WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Było kameralnie, bo na niewielkim stadionie w Podujevie nie ma odpowiedniej sali konferencyjnej, więc konferencję zorganizowano w klubowej kawiarni. Obecni byli tylko polscy dziennikarze. Z miejscowych nikt się nie pojawił.
Wiadomo, że w czwartek nie zagrają kontuzjowani: Kacper Duda, Igor Łasicki, Dawid Szot, Bartosz Talar, Enis Fazlagić, Jakub Stępak i Jesus Alfaro
Kazimierz Moskal na wstępie mówił o warunkach, w jakich ten mecz zostanie rozegrany. A będzie toczył się przy ogromnym upale, jaki panuje w Kosowie.
- Dopiero doświadczamy tego i można powiedzieć, że gorąca atmosfera z Reymonta zostanie zastąpiona gorącym powietrzem tutaj na miejscu, na stadionie - powiedział Kazimierz Moskal. - Na pewno będziemy się musieli do tego dostosować. Nie są to warunki idealne do rozgrywania takich spotkań, ale cóż… Taki został wyznaczony termin, taka godzina. Jedna i druga drużyna będzie musiała się do tego dostosować. Zawodnicy za moment wyjdą na trening i będą musieli się do tego przyzwyczaić. Na szczęście w Polsce ostatnie dni też były dość gorące. Może nie aż tak jak tutaj, ale jednak. Mam nadzieję, że to ułatwi nam sprawę, jeśli chodzi o adaptację do tych warunków.
O upale mówił też Bartosz Jaroch: - Ciężko mi wskazać mecz, w którym miałbym grać w takich warunkach. Na pewno będą one wymagające. Dla nas jak i dla nich będą one jednak takie same. Ciężko się do tego przyzwyczaić, ale musimy. Mamy dzisiaj trening, krótką aklimatyzację, a jutro musimy wyjść na boisko i wygrać mecz.
Wisła ma zaliczkę dwóch bramek po pierwszym meczu. Czy zatem skupić się na jej obronie czy też będzie chciała zaatakować tak, jak to zrobiła w Krakowie? Moskal mówi na ten temat: - Chciałbym, żebyśmy obojętnie czy u siebie czy na wyjeździe, grali swoje. Oczywiście będą takie momenty w różnych meczach, gdy trzeba będzie się bardziej bronić, ale absolutnie nie nastawiałbym się na to, żeby tylko i wyłącznie bronić wyniku 2:0. Wiemy, że jest to niebezpieczny wynik i będziemy chcieli zagrać tak, żeby pokusić się tutaj o strzelenie bramki.
Trener Wisły nie kryje, że mecz w Krakowie dostarczył mu nieco więcej materiału na temat rywala. Mówi o tym w następujący sposób: - Po pierwszym spotkaniu mamy więcej informacji na temat tej drużyny niż przed meczem w Krakowie. Myślę, że każdy trener ma z tyłu głowy, żeby zaskoczyć przeciwnika. Czy to ustawieniem czy składem, czy jakimś taktycznym zestawieniem zespołu. Musimy być na to przygotowani, ale na pewno dużo więcej wiemy po tym pierwszym meczu.
O poziomie rywala nie chciał natomiast szczegółowo mówi Jaroch. Stwierdził jedynie: - Ciężko po jednym meczu oceniać. Spodziewamy się, że tutaj zagrają inaczej, że to będzie inny mecz. Trudno jest oceniać rywala, po jednym meczu, który zagrał na wyjeździe.
Kazimierz Moskal zdaje sobie sprawę, że w pierwszym meczu nie wszystko funkcjonowało w grze jego drużyny dobrze. Zapytany czy wie, co chce poprawić, wyjaśnia: - Myślę, że nad tym w tygodniu pracowaliśmy. Zawsze można coś zrobić lepiej. Zawsze są elementy, które można poprawić. Też musimy wziąć pod uwagę to, o czym mówiłem wcześniej. Z drugiej strony też siedzi trener, który nie wypadł z kapelusza i też myśli jak nas zaskoczyć. Musimy być przygotowani na każdą ewentualność. To akurat przećwiczyliśmy w treningach.
Dopytywany, jakie to były jego zdaniem mankamenty, dodaje: - Myślę, że po to się pracuje na treningach w ciszy i spokoju, żeby to było widać w meczu, a nie teraz tutaj otwierać się i wykładać karty na stół 24 godziny przed meczem.
Szkoleniowiec jest jednak przekonany, że każdy dzień pracy z zespołem działa na jego korzyść. Mówi o tym wprost: - Dla nas każdy dzień, każdy tydzień jest korzyścią i myślę, że to będzie wpływało pozytywnie na zespół, aczkolwiek to jak ten mecz będzie przebiegał, to jest zupełnie inna sprawa. My ze sobą jesteśmy od krótkiego czasu. Dołączają nowi zawodnicy i na pewno potrzebujemy czasu, żeby się zgrać i żeby zadziałały automatyzmy. Tak, jak ja bym tego oczekiwał.
Trener Wisły został też zapytany czy jego zdaniem potrzeba będzie robić więcej zmian w związku z warunkami, jakie panują w Kosowie? Odparł: - Nie wiem. Na pewno te warunki, które tutaj panują, są bardziej wymagające dla wszystkich zawodników, którzy będą brali udział w tym meczu. Musimy się z tym liczyć, choć wszystko będzie zależało od tego jak ten mecz będzie przebiegał. Jak ci zawodnicy, którzy wyjdą w podstawowej jedenastce będą znosić te warunki, a po drugie jak będą się prezentowali pod względem piłkarskim. Dokonywać zmian, żeby tylko dokonywać zmian, to wydaje mi się, że to jest bez sensu. Robi się je wtedy, gdy one są potrzebne. Czyli wtedy gdy ktoś jest zmuszony do opuszczenia boiska z powodu np. kontuzji czy upływu sił lub z innych powodów, czyli taktycznych lub ktoś nie czuje się najlepiej. Nie wykluczam, że będzie potrzeba dokonania większej liczby. Będzie to wszystko zależało od tego jak ten mecz będzie przebiegał.
Na konferencji przed meczem z Llapi padło też pytanie o nowego zawodnika Wisły Łukasza Zwolińskiego. Moskal nie kryje, że bardzo cieszy się z tego ruchu. O swoim nowym piłkarzu mówi: - Możemy to traktować jako swego rodzaju prezent, którego jeszcze nie zdążyliśmy rozpakować. Wczoraj dopiero dotarł na trening, trenował z nami. W tym ostatnim czasie te jego treningi wyglądały różnie. Trochę trenował z zespołem, trochę indywidualnie, więcej chyba na siłowni. O jego formę fizyczną bym się nie bał, ale zależy mi na tym, żeby trochę potrenował z zespołem. Żeby - jak to się mówi - poczuł szatnię, kolegów, ale żeby przede wszystkim poznał sposób, w jaki chcemy grać. Czy mogą występować razem z Rodado? Myślę, że mogą. Będzie to zależało od tego, z kim będziemy grać, z jakim przeciwnikiem, jaka będzie taktyka, Wszystko jest możliwe.
Padało też pytanie o Oliviera Sukiennickiego, a konkretnie, jaki na niego pomysł ma trener Wisły. Moskal odparł z uśmiechem: - Pomysłów mam mnóstwo! To jest taki chłopak, którego możemy wykorzystać wszędzie na boisku i z tego się cieszę.
Bartosz Jaroch został zapytany z kolei czy widzi różnicę pomiędzy grą w europejskich pucharach, a I lidze. Mówi o tym w następujący sposób: - Przed pierwszym meczem była jedna wielka niewiadoma. Mieliśmy przygotowaną analizę na temat Llapi, ale nie wiedzieliśmy czego się po nich spodziewać. I liga to wiadomo, większość zawodników się zna, większość drużyn się zna. Grają powtarzalnie. A tutaj było coś nowego, fajny nowy bodziec i fajnie jest się zmierzyć w Lidze Europy.
Na pytanie o stopień przygotowania, Jaroch odpowiedział natomiast: - Pierwsze dni okresu przygotowawczego trenowałem indywidualnie, bo odczuwałem jest ból z poprzedniego sezonu. Na tę chwilę wszystko jest już jednak w porządku. Jestem w stu procentach zdrowy.
Niewiele obrońca Wisły chciał mówić o zmianach, jakie zaobserwował po zmianie trenera „Białej Gwiazdy”. Stwierdził jedynie: - Jeszcze jest za wcześnie na rozliczanie tego, co się zmieniło, bo za nami dopiero jeden mecz. Na pewno jednak trenujemy trochę inaczej. Mamy też inne założenia, które mamy realizować. Mamy nowy zespół. Czas działa też na naszą korzyść. Z dnia na dzień, z treningu na trening, z tygodnia na tydzień będziemy poznawać lepiej to, czego trener od nas oczekuje i będziemy starać się to realizować w meczach.
Na koniec padło pytanie, co Bartosz Jaroch sądzi o przełożeniu meczu z ŁKS-em Łódź i czy wolałby grać w pierwotnym terminie? Odparł: - To nie zależy od nas, a i tak zaraz będziemy grać co trzy dni. Trzeba się będzie do tego przyzwyczaić. Łącząc ligę i europejskie puchary, musimy być gotowi na grę co trzy dni. Na szybko regeneracja i dawanie z siebie stu procent w każdym meczu.
