- Klasa i ranga przeciwnika spowodowały, że u moich zawodników wyzwoliła się duża adrenalina. Zrobiliśmy krok w stronę awansu, ale jeszcze nie jesteśmy w półfinale - powiedział szkoleniowiec Podbeskidzia Robert Kasperczyk, starając się tonować radosne nastroje. Piłkarze "Górali" i tak wiedzieli jednak swoje.
- Radość po tym zwycięstwie jest ogromna - powiedział pomocnik bielszczan Marek Sokołowski. - Cieszymy się nie tylko z wygranej, ale także z naszego stylu gry. Zwłaszcza pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo dobra, bo zepchnęliśmy wtedy Wisłę do głębokiej defensywy. Psychicznie jesteśmy, jako zespół, bardzo mocni, ale wygrana w Krakowie z wiceliderem ekstraklasy jeszcze nas dodatkowo podbudowała.
- Mnie przede wszystkim ucieszyło to, że to nie było przypadkowe zwycięstwo - stwierdził prezes Podbeskidzia Janusz Okrzesik. - Musimy jednak pamiętać, że jest to dopiero półmetek ćwierćfinałowej rywalizacji. Rewanż gramy w Bielsku-Białej, ale Wisła jest na tyle mocnym zespołem, że na pewno nie powiedziała jeszcze w Pucharze Polski ostatniego słowa. Nie będę więc już teraz martwił się, gdzie ewentualnie będzie grać Podbeskidzie w kwalifikacjach Ligi Europejskiej, bo przecież jeszcze nie zdobyliśmy PP.
W Bielsku już dawno ustalono jednak premie, jakie mogą dostać piłkarze za pucharowe występy. Pieniądze zostaną wypłacone dopiero po tym, jak "Górale" zakończą udział w tych rozgrywkach. Zasada jest prosta - im dalej zajdzie drużyna, tym większą kwotę dostanie do podziału. Piłkarze będą także partycypować w premiach, które klub dostanie z PZPN. Awans do półfinału związek wycenił na 40 tys. zł, ale już finalista dostanie 100 tys., a zdobywca PP aż 400 tys., więc jest się o co bić.
- Mecz z Wisłą to było święto, ale teraz powtarzam piłkarzom, że najważniejsze jest sobotnie spotkanie z Kolejarzem Stróże w lidze, bo przecież wszyscy w Bielsku-Białej marzymy o pierwszym w historii awansie do eks-traklasy - dodał prezes Okrzesik.