https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W kraju poetów. Krakowski bard Limboski wystąpi 28 listopada w Cafe Szafe

Paweł Gzyl
Limboski
Limboski Materiały prasowe
Choć mieszka w Berlinie, nadal uznajemy go za krakowskiego barda. Tu zaczynał i tu zdobył popularność. Liboski wystąpi z Solo Actem 28 listopada o godz. 20 z programem "W kraju poetów" w Cafe Szafe w Krakowie.

Limboski jest jedną z najciekawszych postaci na polskiej scenie alternatywnej. W tekstach obserwator subtelności międzyludzkich relacji, na scenie zaś drapieżne zwierzę koncertowe z charyzmą i własnym, rozpoznawalnym stylem. Jego specjalnością jest akustyczny blues i folk, choć z powodzeniem wykonuje z zespołem Limbo psychodelicznego rocka. Występował zarówno na ulicach, jak i znanych klubach.

- Najwięcej grałem na ulicy w Berlinie, gdzie trochę mieszkałem. Kiedy tam przyjechałem, okazało się, że mogę bez problemu występować na ulicy i w klubach. Dlatego grałem non-stop w małych kawiarniach i knajpach do kapelusza, zarabiając na tym przyzwoite pieniądze. Podobnie było z występami na ulicach. To jest fajne, bo można zarobić trochę grosza i ma się poczucie, że jest się poza systemem - mówi piosenkarz.

Zadebiutował w 2010 roku płytą „Cafe Brumba”. Był dwukrotnie nominowany do Fryderyków za albumy „Tribute to Georgie Buck” i „Poliamoria”. W 2018 roku wystąpił podczas trasy koncertowej „Męskie Granie”. Jego najbardziej znanym przebojem jest piosenka „W trawie”. W 2011 r. pojawił się wraz z zespołem w programie telewizyjnym "Must Be the Music. Tylko muzyka", dochodząc do półfinału.

- Na pewno w tym, co robię jest jakiś powiew hipisowskich idei. Pragnienie wolności, zainteresowanie duchowością i tęsknota do wolnej miłości. Ale prawdziwe hipisi to przecież wyjątki. Spotkałem paru takich w życiu i byli raczej outsiderami. Te idee się rozczłonkowały i przeniknęły do popkultury w dawce homeopatycznej - deklaruje muzyk.

Podczas koncertów solowych, Limboski śpiewa, gra, beatboxuje i prezentuje autorską choreografię. Zapętlone riffy i improwizowane fragmenty wciągają słuchaczy w czasami mroczny, a czasami wręcz stand-up’owy klimat, a od czasu do czasu pojawiają się tu elektroniczne bity, które podrywają publiczność do tańca – w końcu artysta mieszka w Berlinie, światowej stolicy clubbingu.

- Wyjechałem z Krakowa po wybuchu pandemii. Znalazłem się w Berlinie z poczuciem wielkiej niewiadomej. Sytuacja była wtedy dosyć dramatyczna. Skończyły się koncerty i wiedziałem, że będę musiał pójść do pracy. Tak też się stało. Przez jakiś czas wykonywałem w Berlinie pracę fizyczną. A potem zacząłem wykładać na tutejszym BIMM University. Bardzo sobie to chwalę - podkreśla wokalista.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska