Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka wojna o Business Park w Zabierzowie

Marek Bartosik
Anna Kaczmarz
Mamy rzadką okazję, by z bliska obserwować, jak ścierają się ze sobą finansowe buldogi. Z całych sił i na wszystkich frontach, od Polski po Illinois, walczą o kontrolę nad Kraków Business Park w Zabierzowie. Teraz jeden z głównych frontów wojny o KBP przenosi się do USA.

Adam Ś. znany był głównie jako prezes i największy udziałowiec tego wielkiego centrum biurowego. Od niemal czterech lat jeszcze większą "sławę" zdobywa jako główny podejrzany w aferze KBP. Właśnie postanowił przystąpić do kontrataku przeciwko swym wspólnikom i prokuraturze. Zdecydował się rozmawiać o tym z "Gazetą Krakowską" otwarcie, a więc bez skrywania nazwiska za inicjałem. Po prostu jako Adam Świech.

Gdzie są dowody?

Jako Adam Ś. występował od połowy 2008 r., kiedy jako tymczasowy lokator krakowskiego aresztu śledczego przy ul. Montelupich stał się podejrzanym o kierowanie grupą przestępczą, która miała wyprowadzić z KBP dziesiątki milionów złotych, narazić Skarb Państwa na utratę 14,5 miliona zł i prać pieniądze.

- Jestem przekonany, że moi wspólnicy Andrew Kozlowski i Jan Domanus złożyli doniesienie na mnie, aby przejąć majątek spółki. Zrobili to, bo nie udało im się zmusić mnie przez szantaż do sprzedaży KBP, o co zabiegali przez kilka lat. Z takimi pisemnymi propozycjami trafiali do mnie i mojej rodziny nawet wtedy, kiedy siedziałem w areszcie. A prokuratura z nimi współdziałała i nadal to robi - twierdzi dziś Świech. - Po prawie czterech latach śledztwa nie udowodniono mi popełnienia przestępstwa, łącznie z tym najbardziej medialnym, o wyprowadzenie za granicę 40 mln euro. Toczą się jedynie sprawy o wątpliwe wyłudzenia 12 tys. zł oraz dopłat z agencji do gruntów rolnych.

Adam Świech utrzymuje, że poza zeznaniami jego wspólników, w dniu aresztowania prokurator nie posiadał żadnych innych dowodów. - A skoro prokurator miał dowody cztery lata temu, to czemu do dziś nie wniósł aktu oskarżenia? - pyta były prezes KBP.

Pozwy za oceanem

Równocześnie walka o kontrolę nad Kraków Business Park toczy się za oceanem. Jako pierwsi, jeszcze w połowie 2008 r., do amerykańskiego sądu poszli szukać sprawiedliwości Kozlowski i Domanus. Domagają się, aby sąd uznał, że to do nich należy pakiet większościowy udziałów w KBP. Ich pozwy były jednak zwracane do uzupełnienia. Sąd ostatecznie przyjął do rozpatrzenia czwartą wersję.

Spółka KBP, nadal kontrolowana przez Adama Świecha, złożyła właśnie w amerykańskim sądzie kontrpozew. Świech chce z kolei, żeby sąd potwierdził jego prawo własności większości udziałów w firmie.

Ziemia obiecana

Taki finał znajduje, jak mówi Adam Świech, wielka przyjaźń, jaka łączyła jego i amerykańskich wspólników, i biznes, do którego przystąpili na zasadzie żywcem wziętej z "Ziemi obiecanej": Ja nie mam nic, ty nie masz nic…
Z tą poprawką, że Świech miał już jednak sporo.

Dziś mówi, że utrzymuje się z prowadzenia gospodarstwa rolnego. Od niego 25 lat temu zaczynał interesy na międzynarodową skalę. Zarobione na gospodarstwie pieniądze i kredyty pozwoliły mu zainwestować w tak wielkie przedsięwzięcie, jak KBP, gdzie biura wynajmują światowi potentaci, jak choćby Shell.

- Zawsze miałem wyczucie, gdzie można zarobić pieniądze - opowiada. Wspomina, że kolosalną "przebitkę" dał mu eksport na Wschód sadzonek gerbery. Wygrał konkurencję z dostawcami np. z Holandii, bo potrafił dostarczyć własne odmiany, z kwiatami o średnicy 12-14 cm. Jego ojciec jeszczew latach 80. miał firmę transportową w podkrakowskim Brzeziu. Do wielkiego biznesu Adam Świech wszedł, kiedy jego mieszkający od lat w USA brat Ryszard skontaktował go z polonusami, wśród nich prawnikiem Andrew Kozlowskim, którzy chcieli wybudować centrum biurowe koło lotniska w Balicach. Ostatecznie projekt trafił do sąsiedniego Zabierzowa. Z czasem jego głównymi udziałowcami zostali Święch, Kozlowski i Domanus. Ten pierwszy miał dofinansowywać przedsięwzięcie własnymi pieniędzmi, więc jego udział rósł aż do 74 proc.

- W 2008 r. zostałem zaatakowany przez mniejszościowych wspólników, choć nieco wcześniej podczas walnego zgromadzenia dostałem od nich absolutorium i zostałem wybrany na prezesa na następne cztery lata. Zatrzymano i aresztowano mnie tydzień od postanowienia o wszczęciu śledztwa, jedynie na podstawie zawiadomienia od moich wspólników. Tylko po to, by umożliwić im przejęcie kontroli nad KBP - twierdzi Świech. - W spółce nie było żadnych niedociągnięć, nawet nie było kontroli skarbowej. Do dziś nie zalega ona żadnym urzędom pieniędzy. Mniejszościowi wspólnicy zaangażowali w sprawę swoich roszczeń prokuraturę, a przecież powinny to rozstrzygać sądy cywilne. Mimo najazdu prokuratury i przedstawiania bzdurnych zarzutów kolejnym prezesom, spółka się rozwija - zapewnia.

Mecenas i prokurator

Adam Świech uważa, że współdziałanie jego wspólników i prokuratury widać było już podczas pierwszego przesłuchania po jego zatrzymaniu, w obecności m.in. mec. Karola Rutkowskiego, reprezentującego wspólników z Ameryki. - Z prokuratorem Piotrem Krupińskim był na ty. Znali się pewnie dlatego, że Rutkowski też był kiedyś prokuratorem. Wyglądało tak, jakby wydawał mu polecenia. Adwokatowi chodziło przede wszystkim o to, by prokurator jak najszybciej wydał postanowienie o zajęciu moich udziałów w KBP i by jego klienci mogli przejąć władzę w KBP. Z tym dokumentem pojechał prosto z prokuratury na zgromadzenie wspólników, które jeszcze ja zwołałem. Dziś się okazuje, że dokumenty z prowadzonego w Polsce śledztwa, nawet te tajne, są wykorzystywane przez moich adwersarzy w sprawach wszczynanych w USA - mówi Adam Świech.

Prokuratura zaprzecza, aby przekazywała dokumenty z tego śledztwa sądom amerykańskim.
Również mec. Rutkowski przeczy wersji Świecha. - Kiedy ja kończyłem pracę w prokuraturze, prok. Krupiński był jeszcze w liceum. Pierwszy raz w życiu rozmawiałem z nim w lipcu 2008 r., kiedy ustnie uzupełniałem zawiadomienie o przestępstwach w KBP - wyjaśnia. Dodaje, że nieprawdziwego argumentu o wspólnym prowadzeniu śledztw przez niego i Krupińskiego użył w jednym z pism prawnik Adama Świecha. W sprawie tego pisma toczy się nawet postępowanie dyscyplinarne przed samorządem adwokackim.

Kto dyktuje?

Z głównej sprawy KBP wyłączono kilka wątków, które już trafiły do sądu. Oskarżonym o zatajenie w oświadczeniu majątkowych dochodów uzyskiwanych w jednej ze spółek Business Parku jest Józef Krzyworzeka, były wójt Zabierzowa, bardzo w tamtych czasach życzliwy dla Adama Świecha i jego wspólników, dawny poseł PO, dziś starosta krakowski. Według Święcha, przyczyną determinacji w ściganiu Krzyworzeki przez prok. Krupińskiego ma być fakt, że ten pierwszy, jako poseł, wystąpił z interpelacją w sprawie jednego z postępowań prowadzonych przez prokuratora.

- Moja interpelacja dotyczyła działań prokuratury, w momencie kiedy tej sprawy prok. Krupiński już nie prowadził - prostuje jednak sam Krzyworzeka. - Przyczyny tej determinacji widzę raczej w braku powodzenia prokuratury w głównym wątku sprawy KBP - dodaje.

Podważanie działań polskiego wymiaru sprawiedliwości to jednak metoda stosowana nie tylko przez Świecha. Jego przeciwnicy próbowali już wyłączyć ze sprawy KBP wszystkich sędziów krakowskiego Sądu Okręgowego, jako stronniczych. Występujący w ich imieniu amerykańscy prawnicy sugerowali w piśmie do amerykańskiego sądu, że krakowskie sądy działają pod dyktando... Adama Świecha.

Prokurator się nie boi

Postępowanie w głównym wątku afery KBP toczy się już od niemal czterech lat. Prokuratura nie obawia się jednak, że zakończy się jej porażką, jak wiele podobnych, głośnych spraw w ostatnich latach. - Prawdziwość naszych ustaleń potwierdza fakt, że w tej sprawie prowadzonych było i jest kilkadziesiąt postępowań skarbowych, z których wiele zakończyło się już prawomocnie, negatywnie dla Adama Ś. i innych podejrzanych w sprawie KBP - mówi Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej.

Współprowadzący sprawę prok. Tomasz Dudek informuje, że śledczy nadal czekają na właściwą realizację pomocy prawnej przez m.in. Szwajcarię i Cypr.

O zniecierpliwieniu przeciąganiem się śledztwa nie chce też mówić mec. Rutkowski: - Rozumiemy, że sprawa tak rozległa, dotycząca tak wielkich nadużyć, wymaga przeprowadzenia mnóstwa czynności, które muszą trwać. Ale to nie oznacza, że prawdziwa jest teza podejrzanych i obrony, że skoro po tak długim czasie nie ma aktu oskarżenia co do głównych wątków sprawy, to prokuratura nie ma mocnego materiału dowodowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska