Te wydarzenia na długą zostaną w pamięci mieszkańców Wieprza. W tej niewielkiej i spokojnej na co dzień miejscowości doszło w sylwestra do dramatycznych wydarzeń.
Wszystko zaczęło się od rodzinnej, domowej awantury, w której wzięli udział: 36-letni mężczyzna, jego znajoma oraz matka i siostra.
W jej efekcie mężczyzna miał grozić siostrze, że ją zabije, a następnie zranił ją w rękę ostrzem noża. Straszył też paralizatorem. Rannej kobiecie, wraz z kilkuletnim dzieckiem oraz matką udało się uciec z domu.
Zabarykadował się w domu. Interwencja antyterrorystów
Na miejsce wezwano policję oraz karetkę pogotowia.
Uzbrojony agresor, wraz z koleżanką, zabarykadował się jednak w środku. Trwające prawie siedem godzin negocjacje nie przyniosły skutku. Zachodziło podejrzenie, że mężczyzna może być pod wpływem silnych środków odurzających, dlatego policjanci wezwali jednostkę antyterrorystyczną z Krakowa. Dopiero wtedy udało się go obezwładnić.
Przewieziono do szpitala psychiatrycznego na leczenie. Dziś już siedzi w więzieniu, ale jak się okazuje nie za to, co zrobił tamtej nocy. Sprawca zamieszania był bowiem bardzo dobrze znany wymiarowi sprawiedliwości.
- Teraz odsiaduje kilkuletni wyrok za zupełnie inne przestępstwa, popełnione jeszcze przed tym zdarzeniem. W momencie, gdy doszło do awantury, już wiedział, że wkrótce i tak zostanie osadzony w zakładzie karnym - mówi Zbigniew Piątek, zastępca prokuratora rejonowego w Wadowicach.
Nie oznacza to jednak, że przemoc domowa ujdzie mu na sucho.
- Ta nowa sprawa jest w toku. Postępowanie jeszcze trochę musi potrwać ze względu na złożoność sprawy i konieczność przesłuchania wielu świadków, w tym policjantów i negocjatora - wyjaśnia Zbigniew Piątek.
Mężczyźnie, jeśli trafi przed oblicze sądu, może grozić nawet 10 lat więzienia.