Wczoraj o godzinie 9 z inicjatywy uczniów w wadowickiej bazylice odprawiono mszę w intencji wszystkich ofiar wypadku. Za dusze zmarłych modlili się licznie przybyli koledzy, uczniowie i rodziny ofiar wypadku. Dyrektorka Zespołu Szkół nr 3, Jolanta Satława, przyznaje, że wiadomość o śmierci jej uczennic bardzo nią wstrząsnęła.
- To trudne dla nas chwile. Takie zdolne dziewczyny, bardzo dobrze zapowiadające się zawodowo. Bóg postanowił je jednak zabrać do siebie - mówi smutno. Oliwia, koleżanka Magdy i Agnieszki, gdy dowiedziała się o ich śmierci, była w szoku. Razem z nimi bawiła się na dyskotece i razem z nimi wracała. Wysiadła z samochodu jednak wcześniej, przed swoim domem w Tomicach. Oliwia tak jak i pozostali koledzy z klasy tragicznie zmarłych dziewczyn była wczoraj na mszy. Do szkoły jednak nie była w stanie pójść.
- Uczniowie, gdy tylko dowiedzieli się o wypadku w czwartek rano, od razu byli przekazani pod opiekę pedagoga szkolnego i katechety. Po lekcjach odbierali ich rodzice. W piątek natomiast cała klasa była pod opieką psychologa - mówi Jolanta Satława. Uczniowie najpierw minutą ciszy uczcili śmierć koleżanek, a później przygotowali specjalną gazetkę. Na niej zawisły zdjęcia uśmiechających się dziewczyn Agnieszki i Magdy. Przed nimi stoi bukiet białych kwiatów i wielki znicz.
- Znałem je bardzo dobrze, to były wesołe, uśmiechnięte dziewczyny. Nie chodziliśmy razem do klasy, ale na przerwach często rozmawialiśmy. Nigdy nie przechodziły obojętnie - opowiada Piotr Mika z ZS nr 3 w Wadowicach.
Pogrzeb dziewczyn ma odbyć się w najbliższą niedzielę w kościele parafialnym we Frydrychowicach. Msza żałobna rozpocznie się o godzinie 14. Natomiast pogrzeb Wojtka będzie w sobotę w kościele parafialnym w Choczni o godzinie 13.
Tymczasem prokuratura w Wadowicach prowadzi śledztwo w sprawie przyczyn tragicznego wypadku.
Wyniki z przeprowadzonych sekcji zwłok mają być znane w przyszłym tygodniu i dadzą odpowiedź, co było bezpośrednią przyczyną śmierci oraz czy kierowca był trzeźwy.
Jak na razie udało się ustalić śledczym, że kierowca jechał około 60 kilometrów na godzinę i wpadł w poślizg. Nie zdołał opanować samochodu, który z impetem wpadł do potoku Frydrychówka. - Sprawę zbada też biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków, który ustali czy samochód był sprawny - dodaje Jerzy Utrata, prokurator.