Dzięki barażowej wygranej krakowian w środę w Siedlcach z Pogonią 2:1, spełniło się jego marzenie.
- Nie zakładaliśmy awansu już teraz, w pewnym momencie byliśmy blisko strefy spadkowej, ale potem nastąpiła seria 15 spotkań bez porażki i awans. Cieszę się, że doszło do tego, a wcześniej do promocji do drugiej ligi, podczas mojej prezesury. Chłopcy grają ze sobą od trzech lat, tworzą kolektyw i posiadają duże umiejętności - mówi Jasiówka.
Jednym z najlepszych zawodników meczu w Siedlcach był bramkarz gości Marcin Cabaj, który popisał się kilkoma świetnymi interwencjami, parując groźne strzały gospodarzy. Nie czuje się jednak bohaterem.
- Sytuacji podbramkowych było więcej niż w innych meczach i dlatego miałem sporo pracy. Najważniejsze, że udało się nam w stu procentach zrealizować to, co sobie zakładaliśmy przed meczem, jeśli chodzi o podejście do gry i taktykę - zaznacza Cabaj.
Doświadczony, 38-letni golkiper nie ukrywa, że i dla niego awans beniaminka II ligi jest bardzo przyjemnym zaskoczeniem.
- Nie ma co opowiadać, że przed sezonem zakładaliśmy, iż powalczymy o pierwszą ligę. Chcieliśmy jednak pokazać, że tworzymy dobrą drużynę. Graliśmy w tej rundzie bardzo przyzwoicie. Nie było tak, że wygrywaliśmy mecze w cuglach, były też i „męczarnie”. Siłą rozpędu zajęliśmy czwarte miejsce, a potem nie mieliśmy już wyjścia: musieliśmy powalczyć o awans. I pokazaliśmy sto procent determinacji i zaangażowania - mówi Cabaj.
Związany z Garbarnią od dziecka, jej oddany działacz Tadeusz Zapiór przyznał, że w ogóle nie myślał o awansie, zwłaszcza gdy Garbarnia przegrała dwa pierwsze ligowe mecze w tym roku: u siebie z ROW-em Rybnik 1:3 i w Koszalinie z Gwardią 1:2.
- Przypomniało mi się, jak 4 lata wcześniej Garbarnia spadła z II ligi. Ale po tych porażkach nastąpiła świetna seria. To było coś niesamowitego! - mówi Zapiór.
Żałuje, że pięknych chwil nie doczekał jego ojciec, który zmarł w wyniku urazów doznanych w wypadku samochodowym.- Zabrakło 23 dni, żebyśmy razem cieszyli się z awansu, bo na pewno byłby ze mną w Siedlcach – mówi.
I dodaje: - Nie mieliśmy przygotowanych szampanów, bo nie chcieliśmy zapeszać, mając w pamięci przegrany przed dwoma laty baraż o awans do drugiej ligi z Wartą w Poznaniu. Nie było wtedy okazji i atmosfery, by je otwierać. W Siedlcach ktoś jednak szybko zorganizował szampany. W szatni panowała wielka radość, były wspólne śpiewy. Kibice Pogoni nie mogli się pogodzić z porażką. Już przy stanie 0:1 bluzgali na piłkarzy, a przy 0:2 obrzucili obrzydliwymi wyzwiskami trenera. Po meczu spalili koszulki rzucone im przez graczy.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska