nie ma tego w budżecie. To są na razie opowieści. Ja nie mogę przygotowywać budżetu w oparciu o opowieści - wyjaśnia prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.
Zwraca uwagę, że problem polega na tym, iż koalicja trzech ugrupowań (Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga, Nowa Lewica) może coś zrobić, kiedy będzie miała rząd.
- To będzie pod koniec grudnia, albo w styczniu. A wtedy budżet miasta już musi być, bo do końca roku powinien być uchwalony - podkreśla prezydent Jacek Majchrowski.
Przyznaje też, że dla kasy miasta korzystne jest to, iż na razie nie wprowadzono podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł.
- Ten projekt ma wejść, ale dopiero ewentualnie od kolejnego roku. Co zresztą dla samorządów jest tragiczną wiadomością. Poszczególni mieszkańcy zyskają na tym niewielskie kwoty. Natomiast wyliczyliśmy, że gdyby to miało obowiązywać, to Kraków straci ponad 600 mln zł i nie będzie już mowy o żadnych inwestycjach, bo już teraz 700 mln zł mamy mniej w związku ze zmianami dotyczącymi podatku PIT - komentuje prezydent Jacek Majchrowski.
Przypomnijmy, że projekt przyszłorocznego budżetu zakłada, iż wydatki miasta ogółem wyniosą ponad 8,5 mld zł. Z tego wydatki bieżące to ponad 7,5 mld zł - to koszty związane z edukacją i wychowaniem, komunikacją miejską, gospodarką komunalną i ochroną środowiska, pomocą społeczną. Na inwestycje w przyszłym roku zaplanowano ok. 850 mln zł, o połowę mniej niż w bieżącym roku. Gdyby od tego odjąć jeszcze 600 mln zł, to na inwestycje zostałoby ok. 250 mln zł.
– Jeśli chodzi o program inwestycyjny, przyjęliśmy zasadę, że wszystkie inwestycje, które mają podpisane umowy oraz gwarancję finasowania ze środków zewnętrznych, będą realizowane. Jest ich jednak niewiele, ponieważ te środki się wyczerpują, a my wciąż oczekujemy na uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy. Dlatego na ten moment zaplanowaliśmy w budżecie wąski zakres nowych inwestycji, to znaczy te, które są naprawdę konieczne – mówi prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.
Czy Sejm będzie maszynką do głosowania?
