Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Rafał Boguski: To może być moja ostatnia wiosna w Wiśle

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
- Jeśli chodzi o obciążenia, jakie ordynuje nam trener Hyballa, to można rzeczywiście porównać to do czasów Dana Petrescu. Trenujemy bardzo intensywnie. Nie ma co jednak narzekać, skarżyć się. Przyszedł nowy trener, ma swoją filozofię i trzeba się dostosować. Trzeba zakasać rękawy i pracować tak, jak chce tego nowy trener - mówi piłkarz Wisły Kraków Rafał Boguski.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Przed wami jeszcze jeden mecz, ale już teraz można pokusić się o pierwsze podsumowania. Jaki to był dla pana rok?
- Bardzo trudny, dużo się w nim działo. Zwłaszcza ze względu na to, co dotknęło nas wszystkich. To był rok, który przynosił co chwilę jakieś niespodzianki. Niestety, większość była negatywnych, również tych z naszego piłkarskiego podwórka.

- Czyli cieszy się pan, że ten rok dobiega powoli końca?
- Cieszę się, choć jednocześnie wiem, że to tak nie działa, że 1 stycznia obudzimy się w całkiem nowej rzeczywistości i wszystko będzie już piękne. Wierzę natomiast, że początek roku przyniesie takie zmiany, dzięki którym będziemy wszyscy mogli powiedzieć, że powoli wracamy do normalności.

- To co działo się wiosną, walka o utrzymanie, to było pod względem sportowym coś najtrudniejszego, co spotkało pana w karierze?
- Zdecydowanie. Tym bardziej, że początek roku mieliśmy bardzo dobry, byliśmy na fali wznoszącej, a później wszystko się zatrzymało i pojawiły się miesiące dużej niepewności. Wciąż siedzieliśmy na gorących krzesłach. W czasie przerwy w rozgrywkach trudne było to, że siedzieliśmy w domach, a trzeba było utrzymywać wysoką dyspozycję w sposób, z jakim wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Normalnie piłkarz przyjeżdża na trening, wykonuje polecenia trenera i poprzez treningi, sparingi dochodzi do wysokiej formy. Teraz to wszystko wyglądało inaczej, a dochodziła jeszcze niepewność, czy w ogóle rozgrywki zostaną dokończone. Choć z drugiej strony dość szybko zaczęły dochodzić do nas sygnały, że tak się stanie. Musieliśmy być cały czas gotowi na to, że wrócimy na boisko i musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby utrzymać dla Wisły ekstraklasę. To nie była dla nikogo łatwa sytuacja.

- Można to wszystko porównać do tego, co przeżywaliście na przełomie 2018 i 2019 roku, gdy nie wiadomo było, czy Wisła w ogóle będzie istnieć?
- Wtedy i wiosną tego roku w jakimś stopniu topór wisiał nad Wisłą i nie było to dla nikogo z nas komfortowe. Każdy z nas w obu przypadkach miał z tyłu głowy, że również od nas dużo zależy i że po prostu musimy pomóc klubowi. Nam wszystkim bardzo mocno zależało, żeby wyjść z tych tarapatów. Kosztowało nas to dużo zdrowia, nerwów, ale na szczęście na koniec utrzymaliśmy się w lidze.

- Pan latem przedłużył kontrakt z Wisłą, ale nie może być pan zadowolony, bo grał pan bardzo mało. Pewnie nie tak to sobie wyobrażał?
- Oczywiście, że nie. Nie podpisałem kontraktu tylko po to, żeby pobierać pensję i przyglądać się, jak grają inni. Zawsze moją ambicją było grać, ale niestety, w tym sezonie częściej musiałem patrzeć na Wisłę z perspektywy trybun niż murawy. Mogę powiedzieć tylko tyle, że starałem się robić wszystko, co w mojej mocy, żeby częściej wychodzić na boisko. Decyzje były jednak inne.

- Zapytam wprost, czuł pan, że stał się „kozłem ofiarnym” pierwszego dużego przesilenia w Wiśle, spowodowanego kompromitacją w Pucharze Polski w Ostrowcu Św.?
- Nie da się ukryć, że tak to właśnie wyglądało z mojej perspektywy.

- Artur Skowronek zabiegał o przedłużenie pańskiego kontraktu latem, ale z tego co wiadomo, później wasze relacje nie były już tak dobre. Może pan coś więcej powiedzieć na ten temat?
- Były między nami pewne perypetie, ale nie będę wchodził w szczegóły, bo uważam, że nie byłoby to zbyt eleganckie z mojej strony. Poza tym dla mnie najważniejszy jest fakt, że gdy trener odchodził z Wisły, gdy żegnaliśmy się, podaliśmy sobie ręce i rozstaliśmy się w zgodzie.

- Jest teraz nowy trener Peter Hyballa i można usłyszeć, że trenujecie bardzo mocno. Pan pamięta jeszcze czasy Dana Petrescu w Wiśle Kraków. Można tych dwóch szkoleniowców porównać? A może trener Hyballa przypomina któregoś z innych trenerów, z którymi pracował pan w zespole „Białej Gwiazdy”?
- Jeśli chodzi o obciążenia, jakie ordynuje nam trener Hyballa, to można rzeczywiście porównać to do czasów Dana Petrescu. Trenujemy bardzo intensywnie. Nie ma co jednak narzekać, skarżyć się. Przyszedł nowy trener, ma swoją filozofię i trzeba się dostosować. Trzeba zakasać rękawy i pracować tak, jak chce tego nowy trener.

- Trener Peter Hyballa podkreśla w wywiadach, że duży nacisk kładzie na relacje z zawodnikami. Da się to odczuć już po tych pierwszych tygodniach wspólnej pracy?
- Tak, zdecydowanie. To jest otwarty człowiek. Dużo z nami rozmawia, potrafi zażartować, wprowadzić taką pozytywną atmosferę. Potrafi też jednak wprowadzić jasną granicę, czyli gdy wychodzimy na boisko i zaczyna się trening, liczy się tylko praca. Każdy musi się wtedy koncentrować tylko na niej. Mnie coś takiego odpowiada.

- Jesień miała być dla Wisły już bardziej stabilna jeśli chodzi o wyniki. Sytuacja jednak wygląda tak, że choć zespół się mocno zmienił, to sportowo jesteście praktycznie w tym samym miejscu co rok temu i tylko możecie cieszyć się, że z ekstraklasy spada jeden zespół. Pod względem zdobytych punktów wyglądacie bowiem bardzo słabo.
- Jak na potencjał, który mamy w drużynie, to punktów jest bardzo mało na naszym koncie. Żadnego z nas obecna sytuacja nie zadowala. Chyba dobrze, że ta runda już się kończy… Wierzę, że w styczniu, gdy ekstraklasa wznowi rozgrywki, będziemy inną drużyną. I będziemy zdobywali regularnie punkty.

- Będziecie drużyną, która będzie miała siły na 90 minut dobrej gry, a nie taką, o której w ekstraklasie panuje opinia, że wystarczy poczekać do góra 70 minuty, bo później sami się przewrócicie?
- Wiem, że taka opinia jest i trudno z nią polemizować, jeśli popatrzeć na kilka naszych meczów. Było przecież wiele takich spotkań, gdy w pierwszych połowach naprawdę dobrze wyglądaliśmy, a rywale nie potrafili nas zupełnie „ugryźć”. Często jednak w tych meczach po przerwie rzeczywiście wyglądaliśmy o wiele słabiej.

- Chyba takiej waszej dyspozycji fizycznej nie można tłumaczyć tylko problemami z pandemią i faktem, że kilkunastu z was przeszło koronawirusa?
- Oczywiście, że nie. Większość drużyn miała większe lub mniejsze problemy z koronawirusem. I większość radziła sobie jednak z tymi problemami lepiej niż my, jeśli chodzi o wyniki.

- Wspomniał pan o zasadach, jakie wprowadził trener Peter Hyballa do waszej szatni. A sam pomysł na grę, jaki proponuje wam Niemiec, podoba się panu?
- Tak, bo jest to ofensywny futbol. Może nie jest to taka typowa, krakowska gra od nogi do nogi, a bardziej gra z użyciem bezpośrednich środków, ale wydaje mi się, że taki futbol kibicom będzie się podobał. Powiem szczerze, że gdy oglądam mecze Liverpoolu i porównuję do tego, o czym mówi nam trener Hyballa, czego będzie od nas wymagał, to widzę w tym bardzo dużo podobieństw.

- Czyli nie mam przypadku, że kiedyś trener Hyballa zetknął się z Juergenem Kloppem?
- Wygląda na to, że rzeczywiście nie ma…

- O trenerze Hyballi mówi się również, że lubi pracować przede wszystkim z młodymi piłkarzami. Nie mam pan zatem obaw, że o miejsce w składzie wiosną będzie dalej bardzo trudno?
- Mam świadomość, że będzie ciężko o miejsce w podstawowym składzie. Przez te wszystkie lata w Wiśle zawsze postępowałem jednak według jednej zasady - na treningach robiłem swoje, robię swoje i do ostatniego dnia w tym klubie będę robił swoje.

- Zabrzmiało tak, jakby to miało być dla pana ostatnie pół roku w Wiśle Kraków?
- Wydaje mi się, że tak właśnie będzie. Powoli oswajam się z myślą, że w roli piłkarza czeka mnie ostatnia wiosna w Wiśle.

- Czy to będzie oznaczało również zakończenie kariery?
- Chcę grać jak najdłużej. Zdrowie wciąż dopisuje, nie czuję utraty siły, szybkości z roku na rok. Pod tym względem jest w porządku. Koledzy, którzy są starsi ode mnie i którzy już zakończyli kariery, powtarzają mi, żebym grał jak najdłużej, bo później bardzo tego brakuje. Dlatego też będę chciał kontynuować swoją przygodę z futbolem jak najdłużej, choć pewnie już nie w Wiśle…

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

EKSTRAKLASA 2020-21: WYNIKI, TABELA, TERMINARZ, PLAN TRANSMISJI

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska