Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczą, by odzyskać to, co odebrała im choroba

Katarzyna Janiszewska
Andrzej Orczykowski cudem przeżył groźny wypadek motocyklowy. Głowa w okolicy czoła została zmiażdżona. Dzięki rehabilitacji chodzi o kulach
Andrzej Orczykowski cudem przeżył groźny wypadek motocyklowy. Głowa w okolicy czoła została zmiażdżona. Dzięki rehabilitacji chodzi o kulach Adam Wojnar
Ich życie zmieniło się w mgnieniu oka. Andrzej miał groźny wypadek. Marianna zachorowała na Parkinsona, a Wacław przeżył wylew. Nie poddali się jednak. Dzień w dzień wytrwale ćwiczą pod okiem rehabilitantów. Mimo bólu i zniechęcenia walczą, by znów żyć i mieć kontakt ze światem - pisze Katarzyna Janiszewska

Samochód nadjechał nagle, nie wiadomo skąd. Ułamek sekundy nieuwagi kierowcy odwrócił życie Andrzeja Orczykowskiego o 180 stopni. Nie było już ucieczki, ratunku, gdy bezwładnie koziołkował po asfalcie. Diagnoza: uraz wielonarządowy czaszkowo-mózgowy. Głowa w okolicy czoła została kompletnie zmiażdżona. - Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, żadnych, nawet pół procenta - opowiada Magdalena Orczykowska, drobna, delikatna blondynka. - Czekałam tylko na telefon ze szpitala z tą najgorszą wiadomością. Ale mąż się nie poddawał.

Czytaj także:**Lucky ginął z głodu. Nikt nie reagował **

Wypadek

Był ciepły, sierpniowy dzień w 2009 r., kiedy Andrzej wybrał się na feralną motocyklową przejażdżkę. Z wykształcenia ekonomista, z zawodu technik dentystyczny. Bardzo wysportowany: od dzieciństwa narty, rower, górskie wycieczki. Każdą wolną chwilę spędzał aktywnie. Interesowała go historia Krakowa, zaczytywał się w niej. W domu czekała na niego śliczna, kochająca żona, która niedawno urodziła mu drugą córeczkę. Czego można chcieć więcej? Przez dwa i pół miesiąca Andrzej był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Oddychał za niego respirator. Stracił połowę swojej wagi, została sama skóra i kości. Wszystko trzeba było odbudowywać od zera. Od tamtej chwili nie było dnia bez rehabilitacji. Ciągła walka: najpierw o życie. Później o to, aby podniósł rękę, zgiął łokieć. Dalej, żeby usiadł. Siedział, ale jakoś tak koślawo, jakby bezwiednie. Następnie, aby to siedzenie przybrało formę, aby mięśnie trzymały prawidłową postawę.

Rehabilitacja

Przez okno wpadają ciepłe promienie zimowego jeszcze słońca. Jest cicho, jasno i przytulnie. Przy ścianach drewniane drabinki i poręcze, obok materace i wielkie, czerwone piłki. - Prawa noga w bok i lewą dostawiamy, o właśnie, o to chodzi! Bardzo dobrze, i jeszcze raz - rehabilitanci instruują swoich podopiecznych. - A teraz przekładamy piłkę pod biodrami, w tę i z powrotem. Jak jest za trudno, to możemy zrobić mniej powtórzeń. Oddział dziennej rehabilitacji neurologii przy ul. Botanicznej. Pacjenci po udarach i urazach mózgu dochodzą tu do siebie. Ćwiczą to, czego w wyniku choroby zapomnieli: chodzenie, mówienie, rozumienie. 36-letni Andrzej Orczykowski to wysoki, postawny brunet. Wsparty na kulach, z niewielką pomocą terapeutów, uśmiechnięty, przemierza teraz salę. Pierwszy raz przyjechał tu na wózku. Kiedy stawiał swoje pierwsze po wypadku kroki, wszyscy mu kibicowali i liczyli ile zrobi okrążeń. - W innych, dużych szpitalach pacjenci traktowani są przedmiotowo - uważa Magda Orczykowska. - Tu grupa jest niewielka, miejsce kameralne, intymne. Mogą więc czuć się swobodnie. Zespół lekarski jest młody, to ludzie w naszym wieku, ale wszyscy to świetni fachowcy. Do każdego podchodzą indywidualnie - nie może się nachwalić.

Czytaj także:**Gdy mamusią zostaje mała dziewczynka**

Postępy

Magda nie opuszcza męża na krok. Kiedy on przez kilka godzin ćwiczy pod okiem rehabilitantów, ona cierpliwie czeka na korytarzu. Dziś Andrzej nie potrzebuje już wózka, można z nim porozmawiać na każdy temat. - Staram się angażować go we wszystko, bo każdy ruch to forma ćwiczeń - tłumaczy. - Pierwszy przełomowy moment, to kiedy podszedł do lodówki i sam zrobił sobie śniadanie. To, na co miał ochotę, a nie co ktoś mu podał na talerzu. Sam się ubiera, zajmuje dziećmi, czasem nawet daję mu ziemniaki do obrania. Tylko muszę brać poprawkę na czas - uśmiecha się. - Mąż też widzi swoje postępy. Dla niego to jest niesamowite, że sam idzie, że nie potrzebujemy już dodatkowych osób do pomocy.

Trening pamięci i mowy

Dzień na oddziale zaczyna się o godz. 8, kończy o godz. 12. W czasie gdy jedni pacjenci poprawiają swoje możliwości ruchowe, inni trenują wymowę, zapamiętywanie, zręczność. Jednym z najczęstszych skutków udaru mózgu jest afazja. Człowiek traci zdolność mowy, wypowiadania swoich myśli, nie rozumie, co mówią inni. Często, nawet gdy rozumie, ma problemy z artykulacją. Małgorzata Bisula, logopeda, pomaga pacjentom odzyskać kontakt ze światem. Na komputerze pokazuje się zdjęcie, chory musi poprawnie nazwać przedmioty, albo znaleźć grupy takich samych rzeczy: owoców, figur geometrycznych. "Gdzie jest chleb"? - pyta maszyna. "Gdzie pani kroi chleb?", "Gdzie ktoś sprząta?". Chory trenuje też sam narząd mowy. Na ekranie kobieta wydyma usta, rozciąga wargi, wystawia język w lewo, w prawo, a pacjent to powtarza. - Komputery nas wspierają, ale kontakt z drugim człowiekiem to podstawa - podkreśla Bisula.

Niezgrabne ruchy

W tym samym czasie w drugiej sali odbywa się trening pamięci, skojarzeń, uwagi. Niektóre programy przypominają gry komputerowe. Pacjent na ekranie komputera odkrywa obrazek i szuka identycznego, musi zapamiętać, jaki odsłonił wcześniej. W innym ćwiczeniu sumuje liczby wzdłuż, wszerz i po przekątnej, zapamiętuje listę słów, układa wyrazy z liter, po opisie zgaduje, o czym mowa. 70-letnia Marianna siedzi przy komputerze i próbuje znaleźć dwa identyczne kwadraty.
- A to wcale nie takie proste, symbole w środku są bardzo małe, wystarczy, że jeden się nie zgadza i wyskakuje błąd - tłumaczy.

Całe życie przepracowała w rolnictwie. Od kilku lat cierpi na chorobę Parkinsona. Najpierw ruchy stały się trochę powolniejsze, jakby niezgrabne. Ręce zaczęły drżeć, aż w końcu prawa ręka zupełnie przestała jej słuchać. Marianna przez godzinę ćwiczy więc na materacu, z piłką, na przyrządach, z drążkiem, z kijkami. - Przy niektórych ćwiczeniach trzeba się bardzo wysilić - nie ukrywa. - Ale wszystkie chętnie robię, nie ma takich, których bym nie lubiła. Wiem, że to dzięki nim w dużym stopniu udało mi się odzyskać sprawność. Inaczej jeździłabym dziś na wózku inwalidzkim.

Odzyskać stracone

Wacław Stokłosa, prawnik, jeszcze rok temu opracowywał skomplikowane analizy ekonomiczne dla swoich klientów. Inteligentny, oczytany, wykształcony. Czasem tylko w rozmowie zdarzy się, że zabraknie mu słowa. Nie denerwuje się wtedy, ale spokojnie szuka w pamięci czegoś, co jeszcze niedawno tam było. To jedyne, co zdradza, że przeszedł groźną chorobę. Przez wiele lat cierpiał na arytmię. Wada serca była tak poważna, że konieczne było wszczepienie rozrusznika. To wywołało udar mózgu, a w dalszej kolejności paraliż prawej strony ciała i afazję. Dzięki lekom część urazów cofnęła się. - Ale muszę ćwiczyć dalej, by obudzić to, co było kiedyś, a znikło - mówi Wacław. - To dopiero trzeci tydzień rehabilitacji, a już czuję poprawę. Łatwiej mi wykonywać różne czynności. Nie biegam, ale z tym da się żyć. Piszę na komputerze, ale charakter pisma zawsze miałem paskudny - uśmiecha się.

Zagłosuj na Najbardziej Wpływową Kobietę Małopolski
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Ostry seks w Krakowie: szpital i więzienie
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Pawła Kołodzieja jeszcze nikt nie pokonał. Jak będzie teraz?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska