Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiesław Włodarski: Bardzo chciałem pomóc Wiśle. Jest jednak za mało czasu, a ryzyko finansowe ogromne

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Wiesław Włodarski, właściciel firmy FoodCare, znajdujący się na 55. miejscu rankingu „Wprost" najbogatszych Polaków, opowiada nam o powodach tego, że nie zdecydował się na zainwestowanie w Wisłę Kraków.

- Dlaczego wycofał się Pan z zainwestowania w Wisłę Kraków?

- Podstawowym problemem było to, że informację o potrzebie wsparcia klubu dostałem 10 dni temu. Było więc bardzo mało czasu, by przygotować swoją firmę do dość dużych obciążeń finansowych w bardzo krótkim czasie. To miało decydujące znaczenie. Jestem zakochany w Krakowie i sporcie krakowskim, ale dla mojej firmy jest za mało czasu na tak szybkie działania finansowe.

- Co wykazał audyt w klubie?

- Przeprowadziłem audyt, który trwał cztery dni, bo nie było więcej czasu. W takim, jaki był, można było się tylko powierzchownie zapoznać z cyframi. A przy takiej transakcji wymagany jest jednak audyt szczegółowy z zapytaniami do wszystkich biznesowych partnerów klubu, czy nie mają jeszcze jakichś dodatkowych roszczeń poza tymi, które widnieją w systemie komputerowym. To nie jest kupienie zabawki, tylko kupienie firmy, którą chciałem wyprowadzić na prostą, zrobić z niej duży, kryształowy biznes, który byłby w miarę przewidywalny. Działanie na tzw. szybkich papierach nie dawało gwarancji pewności powodzenia.

- Pan był jednym z czterech inwestorów, którzy wspólnie mieli przejąć klub. Pojawiały się głosy, że nie możecie się wzajemnie porozumieć co do tego, jak podzielić udziały, kto miałby największą władzę w Wiśle?

- Dementuję to kompletnie. Panowie, z którymi rozmawiałem to są ludzie, którzy są fanatykami Wisły Kraków. Nie ma więc co mówić o problemie dzielenia władzy, o tym, kto miał mieć największy wpływ na decyzje. Cała nasza czwórka z całego serca chciała pomóc Wiśle. Sposób w jaki to zrobić można rozpisać, podzielić kompetencje. Już bym się tym zajął i nie byłoby z tym problemu. Zadecydował zbyt krótki czas na podjęcie decyzji i spłacenie krótkoterminowych zobowiązań. A jeżeli chodzi o zobowiązania długoterminowe, to nawet się o nich nie dowiedzieliśmy, bo ich ten krótki audyt nie wykazał.

- Początkowo mówiło się o zadłużeniu Wisły na poziomie 20 mln zł, późnej 30 mln zł. Ostatnio zaczęły pojawiać się kwoty w wysokości 40 mln zł, a nawet 80 mln zł.

- Dementuję, to są jakieś plotki. Nie ma tutaj wielkiej tragedii. Wisła jako firma jest do poukładania. Jeżeli zająłby się tym ktoś bardzo poważny, miał czas, by wszystko prześwietlić, to by poukładał tę firmę. Myślę, że z pozostałymi trzema inwestorami moglibyśmy w ciągu siedmiu, ośmiu miesięcy, stworzyć klub na naprawdę europejskim poziomie. Teraz jest za mało czasu. Pieniądze są wymagane już, to jest związane z uzyskaniem licencji na dalszą grę. A wyciągnięcie natychmiast kilkunastu milionów z firmy, którą się prowadzi to bardzo trudne. Do tego przecież trzeba regulować bieżące zobowiązania w klubie, które też nie są małe. Ryzyko jest ogromne. Tak jak wcześniej powiedziałem, bez szczegółowego audytu nikt rozsądny, kto poważnie myśli o inwestycji i chce zrobić z tego coś dobrego, nie podejmie takiej decyzji.

- Rozumiem, że ryzyko jest takie, iż decyzja o zainwestowaniu w Wisłę mogłaby się odbić na kondycji Pana firmy?

- Firmę prowadzę od 39 lat i zawsze wszystko robiłem z dobrymi zwyczajami biznesowymi. Muszę działać rozsądnie. Odpowiadam za 1200 osób, które zatrudniam. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby podjąć zobowiązania wobec połowy Krakowa i żeby mi to nie wyszło. To wszystko musi mieć ręce i nogi i musi w tym być jakiś porządek finansowy.

- Podobno, po tym jak zrezygnował Pan z zainwestowania w Wisłę, w okolicy Pana domu pojawiły się obraźliwe napisy wobec Pana?

- Tak się stało. Myślę, że z podobnymi problemami wcześniej borykał się poprzedni właściciel Wisły Bogusław Cupiał, a teraz boryka się Janusz Filipiak, prezes Cracovii. Pewnie nowi właściciele Wisły, jeżeli takowi będą, to też będą mieć takie problemy.

- Jak Wisła jednak spadnie do IV ligi, to będzie Pan gotowy jeszcze jakoś pomóc klubowi, czy to już koniec?

- Ja z Wisły nie zrezygnowałem. Jak mogę, to jej pomagam od 25 lat, sponsorując ten klub. Jeszcze jak miałem markę Gellwe umieszczałem na stadionie reklamy. Wspierałem przede wszystkim młodych piłkarzy „Białej Gwiazdy”. Gdyby zdarzył się najgorszy scenariusz, to będę Wisłę wspierał jeszcze bardziej, by za cztery, pięć lat wróciła na salony polskiej piłki. W tym zakresie jest stuprocentowa gwarancja z mojej strony. Ale mam nadzieję, że w najbliższych dniach ktoś się obudzi i może jeszcze dołączy i zainwestuje w klub. Może też zmieni się sytuacja, będzie więcej czasu na audyt, na rozmowy. Podejmowanie decyzji w tydzień w przypadku tak ważnego i – nie ukrywajmy - ryzykownego przedsięwzięcia jest szaleństwem.

- Ale jak Pan nie zaryzykował, to kto to może zrobić?
- Mam nadzieję, że są lepsi ode mnie, którzy lubią działać na większym ryzyku. Ja prowadzę w stu procentach polską firmę i kapitał mam, jaki mam. Są w biznesie ludzie, którzy w nim działają zapewne inaczej niż ja opowiedziałem. Mój standard jest taki, że chciałbym, by z moim nazwiskiem zawsze kojarzył się sukces, a nie porażka.

Czytaj więcej: Nie będzie przejęcia klubu przez krakowskich biznesmenów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wiesław Włodarski: Bardzo chciałem pomóc Wiśle. Jest jednak za mało czasu, a ryzyko finansowe ogromne - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska