Na bobowskim rynku oraz wzdłuż przyległych do niego uliczek posadzonych zostało grubo ponad sześć tysięcy różnorakich roślin. Ziemia pomiędzy kolejnymi kępkami została zasypana drobnymi ozdobnymi kamyczkami o jasnym kolorze. Dało to efekt czystości i świeżości.
Jak w wielkim ogrodzie botanicznym
Lista gatunków jest długa, niczym nici do klockowej koronki, bo wokół fontanny z postacią Zosią koronkarką znalazło się miejsce hortensje, wrzosy, wrzośce, szałwie, a także turzyca morrowa, rozplenica, jeżówka oraz funkia w kilku odmianach i wiele, wiele innych.
- Celem projektu jest stworzenie właściwego charakteru terenu zapewniającego mieszkańcom i turystom leczenie słońcem, wypoczynek i możliwość miłego spędzenia czasu. Zaprojektowany teren ma posiadać również funkcje dekoracyjne, zapewniając tym samym wypoczynek i rekreację mieszkańcom tj. wycieczki piesze, rowerowe, spacery, zabawa z dziećmi, itp., oraz spotkań towarzyskich – podkreślali autorzy Koncepcji Zagospodarowania Terenów Zielonych, opracowanej na potrzeby Bobowej
Centrum zostało podzielone na strefy i w zależności, jak poszczególne są umiejscowione, takie rośliny zostały do nich dobrane. Ta swoista zielona rewolucja objęła także renowację fontanny z koronczarką Zosią, plac przy przychodni oraz istniejące elementy małej architektury - ławek i lamp. Wszystko jest zaopatrzone w system nawadniający, który będzie wykorzystywany w zależności od potrzeb. Zielona inwestycja to jeszcze pokłosie starań poprzednich władz gminy z ówczesnym burmistrzem Wacławem Ligęzą na czele.
Gorlice będą miały miejskiego architekta zieleni?
Bobowej pozazdrościć mogą gorliczanie. To kolejny rok, gdy miasto nie zdecydowało się na upiększające zielone inwestycje.
- W poprzednich latach ukwiecone były lampy przy ulicy 3 Maja. Na rynku, jak i w parku stały gazony z kwiatami – przypomniała Maria Piecuch, radna miejska. - Co się stało, że teraz nie ma nic - pytała.
Burmistrz Rafał Kukla nie miał dla niej, ale też dla mieszkańców miasta dobrych wieści. Zaczął od kosztów utrzymywania – podlewania i pielęgnacji.
- Wiele osób zgłaszało nam, że sadzenie bratków i innych małych kwiatków powoduje, że po niedługim czasie trzeba robić nowe nasadzenia – wyjaśniał obrazowo.
Kolejna kwestia jest również taka, że takie donice czy gazony bywały traktowane jak popielniczki, czy wręcz śmietniki.
- Przymierzamy się do tego, by nie nasadzać drobnych kwiatów, a różne ozdobne trawy – zapowiedział.
Kukla przyznał też, że rozważa zatrudnienie osoby, która mogłaby pełnić obowiązki architekta zieleni, który kreowałby różne rozwiązania w tym zakresie. Podkreślał również, że to musi być wyważenie kosztów, jakości zieleni i funkcji, jaką ma pełnić.
- Można wydać dużo pieniędzy i pięć razy w roku sadzić bratki, a ktoś, kto nie podejdzie blisko tej doniczki, to ich nawet nie zauważy, mimo iż donic betonowych będzie stało dużo – podsumował.
Kiedy w ratuszu miałaby pojawić się taka osoba, na razie nie wiadomo.
- Pani Wiesława siódmy raz zdobyła Koronę Gór Polski. To wyjątkowa sytuacja!
- Barbara Rudzińska w 20-lecie pracy: kocham ludzi, niczego w życiu nie rozpamiętuję
- Jarmark św. Piotra i Pawła w Bieczu, czyli powrót do tradycji Małego Krakowa
- Motolegendy na gorlickim rynku. Poczciwe maluszki, piękna warszawa i inne cuda
- Kwiatoń będzie miał wreszcie swojego FOG-a.
- 105 lat historii SPH Jedność. Pamiętacie Morsa i Watrę? Albo Asa?
