Środek osiedla św. Jana. Na odnowionej ścianie bloku wielki, wulgarny napis. Widać, że jego autor działał spontanicznie, ale też, że ma spore problemy z ortografią. - Takich napisów jest, niestety, jeszcze więcej. Chuligani wykorzystują każdą wolną ścianę - przekonuje Ireneusz Dudek, przewodniczący osiedla.
Spacerując pomiędzy blokami, widać, że większość elewacji ozdobiona jest bezsensownymi napisani. - To problem, który ostatnio bardzo eskalował na terenie niemal całego miasta - mówi Leszek Machaj, rzecznik prasowy KPP w Bochni.
Na komendę policji zaczęli zgłaszać się właściciele prywatnych budynków, które zostały zniszczone. Straty w takich przypadkach bywają różne. - W naszym to 2 tysiące złotych, na tyle oszacowaliśmy szkody na osiedlowych budynkach - wylicza Andrzej Drozd, administrator spółdzielni w Bochni.
Sprawcy zniszczeń nadal są bezkarni. - Ciężko jest ustalić, kto ponosi winę, jeśli delikwenta nie przyłapiemy bezpośrednio na malowaniu ścian. Na razie nic nikomu nie możemy udowodnić - przekonuje Leszek Machaj.
Osobie, która dopuści się takiego przestępstwa, grozi nawet pięć lat więzienia. Krzysztof Tomasik, komendant SM w Bochni uważa, że ten problem rozwiąże monitoring. - Kamery raz na zawsze wyeliminują grafficiarzy z Bochni - zapewnia szef strażników. - Pierwsze z nich mają być zamontowane jeszcze w tym roku - dodaje.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+