Zmarła tragicznie staruszka zawsze mogła liczyć na pomoc 52-letniego mężczyzny z sąsiedztwa. Opiekował się nią i codziennie do niej zaglądał. Tak było też wczoraj.
Piątek, parę minut po godzinie 7 rano. Mężczyzna jak zawsze odwiedza staruszkę. Już od drzwi wyczuwa swąd spalenizny. Z drewnianego domku wydostaje się dym. Sąsiad w pośpiechu wybija więc szyby i wskakuje przez okno do zadymionego mieszkania.
Zza gęstej chmury dostrzega staruszkę. Kobieta jest w sypialni, leży nieprzytomna na podłodze. Sąsiad próbuje ją ratować. Kobieta nie daje jednak znaków życia. Na miejsce natychmiast zostaje wezwana straż pożarna.
- Gdy przyjechaliśmy, w domu było pełno dymu, ale pożar się nie rozprzestrzenił - relacjonuje aspirant sztabowy Jan Mól dowodzący akcją ratowniczą. - Niestety, starsza pani już nie żyła - dodaje ze smutkiem.
Staruszka dogrzewała pokój, w którym spała, małym metalowym piecykiem nazywanym "kozą". Tak było i tej feralnej nocy.
Przed każdą zimą trzeba sprawdzić stan piecyków - apelują strażacy
Nie wiadomo, z jakich przyczyn doszło do pożaru. Ogień przedostał się z piecyka na podłogę, a później na łóżko i pościel. Nadpalił ciało staruszki.
- Prawdopodobnie przyczyną zgonu było zaczadzenie. Nie znaleźliśmy dotąd śladów, które mogłyby wskazywać na udział osób trzecich w tym zdarzeniu - mówi lekarz sądowy badający sprawę.
- Biedna. Nie miała szans się ratować - wzdycha pani Maria, sąsiadka zmarłej staruszki. - Mieszkała sama, nie miała dzieci. A w ostatnim czasie podupadła na zdrowiu. Jedna z lekarek przychodziła ją badać i robiła jej zakupy - dodaje.
80-letnia staruszka jest pierwszą ofiarą tego sezonu grzewczego. Nie ma roku, by olkuscy strażacy nie ratowali ludzi z pożarów, które wybuchały przez niesprawne piecyki.
- Apelujemy do ludzi o rozsądek. Przed każdą zimą należy sprawdzić stan techniczny piecyków i drożność przewodów. Może to uchronić przed następną tragedią - ostrzega doświadczony strażak Jan Mól.