https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"What is 'kropka'? I must consulting this with burmistrz"

Katarzyna Ponikowska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Grzegorz Mehring
Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" postanowili sprawdzić, czy da się załatwić sprawę w urzędzie w języku angielskim. Wybraliśmy 10 urzędów w miastach i gminach Małopolski zachodniej, które współpracują z firmami zagranicznymi, mają strefy ekonomiczne i zarabiają na turystyce, teoretycznie więc ich pracownicy powinni porozumiewać się w języku angielskim. Okazuje się, że nie jest to takie proste, bo osoby pracujące w sekretariatach ( a to ich numery są podane jako główne na stronach urzędów) często nie znają nawet podstaw angielskiego.

"Dzwonię z Ukrainy"
Przedstawiam się jako Nadja Bakunowicz, reprezentująca dużą ukraińską korporację zajmującą się produkcją i sprzedażą maszyn i regałów magazynowych. Opowiadam prostym angielskim o tym, że nasza firma szuka miejsca, gdzie moglibyśmy wybudować nowy magazyn. Poszukuję informacji o ekonomicznych strefach.

Dzwonię do Bukowna, gdzie chwalą się strefą gospodarczą. Na pytanie, czy moja rozmówczyni umie mówić po angielsku, słyszę krótkie: "no". Proszę więc o przełączenie do kogoś, kto mówi. Słyszę westchnienie, a po nim muzyczkę. Czekam więc... Po chwili odzywa się ta sama pani i mówi, że nie może mnie przełączyć, bo nie ma w tym momencie osoby, która mówi po angielsku. Oczywiście wszystko słyszę w języku polskim.

Nie daję za wygraną, po angielsku sugeruję, że nie rozumiem i żeby chociaż podała mi maila, to napiszę, o co mi chodzi. Pani próbuje, ale nie jest w stanie przeliterować.

"Nie porozumiemy się" - kwituje nadal po polsku kobieta.

Może w Wolbromiu będzie lepiej. Tam też jest strefa ekonomiczna. Dzwonię. Automat po polsku każe mi wybierać numer wewnętrzny. Wylicza ponad 10 różnych wydziałów. Wreszcie ktoś odbiera. Na moje pierwsze pytanie, odpowiada mi cisza, a po chwili słyszę "no". "Ale o co chodzi?" - pyta mnie pani po polsku. Mówię więc o strefie ekonomicznej nadal po angielsku. W tle słyszę: "pyta o economic zone. Co to będzie?" I szybko gdzieś mnie przełącza.

Moja kolejna rozmówczyni nie jest w stanie zrozumieć, co to jest "warehouse" (magazyn). Urywanymi zdaniami próbuje się ze mną dogadać. Nie udaje się. Jest miła i mocno zakłopotana. Chce pomóc. Próbuje mi podać maila, ale nie jest w stanie go przeliterować po angielsku. W końcu wybawiam ją z opresji sugestią, że sprawdzę, jaki jest e-mail w internecie i napiszę, o co mi chodzi. Słychać westchnienie ulgi.

Po francusku i angielsku
Na celownik biorę więc Olkusz, największe miasto w powiecie olkuskim. W sekretariacie pani rozumie, że chodzi mi o strefę, słyszę: "I send you" (po polsku: wyślę panią/cię) i szybko przełącza mnie do wydziału inwestycji. Tam odbiera mężczyzna, który nie rozmawiaa po angielsku, ale proponuje przejście na francuski. Niestety Nadja nie zna francuskiego.

Po chwili słuchawkę przejmuje więc Wojciech Rozmus, z którym bez problemu się dogaduję. Informuje mnie, że mają ciekawe miejsca pod inwestycje. Podaje swojego maila i prosi o więcej informacji o naszych planach.- Miałem angielski na studiach. Teraz raczej go nie używam, bo do urzędu przez ostatnich pięć lat mieliśmy chyba jeden czy dwa telefony po angielsku - przyznaje Rozmus po tym, jak zdradzam mu, o co chodzi.

Angielski to podstawa
W Urzędzie Gminy w Oświęcimiu pierwsza rozmówczyni ładnie wybrnęła z kłopotu. Rozumie, że chodzi o strefę ekonomiczną i szybko podaje mi telefon do sekretariatu Urzędu Miasta. Tam miła niespodzianka. Sekretarka bez zastanowienia odpowiada "one moment please" (chwileczkę, proszę) i przełącza mnie do Moniki Świątek-Smrek. Otrzymuję rzeczowe informacje. Nie ma też problemów z przeliterowaniem maila. Pełen profesjonalizm!

- Trochę jestem rozczarowana, bo już się ucieszyłam, że ukraińska firma chce z nami nawiązać współpracę - stwierdziła pani Monika, kiedy dowiedziała się, że to dziennikarska prowokacja. - U nas nie ma żadnego problemu, żeby dogadać się w innych językach, nie tylko po angielsku, ale np. po francusku. Współpracujemy z zagranicznymi firmami, organizujemy międzynarodowe imprezy. Musimy znać angielski. W biznesie to podstawowy język - uważa urzędniczka.

What is kropka?
Szkoda, że nie we wszystkich gminach urzędnicy mają takie podejście. Strona Urzędu Miasta i Gminy w Chrzanowie jest dwujęzyczna, wszystkie informacje można przeczytać również po angielsku. Niestety, gorzej jest w sekretariacie. Pani próbuje podać mi maila, ale nie umie. Mówi "małpa" i "kropka".

"What is kropka?" (co to jest kropka) - pytam i sugeruję przełączenie mnie do kogoś, kto mówi po angielsku. Pani mnie przełącza. U jej koleżanki słyszę: "I must consulting this with burmistrz" (Muszę to skonsultować w burmistrzem). Prosi, żebym podała jej maila i numer telefonu. Obiecuje się skontaktować.

W Zatorze podobnie! Po przełączeniu mnie z sekretariatu pod inny numer, dostaję adres strony internetowej i maila. Niestety rozmówca nie do końca potrafi podać mi je w języku angielskim. W Andrychowie do osoby mówiącej po angielsku trafiam za trzecim podejściem, w Trzebini za czwartym. Słyszę "moment, chwileczkę" i kolejne przełączenie. Na szczęście udaje mi się uzyskać podstawowe informacje.

W Mucharzu w sekretariacie angielskiego ni w ząb. Słyszę tylko: "najn, szprechen polisz". W końcu trafiam do kogoś, kto mówi "a little". Proponuje mi podanie maila. W telefonie słyszę, jak mój rozmówca mówi do kolegi: "przeliteruj mi". We dwóch jakoś sobie radzą. Grunt to dobra współpraca!

Janusz Chwierut - prezydent Oświęcimia
- Przywiązujemy do tego ogromną wagę, m.in. ze względu na znaczenie naszego miasta. Urzędnicy uczęszczają na szkolenia z angielskiego. Są też osoby znające francuski i włoski - mówi prezydent, ciesząc się, że jego pracownicy dobrze sobie radzą z angielskim.

Mirosław Gajdziszewski burmistrz Bukowna
Bukowno wypadło najgorzej. Marcin Cockiewicz z urzędu zapewnia, że taka sytuacja na pewno się nie powtórzy. Przekonuje, że zwykle takie rozmowy kierowane są do niego, ale akurat go nie było. Sekretarka powinna była jednak przełączyć do odpowiedniego referatu.

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
aj
"Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, Ni dzieci nam germanił..."
A
Aj
Polska dla POLAKÓW! Jak tępy muł dzwoni do POLSKIEGO urzędu to w jakim niby języku ma rozmawiać? Tylko polaczki mają kompleksy, w innym kraju byłoby to nie do pomyślenia.
w
wrednygbur
"Olkusz, największe miasto w powiecie olkuskim"
i
iwan
Widać jakie nieuki są zatrudniane w urzędach zapewne po znajomości,a u nas w polsce takie sprawy załatwia się osobiście z kopertą pod stołem.
R
Rafał
Mnie to nie dziwi. Żadna młoda dobrze wykształcona osoba znająca dwa języki nie pójdzie do sekretariatu w urzędzie za najniższą krajową...
Jaka płaca taka praca - i co w tym dziwnego? dla mnie nic.
P
Prowokator
Ciekawy pomysł. Może warto sprawdzić podobnie takie miasta jak: Brzesko, Bochnia, Tarnów, Dębno, Tuchów? Ciekawy jestem wyników.
k
krit
za paczkę fajek, to europa uczyła by się polskiego a nie odwrotnie! Wielkie rzeczy, że osoby siedzące w sekretariacie w malych miejscowościach były poliglotkami ! Zróbcie taką samą prowokację we francji - wyśmieją was przy pierwszej lepszej próbie i każą mówić po francusku! Ja wiem, że teraz jest modnie lajkować, ustawiać difoltowo i mówić sorry - ale to w rodzicach i starszych osobach jest to zadanie by wyplewić te dziwne "tfory" z naszego języka a nie pogłębiać !! Nauka języków tak! ale pod warunkiem, że ktoś ich używa na codzień a nie wydawanie kasy na kursy dla starszych osób które chciał nie chciał mają bardziej ograniczoną percepcję, tylko dlatego żeby porozmawiać z jakąś prowokacją dziennikarzyny co to nie ma kibolskiego tematu do opisania więc po urzędach dzwoni !! żeby was pod figurskiego z tą "ukraińską prowokacją" nie podciągnęli bo nie wróżę kariery w mediach...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska