Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieczni studenci. 50 lat minęło jak jeden dzień

Ryszard Tadeusiewicz
Każda wyższa uczelnia ceni stałe i żywe kontakty ze swoimi wychowankami, zachęca ich, by odwiedzali swoją Almae Matris, mile widzi rodzinne tradycje, polegające na tym, że dzieci i wnuki idą śladem swoich rodziców i dziadków, podejmując studia na tej samej uczelni, a często nawet na tym samym wydziale. Uczelnią szczególnie ceniącą kontakty ze swymi wychowankami jest moja macierzysta Akademia Górniczo-Hutnicza.

Na uczelni tej funkcjonuje najstarsze w Polsce Stowarzyszenie Wychowanków (które niedawno obchodziło jubileusz 70-lecia), organizowane są coroczne spotkania opłatkowe, działa wiele Kół Terenowych SW AGH, itd. Najpiękniejszą tradycją tego stowarzyszenia są jednak odbywane co roku tak zwane Powtórne Immatrykulacje po 50 latach.

Polegają one na tym, że absolwenci uczelni, którzy rozpoczynali studia dokładnie 50 lat wcześniej -przyjeżdżają znów do AGH, nieraz z bardzo daleka i w auli uczelni są ponownie uroczyście przyjmowani do jej społeczności akademickiej. Słowo immatrykulacja oznacza wpisanie na listę studentów i na wszystkich uczelniach dotyczy studentów pierwszego roku.

Powtórne Immatrykulacje polegają na tym, że dawni wychowankowie składają ślubowanie, otrzymują indeksy (oczywiście wyłącznie symboliczne) i są „pasowani” na studentów uderzeniem rektorskiego berła. Pierwsza taka uroczystość odbyła się w roku 1969. Uczestniczyłem w takich uroczystościach wielokrotnie jako rektor AGH, czyli ten, kto dostojnych jubilatów „okłada” berłem.

Ale dzisiaj (tak, właśnie dzisiaj, 18.11.2015 roku!) będę uczestniczył w tej uroczystości po drugiej stronie, jako immatrykulowany. Minęło bowiem 50 lat od dnia, kiedy ja sam, jako wystraszony prowincjusz (po na wskroś humanistycznym myślenickim liceum) dostałem indeks i rozpocząłem studia na AGH. Z tej okazji wracam dziś wspomnieniami do października 1965 roku. Musiałem wtedy przywyknąć do mieszkania poza rodzinnym domem (na tak zwanej stancji).

Pamiętam wzruszenie, z jakim po raz pierwszy słuchałem wykładów akademickich (prowadził je wtedy wyjątkowo dla mojego Wydziału Elektrycznego AGH wybitny matematyk z UJ, prof. Czesław Olech). Przypominam sobie pierwsze laboratoria, gdzie trzeba było samemu wykonywać doświadczenia, a nie tylko czytać o nich z książki.

Pamiętam mozół wykonywania pierwszych rysunków technicznych, gdy dumny jak paw (bo pracowałem prawie jak inżynier!) kreśliłem przez całą noc na ogromnych arkuszach kalki różne projekty, które asystenci potem „poprawiali”, zaznaczając błędne miejsca gwoździem. Cały rysunek trzeba było rysować jeszcze raz od początku... I tak trudno mi uwierzyć, że to było 50 lat temu!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska