Petycję do burmistrza Mateusza Klinowskiego podpisały: pielęgniarki, sprzątaczki, pracownicy administracji i lekarze.
Domagają się przywrócenia przystanków dla busów na placu Kościuszki, które zlikwidowano od 1 marca. Tłumaczą, że po wprowadzeniu zmian mają trudności z dotarciem na czas do pracy.
Pielęgniarki twierdzą, że teraz niektóre z nich - mieszkanki okolicznych wiosek, muszą wstawać do pracy nawet o dwie godziny wcześniej niż do tej pory, by jechać wcześniejszymi busami do dworca autobusowego w Wadowicach. Tam przesiadają się do darmowego autobusu, który dowozi je na przystanek na placu Kościuszki, znajdujący się tuż przy szpitalu.
- Problem jest też z powrotem z pracy wieczorami - mówi Agata Leja, portierka ze szpitala.
Autorzy petycji zapewniają, że domagają się powrotu busów pod szpital także w imieniu swoich pacjentów.
- Dla starszych, schorowanych ludzi jest to naprawdę udręka. Jeśli miejski autobus nie dowiezie ich na czas na dworzec autobusowy, muszą tam czekać na następny bus, a przecież do wsi pod Wadowicami nie jeżdżą zbyt często. Pacjenci wiele razy prosili nas o interwencję u władz miasta - mówi Zenona Moskwa, starsza pielęgniarka z oddziału diagnostycznego.
Pielęgniarki zapewniają, że wystarczy, by była zgoda na zabieranie i wysadzanie pasażerów prywatnych busów pod szpitalem. - Nie muszą zatrzymywać się na przystanku dłużej - mówią.