Choć samorządowcy i parlamentarzyści przekonują rząd, że Sądecczyźnie konieczna jest dyspozytornia pogotowia, to szanse na nią są niewielkie. Nadzieje gasi przygotowywana przez resort zdrowia przebudowa systemu ratownictwa medycznego, zakładająca dalsze zmniejszenie liczby dyspozytorni w kraju.
Do sądeckich starań o reaktywowanie dyspozytorni w tym mieście odniosła się Józefa Szczurek-Żelazko, wiceminister zdrowia, podczas niedawnej wizyty w pogotowiu w Tarnowie.
- W projekcie ustawy zakładamy, że będzie jeden dyspozytor na dwieście tysięcy mieszkańców, a jedna dyspozytornia na dwa miliony ludzi - informowała wiceminister. - Już są województwa, gdzie działa jedna dyspozytornia i to się sprawdza - dodaje Józefa Szczurek-Żelazko. Według wiceminister utworzenie sądeckiej dyspozytorni, która miałaby służyć również powiatowi limanowskiemu, będzie jeszcze analizowane.
Jednak reaktywację sądeckiej dyspozytorni komplikuje fakt, że powiat gorlicki oficjalnie chce pozostać w zasięgu placówki w Tarnowie.
- Sprawa z dyspozytornią pogotowia nie jest jeszcze przesądzona - pociesza się starosta nowosądecki Marek Pławiak. - Uważam, że dyspozytornia powinna powrócić do Nowego Sącza, przede wszystkim ze względu na zdrowie i życie mieszkańców. Cały czas prowadzimy rozmowy na ten temat - dodaje.
Dyspozytornia pogotowia zniknęła z Nowego Sącza po bulwersującej mieszkańców decyzji ówczesnego wojewody małopolskiego Jerzego Millera.
- Wzywający pomocy mieszkańcy Sądecczyzny i powiatów limanowskiego oraz gorlickiego, a także turyści, kontaktują się z dyspozytorami w Tarnowie. Stamtąd mamy też polecenia wyjazdów karetek - przypomina Józef Zygmunt, dyrektor Sadeckiego Pogotowia Ratunkowego.
Dyrektor Józef Zygmunt ma w pogotowiu dyspozytornię, ale ta zawiaduje tylko karetkami transportowymi dla szpitali i poradni.