WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Przyjazd lidera I ligi na Reymonta przyciągnął ponad 22 tysiące widzów. Co warte podkreślenia, w tym gronie znaleźli się w oficjalnej grupie kibice gości, którzy nie przyłączyli się do absurdalnego bojkotu Wisły, którego świadkami jesteśmy już od ponad roku. Zresztą piłkarze „Białej Gwiazdy” nawiązali do niego, wybiegając na rozgrzewkę w specjalnych koszulkach. Z przodu mieli napisane: Nierówne zasady gry. Z tyłu: Wyjazd rzecz święta.
Pierwsze minuty samego meczu należały do Wisły. To ona ruszyła do ataku, to ona miała dłużej piłkę. Nie miała jednak w tych pierwszych minutach klarowanych sytuacji, bo Bruk-Bet ustawił szczelny mur na swoim przedpolu, przez który trudno się było przebijać.
W 17 min gospodarzom wreszcie jednak ta sztuka się udała. Po szybkim ataku Jesus Alfaro zagrał prostopadle do Angela Rodado, a ten znalazł się w sytuacji sam na sam z Adrianem Chovanem. Wiślak próbował mijać bramkarza gości, za mocno jednak wyrzucił się do boku i było po okazji.
W 31 min Tamas Kiss miał stuprocentową okazję na gola. Sam ją zresztą sobie stworzył, bo wykorzystał błąd Artema Putiwcewa, zabrał mu piłkę i pobiegł na bramkę gości. Jego pierwszy strzał obronił jednak Adrian Chovan, a po dobitce piłka wylądowała na słupku.
Dziesięć minut później bliski gola był Angel Rodado, gdy uderzał głową po dośrodkowaniu Tamasa Kissa z rzutu wolnego. Świetnie w bramce spisał się jednak Adrian Chovan, który wybił piłkę na rzut rożny.
Bruk-Bet w pierwszej połowie praktycznie tylko się bronił. Jedyną okazję na gola goście mieli w 44 min, gdy po rzucie wolnym przed bramką Wisły powstało zamieszanie, ale strzał Kamila Zapolnika pewnie obronił Patryk Letkiewicz.
A w samej końcówce tej pierwszej części mieliśmy jeszcze mnóstwo zamieszania w polu karnym Bruk-Betu po rzutach rożnych Wisły. Nikt nie zdołał jednak wepchnąć piłki do siatki.
W przerwie od razu dwie zmiany zrobił trener gości Marcin Brosz, posyłając na boisko Morgana Fassbendera i Tarasa Zawijskyja. Zmienił się też nieco obraz gry, bo Bruk-Bet zaczął już podchodzić nieco wyżej, nie bronił się już tak kurczowo.
Atakowała jednak głównie Wisła. Długo przypominało to bicie głową w mur, ale w końcu krakowianie przeprowadzili akcję palce lizać. Jamesa Igbekeme jednym zwodem uwolnił się od dwóch rywali, zagrał na prawo do Angela Baeny, a ten podał do Łukasza Zwolińskiego, który strzałem z pola karnego pokonał Adriana Chovana.
Po golu Wisła nie miała zamiaru się cofać, szukała drugiej bramki, a co najważniejsze nie dała się przycisnąć rywalom. Nie było mowy o jakiejś kurczowej obronie, głębokiej defensywie. I w doliczonym czasie gry takie podejście przyniosło efekt. Angel Rodado powalczył świetnie w środku pola, rzucił piłkę do Angela Baeny na prawo. Ten dojechał z futbolówką do końcowej linii i dośrodkował idealnie na głowę Łukasza Zwolińskiego, który strzałem do pustej bramki przypieczętował w pełni zasłużone zwycięstwo „Białej Gwiazdy”. To trzecia kolejna ligowa wygrana Wisły!
Wisła Kraków - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Zwoliński 78, 2:0 Zwoliński 90+4.
Wisła: Letkiewicz - Jaroch, Uryga, Łasicki, Mikulec - Carbo, Igbekeme (90+5 Kutwa) - Kiss (81 Duarte), Rodado, Alfaro (70 Baena) - Zwoliński (90+6 Gogół).
Bruk-Bet: Chovan - Isik, Kasperkiewicz, Putiwcew - Hilbrycht (46 Zawijskyj), Ambrosiewicz (85 Wróbel), Wolski (85 Wacławek) - Strzałek (85 Różycki), Dombrowskyj – Karasek (46 Fassbender), Zapolnik.
Sędziował: Karol Arys (Szczecin). Żółte kartki: Łasicki - Putiwcew. Widzów: 22 130.
Czerwono od rac, biało od dymu. Tak bawili się kibice Wisły ...
