Półki uginające się pod ciężarem tuczących batoników, ociekających tłuszczem chipsów, niezdrowych, gazowanych napojów - tak obecnie wygląda asortyment większości szkolnych sklepików w Tarnowie.
Dzieciaki na każdej przerwie tłumnie oblegają te punkty. Rodzice nie są w stanie tego kontrolować, a skutki dla zdrowia uczniów są opłakane. Z danych Najwyższej Izby Kontroli wynika, że w regionie niemal co piąte dziecko ma nadwagę.
- Wielu rodziców daje dzieciom kieszonkowe na zakup drugiego śniadania, bo nie ma czasu na przygotowanie im posiłku w domu - mówi dr Katarzyna Wolnicka z Instytutu Żywności i Żywienia. Tymczasem kupowane przez dzieci w sklepikach produkty spożywcze, głównie słodycze i napoje gazowane, nie mają takiej wartości odżywczej jak śniadanie czy obiad. Takie zakupy daleko odbiegają od zaleceń żywieniowych dla młodzieży.
Według przedstawicielki IŻŻ dyrekcje szkół powinny w większym stopniu wpływać na asortyment produktów spożywczych sprzedawanych w sklepikach szkolnych. Może tak się stać m.in. przez stawianie wymagających kryteriów przy podpisywaniu umów z osobami prowadzącymi sklepiki szkolne.
Podobny pomysł rzuciła premier Ewa Kopacz. Już od przyszłego roku ze sklepików szkolnych ma zniknąć "śmieciowe jedzenie". W zamian uczniowie mogliby kupić produkty, które wcześniej zatwierdzą władze szkoły wspólnie z rodzicami.
Wprowadzenia zakazu sprzedaży jedzenia typu fast food w sklepikach już w styczniu 2012 roku domagał się od ministrów zdrowia i sportu poseł Robert Wardzała (PO). - Moja interpelacja w tej sprawie była odpowiedzią na raport NIK na temat rosnącej liczby dzieci z problemem otyłości - mówi poseł. - Projekt ustawy idzie w dobrym kierunku i cieszę się, że może zostać zrealizowany. Sprawdziliśmy, jakie jedzenie dziś mogą kupić dzieci w tarnowskich podstawówkach. W części z nich bardzo trudno jest znaleźć cokolwiek zdrowego do zjedzenia. Praktycznie we wszystkich dominują słodycze, chipsy i słodkie napoje.
Zwykły batonik można tu kupić za 1,2 zł. Za tę cenę można w sklepiku nabyć aż sześć jabłek, więc cena nie jest problemem, ale jakość jedzenia.
W żadnej ze szkół nie trafiliśmy na sklepik, w którym dałoby się kupić wyłącznie zdrowe i pełnowartościowe produkty. Część szkół już dziś pracuje jednak nad poprawą wartości produktów, które kupują uczniowie.
- W naszej szkole - obok słodyczy dzieci mogą kupić świeże owoce, kanapki, sałatki, a także koktajle i jogurty - mówi Aneta Święch, wicedyrektorka z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1. Od dawna konsultuje z rodzicami, co powinno być sprzedawane w sklepiku.
- Dlatego wycofaliśmy z niego chipsy ziemniaczane - zaznacza. Eksperci od zdrowego żywienia podkreślają, że dzieci można nauczyć dobrych nawyków żywieniowych.
- Kanapki czy sałatki z powodzeniem mogą zastąpić słodycze, trzeba je tylko podać w atrakcyjny dla dzieci sposób - mówi Magdalena Depa, która zajmuje się przygotowywaniem dietetycznych posiłków dla szkół.