- To niesamowite jak ważnym twórcą był Fredro, ważnym dla polskiej duszy, która jest bardzo smutna i obciążona miazmatami śmierci. A Aleksander Fredro jest poetą wolności, radości, szczęścia, dobrego samopoczucia, ale wszystko to w konkretnym celu - uradowania tej udręczonej polskiej duszy - mówił Krzysztof Jasiński, dyrektor Teatru STU.
"Fredrusie" jak tak nazwał ich pół wieku temu prof. Bogdan Zakrzewski, jeden z najwybitniejszych polskich fredrologów, spotykają się w niej lub bardziej licznych grupach przy wielu okazjach. Rok Fredry to okazja wyjątkowa, do Krakowa przyjechało więc blisko siedemdziesięcioro potomków komediopisarza. Najmłodsi to prapraprapraprawnukowie autora "Zemsty".
- To jest wydarzenie wyjątkowe, bo to nasze przedstawienie odbywa się na scenie teatru, ale w rodzinnym gronie przy różnych okazjach często odgrywamy takie scenki czy żarty rodem z komedii naszego dziadka. Zawsze świetnie się przy tym bawimy. Tak się działo od kiedy pamiętam - mówi Aleksander Naganowski, prapraprawnuk Fredry. - Staramy się - na tyle, na ile umiemy, śmiać z rzeczy poważnych, pamiętać o tym, by zachować zdrowy dystans tak, jak próbował to robić Fredro w swoich czasach.
Na scenie Teatru STU "fredrusie" wraz z aktorami i przyjaciółmi teatru wystawili performance "Zemsta moto-bikerska" na motywach "Zemsty" autorstwa aktorki Teatru Starego Beaty Malczewskiej, wyreżyserowany przez Artura "Barona" Więcka. Wieczór zakończyła zaś "Zemsta" z Danielem Olbrychskim w roli Cześnika, Beatą Rybotycką w roli Podstoliny i Łukasza Rybarskiego jako Papkina.
Zakończenie Roku Fredry to jednak nie koniec działań zwiazanych z propagowaniem twórczości autora "Ślubów panieńskich".
- Fredro co prawda umarł w 1876 roku, ale jakby nie umarł. Mówimy, że Fredro jest wiecznie żywy, ale my o tym wiedzieliśmy przez te prawie 150 lat, które minęły od jego śmierci, ponieważ on jest wciąż żywy w naszym domu - mówił Maciej Szeptycki, jeden z potomków komediopisarza. - W XXI wieku szukaliśmy pomysłu na to, jak sprawić, by Fredro wciąż żywy w teatrze miał też swoje miejsce - nigdy nie powstało w Polsce muzeum Aleksandra Fredry - wśród jego potomków narodził się pomysł takiego miejsca, który nazwaliśmy domem - bo to my jesteśmy tym domem Aleksandra Fredry. Choć ten dom materialny został zniszczony, bo taka była historia Polski XX wieku, powołaliśmy społeczną instytucję Dom Komedii Aleksandra Fredry.
Dom Komedii powstaje z inicjatywy Macieja Szeptyckiego w Łuszczowie w województwie lubelskim. Łuszczowski zespół pałacowo-parkowy należał od końca XIX wieku do potomków Aleksandra Fredry, zawieruchy historii doprowadziły go do całkowitego upadku - dziś ruiny ponownie należą do rodziny, która postawiła sobie za cel przywrócenie ich do stanu, który mógłby mieścić muzeum Aleksandra Fredry.