Kim są foliarze? To zwolennicy teorii spiskowych, którzy w strachu przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym, robią sobie i noszą czapki z folii aluminiowej. Czy tacy osobnicy istnieją naprawdę? Trudno stwierdzić – na pewno wyznawców teorii spiskowych nie brakuje w internecie, który stał się ich prawdziwym matecznikiem. Nic więc dziwnego, że fenomenem tym w końcu zainteresowało się kino. Pierwszym polskim reżyserem, który podejmuje ten temat, jest krakowski twórca Michał Tylka, którego debiutancki film pełnometrażowy „Wujek Foliarz”, właśnie trafił na ekrany naszych kin.
Genezy tej produkcji trzeba szukać osiem lat temu. To wtedy młody reżyser sięgnął po internetową opowiastkę „Fanatyk” autorstwa Malcolma XD, która opowiadała o relacji zapalonego wędkarza z jego synem. Krótkometrażówka spodobała się i stała się swego rodzaju viralem, żyjącym swoim własnym życiem. Wtedy Tylka wpadł na pomysł, aby wykorzystać wątki z „Fanatyka” i przygotować na ich bazie swój pełnometrażowy debiut. Tak też się stało i powstał scenariusz, którego głównym bohaterem został wspomniany syn fanatycznego wędkarza. Kolejne lata zajęły reżyserowi zebranie funduszy na realizację pomysłu, w końcu film trafił właśnie na ekrany polskich kin.
Dwudziestoparoletni Kuba jest typowym, młodym mieszczuchem: mieszka na wielkim osiedlu i lubi sobie zapalić trawkę. Kiedy po raz kolejny zostaje przyłapany na jej posiadaniu przez policję, trafia do zamkniętego ośrodka terapii uzależnień. Tam nawiązuje bliską relację z urodziwą i wielce niegrzeczną pacjentką, ale niespodziewanie zostaje porwany przez dawno niewidzianego wujka.
Gdy budzi się w piwnicach jego domu, okazuje się, że krewny w międzyczasie stał się przysłowiowym foliarzem – czyli radykalnym wyznawcą teorii spiskowych. Mało tego: ma trójkę bliskich współpracowników, z którymi założył internetową telewizję Prawda TV. Głównym celem jej działalności jest wykrycie machlojek lokalnego burmistrza, który ich zdaniem objął stanowisko na drodze wyborczego oszustwa. Kuba potrzebny jest wujkowi, aby zinfiltrować środowisko lokalnych władz. Zmuszony szantażem chłopak zamienia się w wiejskiego Jamesa Bonda.

Tak pomysłowo skonstruowana fabuła mogłaby być pretekstem do bezceremonialnego wyszydzenia zwolenników teorii spiskowych. Tymczasem nic bardziej mylnego: Tylka przedstawia tytułowego wujka z łagodną ironią, ukazując go jako nieszkodliwego wariata, który ma swoje dziwactwa, ale dzięki nim jest autentycznym oryginałem. Podobnie prezentuje się galeria jego pomocników: dawny komunista Pułkownik czy uduchowiona ezoteryczka Barbara. Śmiejemy się z nich, ale jednocześnie darzymy ich sympatią. Jeszcze inne światło na postacie te rzuca finał filmu, kiedy to niespodziewanie okazuje się, że w ich fantazjach tkwi ziarno prawdy.
Satyryczne ukazanie wielbicieli teorii spiskowych to tylko jeden z wątków filmu. Nieco inny wprowadza postać Kuby. Oto bowiem młody chłopak z miasta trafia na wieś, na której bywał dawno temu jako nastolatek, odwiedzając swego wujka w wakacje. Początkowo jest wkurzony, nie podoba mu się, że wokół jest cisza i spokój, brakuje mu wielkomiejskiego zgiełku i kumpli z osiedla. Z czasem jednak zaczyna inaczej patrzeć na wujka i jego wieś. Wtedy film zamienia się w ciepłą opowieść o porozumieniu pomimo pokoleniowych różnic i sentymentalnym powrocie do krainy dzieciństwa.
To właśnie takie ujęcie tematu sprawia, że Tylka odchodzi od abstrakcyjnego humoru ze wspomnianego „Fanatyka” w stronę bardziej pogodnej opowieści, bliższej filmom w rodzaju „U pana Boga w ogródku” niż serialowi „Emigracja XD”. Młodych ludzi, wychowanych na ciętych i złośliwych komentarzach w internecie może to nieco rozczarować. Tylka jednak wie co robi – dzięki złagodzeniu satyrycznego ostrza, jego film wykracza poza pokoleniowy wygłup i zamienia się w inteligentną rozrywkę o bardziej uniwersalnym tonie.
Pomaga mu w tym świetna obsada. Krakowski aktor Mikołaj Kubacki po raz kolejny potwierdza w roli Kuby, że nieprzypadkowo wyrasta w ostatnich latach na prawdziwą gwiazdę swego pokolenia. Adam Woronowicz początkowo grywał świętych („Popiełuszko. Wolność jest w nas”) i psychopatów („Czerwony pająk”), dziś jest przede wszystkim aktorem komediowym – i jako wujek-foliarz pokazuje, że potrafi zagrać wszystko. Na drugim planie mamy całą galerię sław: Katarzynę Figurę, Andrzeja Grabowskiego, Piotra Adamczyka i Mariana Dziędziela. I każda z tych gwiazd świetnie sprawdza się w swej małej roli.
„Wujek Foliarz” wzbudza więc generalnie pozytywne emocje. Tak udany debiut sprawia, że z ciekawością będziemy obserwować dalsze poczynania krakowskiego reżysera. Może Michał Tylka wyspecjalizuje się w komedii i stanie się następcą Juliusza Machulskiego?