WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Trener Mariusz Jop nic nie zmienił w wyjściowym składzie na mecz z Górnikiem Łęczna w porównaniu do pierwszej jedenastki ze spotkania z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Nawet jeśli w głowie szkoleniowca Wisły rodził się pomysł, by dać od pierwszej minuty szansę Angelowi Baenie, który po wejściu z ławki w meczu ze „Słoniami” zaliczył dwie asysty, to na drodze stanął uraz. Nie na tyle poważny, żeby to Hiszpana wyłączyło na długo z gry, powinien być już gotowy na niedzielny mecz w Płocku, ale w Krakowie woleli dmuchać na zimne i Angel Baena do Łęcznej nawet nie pojechał.
Wisła rozpoczęła swoją grę, czyli ustawiła się wysoko, starała się zakładać pressing. Górnik raczej postawił na spokojną grę od tyłu, ale to gospodarze mieli w tym meczu jako pierwsi dobrą okazję na gola. W 11 min po szybkim ataku, z lewej strony wpadł w pole karne Szymon Krawczyk i uderzył płasko w dalszy róg. Tylko bardzo dobrej interwencji Patryka Letkiewicza zawdzięczali krakowianie, że wciąż był bezbramkowy remis.
To był moment, od którego zaczęła się jednak rysować przewaga Górnika. Gospodarze zaczęli dłużej utrzymywać się przy piłce, częściej byli w ataku. Krakowianie mieli natomiast problemy z dokładnym rozgrywaniem, przez co tracili piłkę często w bardzo prosty sposób. W końcu jednak i im udało się zagrozić bramce Górnika, gdy w 22 min po dośrodkowaniu Angela Rodado z bliska głową strzelał Łukasz Zwoliński. Z ostrego kąta nie trafił jednak w bramkę.
W 26 min o mały włos, a wiślacy sami sprokurowaliby gola dla Górnika. W polu karnym piłkę przejął po nieporozumieniu Rafała Mikulca z Patrykiem Letkiewiczem Branislav Spacil. Próbował strzelać, ale Mikulec naprawił swój błąd i zablokował to uderzenie. Spacila trzy minuty później zablokował z kolei wślizgiem Alan Uryga, który naprawiał w ten sposób błąd Bartosza Jarocha.
Wisła odpowiedziała w 35 min akcją, którą mocnym, płaskim strzałem zakończył Tamas Kiss. Zbyt czytelnym jednak, żeby zaskoczyć Branislava Pindrocha.
Pierwsza połowa ostatecznie zakończyła się bez bramek, ale jeśli trzeba by było określić ze wskazaniem na kogo, to byłby to Górnik. Piłkarze z Łęcznej sprawiali po prostu lepsze wrażenie, dominowali w środku pola, zbierali wiele tzw. drugich piłek i co najważniejsze, mieli więcej okazji na gole.
Druga połowa rozpoczęła się lekkiej przewagi Wisły, ale nie trwało to długo, a szybko gospodarze wyszli na prowadzenie. W 51 min wiślacy kilka razy mogli przerwać akcję rywali, ale robili to tak nieporadnie, że w końcu poszło podanie na prawą stronę, a tutaj huknął mocno Jakub Bednarczyk i Patryk Letkiewicz nie miał zbyt wiele do powiedzenia.
Krakowianie ruszyli do ataku, a obraz meczu zmienił się o tyle, że to oni teraz przeważali, a Górnik po przejęciu piłki próbował kontrować. Dobre okazje na wyrównanie miał Jesus Alfaro, ale marnował je w fatalny sposób.
W końcówce meczu Wisła robiła, co mogła, zamknęła Górnika w jego polu karnym, ale ten dobrze się bronił i nie oddał już trzech punktów.
Górnik Łęczna - Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Bednarczyk 51.
Górnik: Pindroch (76 Kostrzewski) - Bednarczyk, Szabaciuk, De Amo, Barauskas - Deja - Spacil (71 Roginić), Krawczyk (88 Janaszek), Warchoł (81 Achmedow), Żyra (71 Orlik) - Banaszak.
Wisła: Letkiewicz - Jaroch (90+6 Gogół), Uryga, Łasicki, Mikulec - Carbo, Igbekeme - Kiss (81 Kiakos), Rodado (58 Sukiennicki), Alfaro (81 Duarte) - Zwoliński.
Sędziował: Piotr Urban (Warszawa). Żółte kartki: Żyra, Banaszak – Jaroch, Mikulec, Uryga. Widzów: 2027.
