Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gorlicach bycie krawcem to bycie namaszczonym przez samego Boga

Andrzej Ćmiech
Księga gorlickiego cechu krawieckiego z XVI wieku, obecnie w zbiorach Muzeum PTTK w Gorlicach
Księga gorlickiego cechu krawieckiego z XVI wieku, obecnie w zbiorach Muzeum PTTK w Gorlicach archiwum
Od zarania dziejów Gorlic krawiectwo było najbardziej rozpowszechnionym zawodem w mieście. Najdobitniej o tym świadczy notatka z 1589 r. dotycząca gorlickich cechów, która wśród 35 rzemieślników reprezentujących 14 cechów wymienia 9 krawców. W tym czasie bycie krawcem zapewniało dobrobyt i znaczenie w mieście, co w zestawieniu z panującą wówczas w Gorlicach religią kalwińską było oznaką szczególnej łaski Bożej.

W latach 1588-1590 u mistrza Jana Łazanka terminował Klemens Złycas, a w latach 1606-1608 u Sebastiana Dąbrowy terminował Urban Beuthner, syn Bartłomieja, autora wybitnego dzieła Fraterna et Modesta, które zalecało powołanie wszechświatowego soboru chrześcijańskiego w celu doprowadzenia do powszechnej ugody protestanckiej. O prężności tego cechu świadczy też fakt, że gdy w 1691 r. zaistniał spór między cechami, który z nich pierwszy miał usługiwać w obrzędach kościelnych, ówcześni właściciele miasta Jan Odrowąż Pieniążek i Michał Ścibor Rylski zadecydowali "aby w usłudze kościelnej najpierw miał precedentią cech krawiecki, po nim cech kuśnierski, szewski, tkacki, kowalski, garncarski i bednarski..."

Według ksiąg cechowych w latach 1561-1780 przewinęło się przez niego 144 mistrzów. Stanowili oni trzon cechu, do mistrzostwa droga była bowiem daleka. Najpierw trzeba było zostać uczniem krawieckim. Od kandydata wymagane było ślubne pochodzenie, a po zwycięstwie kontrreformacji wyznanie rzymskokatolickie. Od synów chłopskich żądano pisemnego dokumentu zwalniającego z poddaństwa. Przyjmowanie ucznia odbywało się na wniosek mistrza.

Dalszym warunkiem było oznaczenie umownych zasad przyjęcia ucznia. Dotyczyło to utrzymania, ubrania, wynagrodzenia za naukę oraz liczby lat praktyki, która z biegiem lat się wydłużała. Było to zapewne spowodowane koniecznością doskonalenia się w rzemiośle, jak i obawą przed wzrostem konkurencji. Dowodzi tego zapis w gorlickiej księdze cechu krawieckiego, gdzie w 1605 r. pisarz cechowy zanotował "zadość uczynienie jego nauki kończy się dnia jak wyżej, roku następnego", co świadczy o dwuletnim okresie nauki. Natomiast w 1779 r. gorlicki mistrz Jonasz Karczykiewicz wyzwalał ucznia po trzech latach nauki. Ucznia traktowano jak członka rodziny. Poza nabywaniem wiadomości z zakresu uczonego rzemiosła zobowiązany był też do świadczenia pracy domowej na rzecz mistrza. Dzięki temu często był zwalniany od opłat za naukę. Obowiązywała go tylko wpłata do cechu krawieckiego. Po latach nauki przychodził czas wyzwolin i przyjęcia w poczet krawców. Następował wpis w księdze wyzwolin jak ten pierwszy w księdze wyzwolin gorlickiego cechu krawców: "Roku Pańskiego 1558 szanowny syn śp. Szymaszyków z Gorlic wyuczony został sztuki naszej krawieckiej u sławetnego Wojciech Hynka, mieszczanina gorlickiego i zadośćuczynił cechowi naszemu i mistrzowi swojemu".

Zdarzało się często, że czeladnik nie od razu otrzymywał pracę u mistrza swojego fachu w mieście, do którego przywędrował. Wtedy pracował dorywczo parę tygodni, by móc trochę zarobić i ruszał w dalszą drogę. Jeśli otrzymał pracę, musiał pozostać u tegoż mistrza przynajmniej rok. Po upływie paru lat wracał do rodzinnego miasta i mógł starać się o otrzymanie tytułu magistra, jak dawniej nazywano mistrza cechowego, a co z tym idzie, o otwarcie samodzielnego warsztatu.

Warunki, jakie powinien spełnić czeladnik, aby zostać mistrzem, określał statut. Prześledzić je możemy na podstawie zachowanego statutu bieckiego cechu krawców z 1590 r., na którym opierał się niezachowany do naszych czasów statut gorlickiego cechu. Głosi on "kto chce zostać mistrzem, ma przedłożyć sztuki swego zawodu, przyjąć obywatelstwo i wstąpić do cechu, zapłacić 2 zł i 12 gr i beczkę piwa, tudzież przedłożyć świadectwo urodzenia i nauki, a przedtem dać 6 funtów wosku". Potem następowała część praktyczna "towarzysz chcący zostać mistrzem musi najpierw przed cechmistrzami przysięgłymi i 6 mistrzami cechu wyrysować na stole według podanych miar jako próby alians sztuki: albę, ornat, kapę, habit mnisi, dek na konia, większy namiot z 2 kulami, mniejszy namiot z 1 kulą. Następnie ma powiedzieć, ile łokci materii wyjdzie na każdą sztukę i przyrzec pod przysięgą, że nikogo tych tajemnic zawodowych uczył nie będzie".

Po dopełnieniu wszystkich formalności następował wpis do księgi mistrzów "My, uznawszy jego prośbę za sprawiedliwą i godną, to chętnym duchem pozwoliliśmy i za mistrze do cechu naszego przyjęliśmy, jako dobrze wyuczonego i wyzwolonego według zwyczaju i wymagań sztuki wyuczonej. Ten wyżej wymieniony... przyrzekł wszelkie posłuszeństwo według praw i przywilejów nam danych. Wszystko cokolwiek należało do niego, w całości bractwu naszemu zapłacił". Uroczystość kończyła biesiada. Imprezy te musiały być bardzo huczne skoro Księga majsterska gorlickiego cechu krawieckiego odnotowała taką oto uchwałę: "zaniechać z tej okazji biesiad, a opłatę za przyjęcie w majsterstwo w połowie wypłacać majstrom".

Na czele gorlickiego cechu krawców, jak i w innych miastach stał cechmistrz, wybierany spośród mistrzów. Do jego obowiązków należało pilnowanie, czy bracia przestrzegają przepisów, przechowywanie dokumentów cechowych, uczestniczenie w wyzwolinach uczniów, przyjmowanie i ocenianie majstersztyków oraz udział we wszystkich uroczystościach świeckich i kościelnych. Do pomocy cechmistrz miał podcechowego i podskarbiego, odpowiadającego za gospodarkę finansową cechu. Wybory starszyzny cechowej odbywały się co roku. Nowo wybrany cechmistrz obowiązany był wydać kolację dla swoich wyborców oraz złożyć przysięgę.

Kolacja oczywiście miała miejsce w gospodzie cechowej, która w życiu rzemieślników, a zwłaszcza czeladników odgrywała bardzo ważną rolę. Była nie tylko centrum życia towarzyskiego. Tu otrzymywali opiekę wędrowni czeladnicy, tu załatwiali pracę u miejscowych mistrzów i tu nierzadko udzielano wsparcia pieniężnego potrzebującym pomocy. Wydatki te pokrywano ze skarbony towarzyskiej.

Cech regulował, w miarę swoich możliwości, antagonizmy powstałe na tle zawodowym czy zarobkowym. Dbał też o reputację, a w razie przewinień nie cofano się nawet przed stosowaniem kar cielesnych. Przykładem tego może być wydarzenie ze stycznia 1796 r. odnotowane w księgach "cechu sławetnego krawieckiego" kiedy "na doniesienie Adama Probulskiego przeciwko czeladzi Bartłomieja Wasilewicza, Dominika Potera i Jędrzeja Gotkowskiego, którzy w nocy po szynkowych domach błąkają się, hałasy, bitki robią, a w dniu 12 stycznia 1796 r. na Pańskim Domu z chłopami bili się, przekleństwa czynili i po północy, aż do trzeciej godziny czynili hałasy, dlatego cech zważywszy na ich czynność wyznacza na każdego po sześć plag". Stosowano też poważniejsze kary. Jak podają "Dekreta cechowe cechu naszego sławetnego krawieckiego" w 1788 r. jeden z krawców za nieposłuszeństwo i bunt przeciw zarządzeniom cechu został ukarany zakazem wykonywania rzemiosła, dopóki nie okaże skruchy.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska