Wisła Kraków nauczyła się jednej ważnej rzeczy. Wygrywa mecze po brzydkiej grze...

Wisła ostatnio nie gra najlepiej. Widzi to każdy, kto ogląda mecze „Białej Gwiazdy”. Po pierwszych, bardzo efektownych meczach tego roku, przyszły takie, po których wiślaków trudno jest chwalić za styl. W tym wszystkim drużyna Petera Hyballi nauczyła się jednak podstawowej rzeczy, czyli potrafi dzisiaj punktować nawet wtedy, gdy gra jej się nie układa. To znamienne, że w tym roku Wisła przegrała tylko dwa mecze. Akurat te, po których najwięcej mówiło się o sędziowaniu… W pozostałych, nawet jeśli drużynie gra kompletnie się nie układała, to potrafiła wrzucić piąty bieg choć na parę minut, żeby jednak punkty sobie zapewnić. A to w każdej lidze jest bardzo cenna umiejętność.

Mecz ze Stalą przyniósł też kilka plusów. Choćby taki, że swoją bramkę wreszcie zdobył Stefan Savić. Austriak, serbskiego pochodzenia przychodził do Wisły z naprawdę dobrym CV. Miał być gwiazdą nie tylko krakowskiego klubu, ale całej ligi. Do tej pory jednak Savić najczęściej zawodził, a to czego brakowało mu przede wszystkim, to liczb. Bo, że jest nieźle wyszkolony technicznie, wszyscy widzą. Podobnie jak to, że potrafi minąć nawet kilku rywali w jednej akcji. Schody zaczynały się do tej pory w momencie gdy przyszło oddać mocny, celny strzał na bramkę. W niedzielę o sile uderzenia w doliczonym czasie gry też trudno było mówić, ale skoro błąd popełnił bramkarz Stali Rafał Strączek, to Savić nie ma prawa narzekać. I niech potraktuje tego gola jako przełamanie, po którym będzie już tylko łatwiej o kolejne trafienia.

Spokojny z usposobienia Savić nawet nie manifestował radości w jakiś szczególny sposób. Spokojnie wypowiadał się również po końcowym gwizdku dla klubowych mediów: - Czuję się bardzo dobrze, bo mogłem pomóc drużynie. Myślę jednak, że najważniejsze były trzy punkty, ponieważ to był dla nas bardzo trudny mecz.

Savić zwrócił też uwagę na wspomnianą przemianę Wisły. Bo mecz ze Stalą był kolejnym, w którym „Białej Gwieździe” szło długimi fragmentami źle, ale w ostatecznym rozrachunku przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. - W zeszłym roku najczęściej prowadziliśmy, a dostawaliśmy gole w końcówkach i przegrywaliśmy - podkreśla piłkarz Wisły. - Teraz mamy więcej sił, dzięki czemu jesteśmy w stanie więcej atakować w końcówkach meczów i odmieniać losy spotkań. Dokładnie tak się stało w spotkaniu ze Stalą.

Pomocnik „Białej Gwiazdy” powiedział też kilka słów o swojej roli w zespole. Teraz gra jako środkowy, ofensywny pomocnik. U Artura Skowronka częściej biegał po skrzydle. Jak siebie samego widzi natomiast Savić? - Przede wszystkim lubię czuć się swobodnie na boisku. Czasami lubię ruszyć skrzydłem, czasami środkiem boiska. Na ten moment środek pola jest jednak dla mnie chyba optymalny. Tym bardziej, że mogę np. zmieniać się na boisku z Yawem Yeboahem.

Przed Wisłą teraz dwa tygodnie przerwy, a w kolejnym meczu znów zagra z beniaminkiem ekstraklasy. Tym razem w zajmującym ostatnie miejsce w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała. I może to być znów prawdziwa droga przez mękę, bo „Górale” grają już z nożem na gardle w kwestii pozostania w najwyższej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

EKSTRAKLASA 2021: wyniki, tabela, terminarz

Sportowy24.pl w Małopolsce