Dorota Gburczyk poinformowała, że po wycofaniu firmy Can-Pack, wiele miesięcy poszukiwano sponsora, który zapewniłby finansowanie drużyny na poziomie ekstraklasy. Już jednak w poprzednim sezonie sytuacja koszykarek była bardzo trudna, a oliwy do ognia dolał przegrany spór z była zawodniczką Wisły Dominiką Owczarzak, której trzeba było zapłacić zaległe wynagrodzenie. Z tych wszystkich powodów w klubowej kasie brakowało 600 tysięcy złotych. Wisła wciąż ma zresztą zaległości wobec zawodniczek, które grały do niej w poprzednim sezonie. - Obecnie wynoszą one około 100 tysięcy złotych - przyznał Rafał Wisłocki.
Jak dodała Gburczyk, żeby wystartować w ekstraklasie, potrzebny był minimum milion złotych. Była nawet szansa, że finansowanie na tym poziomie zapewni jeden ze sponsorów, ale ostatecznie do tego nie doszło. Wisła jednak ma z tym sponsorem się związać i będzie on finansował zespół… koszykarzy, który ma grać w I lidze.
A co z koszykarkami? Najbardziej utytułowana sekcja nie znika z TS Wisła. Według zapewnień Wisłockiego i Gburczyk, drużna w znacznym stopniu oparta na wychowankach, ma wystartować w rozgrywkach I ligi. Zapytana, ile to będzie kosztowało, Gburczyk odpowiada: - Do startu w I lidze potrzebne jest 100-150 tysięcy złotych.
Wiceprezes Wisły, jednocześnie była wieloletnia zawodniczka zapewnia również: - Nie składamy rąk. Będziemy cały czas szukać sponsorów i mocno wierzymy, że w niedalekiej przyszłości doprowadzimy do sytuacji, w której Wisła do ekstraklasy wróci.
- Czasami trzeba zrobić krok do tyłu, by później zrobić dwa do przodu - dodaje Wisłocki. Trudno jednak nie dojść do wniosku, że przy ul. Reymonta właśnie skończyła się piękna historia. Nie tylko wiślackiego, ale całego krakowskiego sportu.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska