Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wirtualne dobra za realne pieniądze

Redakcja
Od początku istnienia Internetu ludzie kombinowali, jak tu wykorzystać to nowe medium do zarabiania pieniędzy. Powstały więc sklepy i aukcje internetowe sprzedające właściwie wszystko, co tylko sobie można wyobrazić.

W Internecie można kupić bilet kolejowy albo zarezerwować (i opłacić) hotel na końcu świata. Mając pieniądze można w Internecie kupić WSZYSTKO (są nawet ogłoszenia dziewcząt chcących sprzedać.. swoje dziewictwo!). Wszystkie sprzedawane rzeczy ISTNIEJĄ, więc przedmiot zakupu jest realny, a tylko sama transakcja jest wirtualna, bo przeprowadzana przy pomocy Internetu. Ale żeby sprzedawać coś, czego nie ma? A jednak to możliwe.

Zaczęło się od tego, że ludzie korzystali z gier komputerowych. Najpierw grali pojedynczo - to znaczy jedynym partnerem czy przeciwnikiem gracza był komputer. Gracz korzystał z programu, w którym mógł zmagać się z przeciwnikami, których postacie oraz działanie symulował komputer. Gry były coraz doskonalsze, gracz korzystając z nich zanurzał się w wytwarzanej przez komputer scenografii, która mogła go prowadzić właściwie wszędzie - do średniowiecznego zamku pełnego potworów, na powierzchnię nieznanej planety, do świata pełnego czarów i magii, albo do drobiazgowo odtworzonej kabiny nowoczesnego odrzutowca.

Gracza na ekranie komputera zwykle reprezentuje tak zwany awatar, czyli sztuczna animowana postać, której ruchami można swobodnie kierować i z którym gracz się utożsamia. Awatara otaczają inne postacie - jedne wrogie, inne przyjazne, z którymi trzeba nawiązywać kontakt albo staczać walki, ale są to wszystko produkty komputerowej animacji, a więc twory raczej umowne. Pokonanie takiego sztucznego potworka daje jakąś satysfakcję, ale nie taką, jak wygrana z innym człowiekiem.

Tak było w czasach, kiedy komputerowy gracz był sam ze swoim komputerem. Ale potem pojawił się Internet, w którym jest możliwość dowolnych kontaktów z innymi ludźmi. Kontakty te mogą dotyczyć wszystkiego, więc także gier. Powstały zatem programy organizujące internetowe rozgrywki, w których gracze mogą uczestniczyć również zbiorowo. Od tej chwili można rywalizować w wyimaginowanym świecie gry z innymi ludźmi.

Może to być zanurzone w bardzo atrakcyjnej scenografii, bo współczesna grafika komputerowa jest znakomitej jakości. Co więcej, w tej symulowanej przez komputer scenografii mogą nie obowiązywać prawa fizyki (na przykład gracz może wykonywać wielometrowe skoki albo przechodzić przez ściany) - lub przeciwnie, prawa rzeczywistego świata są odtwarzane z taką pieczołowitością, że symulowany samolot, którym gracz kieruje, reaguje na ruch steru z taką samą bezwładnością jak prawdziwa, wiele ton ważąca maszyna.

Awatar reprezentujący mnie styka się w tym sztucznym świecie z awatarami reprezentującymi innych ludzi, być może mieszkającymi tysiące kilometrów stąd. Dzięki temu mogę się zmierzyć - w umownym świecie gry - z takimi przeciwnikami, z którymi pewnie nigdy się w życiu nie spotkam. A jednak mogę z nimi rywalizować, mogę z nimi wygrywać lub przegrywać, mogę z nimi wirtualnie obcować.
Gry komputerowe, w których może uczestniczyć wielu ludzi, stworzyły zapotrzebowanie na wirtualne miejsca kontaktów z innymi ludźmi - niekoniecznie w warunkach walki czy rywalizacji, którą narzucają gry.

Żeby zaspokoić tę potrzebę powstały specjalne serwisy internetowe, w których awatary, będące naszym "alter ego", mogą się spotykać, przyjaźnić, rozmawiać, bawić. Przykładem takiego serwisu jest hotel Habbo. Jest to wirtualny twór, który wymyślili dwaj Finowie: Sampo Karjalainen i Aapo Kyrölä. Ta zabawa ma mnóstwo amatorów na całym świecie, w wyniku czego działa już w 29 wersjach językowych (niestety - bez polskiej). W hotelu tym można przebywać pod postacią awatara (tak zwanego Habbosa), można spotykać się i rozmawiać, a także bawić się ze znajomymi (też reprezentowanymi przez Habbosów).

I tu się zaczyna zadziwiająca przygoda z płaceniem rzeczywistymi pieniędzmi za dobra wirtualne. Otóż nasz awatar może być rozmaicie ubrany. Oczywiście chcemy wyglądać jak najatrakcyjniej na ekranie własnym i na ekranach naszych partnerów w tej zabawie, ale za ubrania trzeba płacić prawdziwymi pieniędzmi. Spotkania mogą się odbywać w pokoju, którego wystrój i umeblowanie możemy swobodnie zmieniać, ale to też kosztuje. Możemy się pojawiać w towarzystwie wirtualnych zwierzątek, ale one też są dostępne wyłącznie za prawdziwe pieniądze itd.

Wszystko to przypomina trochę opowieści o tym, jak przedsiębiorczy warszawiacy sprzedawali naiwnym prowincjuszom prawa własności Pałacu Kultury. Prawa te były - jak byśmy dziś powiedzieli - wirtualne, ale gotówka, którą kasowali cwaniacy była rzeczywista. Jak widać ten rodzaj handlu wraca w nowej postaci…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska