Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Szymon Sobczak: Przed laty obiecałem sobie, że kiedyś tu wrócę. I jestem!

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wisla.krakow.pl
- Gdy wróciłem z urlopu, miałem szczerą rozmowę z trenerem Radosławem Sobolewskim i to był już jasny sygnał, że Wisła mnie chce. W tym momencie nie miałem już żadnych wątpliwości, że chcę tutaj grać - mówi nowy napastnik Wisły Kraków Szymon Sobczak.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Po tym jak Wisła Kraków ogłosiła, że został pan jej piłkarzem, napisał pan na Twitterze: „Obiecałem sobie, że kiedyś wrócę”. I rzeczywiście, wraca pan na Reymonta po wielu latach.
- Tak i tylko ja wiem, ile ten powrót mnie kosztował. Czasu, energii, pracy, żeby wrócić do Wisły. Jako chłopak z małej miejscowości trafiłem kiedyś do tego klubu i on na zawsze pozostał w moim sercu. Zajęło to sporo czasu, ale najważniejsze, że znów tutaj jestem!

- Urodził się pan w Zakopanem. Może pan opowiedzieć skąd wzięła się ta miłość do Wisły?
- Urodziłem się rzeczywiście w Zakopanem, ale później przeprowadziliśmy się z rodziną do Lubnia, małej miejscowości niedaleko Myślenic. To ma znaczenie szczególnie teraz, bo bazę treningową mam - tak to można ująć - na wyciągnięcie ręki. Lata temu trafiłem do młodzieżowych grup Wisły, w których spędziłem trochę czasu, ale gdy krok po kroku zbliżałem się do wieku seniora, zacząłem zdawać sobie sprawę jak ciężko może być się przebić. Pamiętajmy, że to była ta wielka Wisła, w której grali najlepsi polscy piłkarze, która gromadziła tytuły. Nie było przepisów o młodzieżowcu, nie było też większych szans, żeby w takim towarzystwie się wtedy przebić. Mój decyzja o odejściu z Wisły była zatem wtedy dobrze przemyślana. I podjęta z bliskimi, którzy całe życie mnie wspierają. Rodzice wozili mnie wtedy siedem dni w tygodniu na treningi, mecze. Wtedy poszedłem do Górnika Zabrze, wydawało mi się, że to będzie dla mnie dobry ruch i tak w sumie wyszło, bo w Zabrzu zadebiutowałem w ekstraklasie, trochę liznąłem piłki na najwyższym krajowym poziomie. Wisła jednak w sercu pozostała i zawsze miałem z tyłu głowy, że kiedyś za wszelką cenę będę chciał do niej wrócić. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że to nie są tylko takie opowieści, żeby teraz komuś się przypodobać, ale moje wielkie marzenie, które teraz wreszcie udaje mi się zrealizować.

- To się mogło wydarzyć już rok temu. Wisła zabiegała o pana wtedy dość mocno, ale nie doszła do porozumienia z Zagłębiem Sosnowiec. Był pan tym faktem wtedy rozczarowany?
- Bardzo! Ale powiem też, że pojawiła się wówczas z mojej strony jeszcze większa determinacja, żeby do Wisły wrócić. Bo zrozumiałem, że w Krakowie naprawdę mnie wreszcie chcą. Wiem dokładnie jak to wtedy wszystko wyglądało od kuchni. Nie mogłem mieć pretensji do Wisły, bo Zagłębie podyktowało taką kwotę odstępnego, że żaden klub w Polsce nie wyłożyłby takich pieniędzy na ten transfer. Porozumienie w tamtym momencie było po prostu niemożliwe. Ja sam robiłem wtedy ze swojej strony wszystko, żeby do tego transferu doprowadzić. Rozmawiałem z działaczami Zagłębia, próbowałem ich przekonać, prosiłem, żeby mnie puścili do Wisły, ale byli nieugięci. Cóż, tak czasami w życiu jest, że trzeba na coś, czego się pragnie, po prostu trochę dłużej poczekać.

- W jakiej atmosferze rozstał się pan z Zagłębiem, bo w trakcie sezonu było między wami trochę złej krwi. Był pan m.in. odsunięty od drużyny, napisał wtedy dość mocne oświadczenie, później wrócił pan do gry. To jak to było na koniec?
- Rozstaliśmy się w dobrej atmosferze, mogę powiedzieć, że w przyjaznych relacjach. Coś przecież dla tego klubu zrobiłem na boisku. Zagłębie chciało zresztą, żebym został w Sosnowcu, zabiegało o to, żebym przedłużył kontrakt, ale ja podjąłem bardzo przemyślaną decyzję. I ona po prostu nie mogła być już inna. Rozstałem się zatem z Zagłębiem w dobrej atmosferze, ale wiedziałem już, że skoro mogę wrócić do Wisły po tylu latach, to nie mam zamiaru już zmarnować tej okazji.

- Kiedy dostał pan sygnał, że w Wiśle wciąż pana chcą?
- Wisła walczyła o awans do ekstraklasy, więc sytuacja była taka, że w Krakowie do końca cała koncentracja szła w kierunku walki o ten powrót do ekstraklasy. I ja Wiśle życzyłem tego awansu z całego serca. Wiemy jak się to potoczyło. Przyszedł zatem moment, że w Wiśle zaczęto myśleć o następnym sezonie w I lidze. Gdy wróciłem z urlopu, miałem szczerą rozmowę z trenerem Radosławem Sobolewskim i to był już jasny sygnał, że Wisła mnie chce. W tym momencie nie miałem już żadnych wątpliwości, że chcę tutaj grać.

- W Wiśle już trochę kurz opadł po przegranej walce o awans do ekstraklasy. Trwa kolejna przebudowa drużyny. Jak pan się w niej widzi? Bardziej nastawia się pan na rywalizację z Angelem Rodado czy możecie grać razem?
- Rywalizacja jest czymś dobrym. Jeśli jest ona zdrowa, na jasnych zasadach to nikt nie powinien się jej bać. Trener będzie podejmował decyzję, a ja na pewno nie będę w to ingerował. To, co należy do mnie, to ciężka praca. Nie oznacza to jednak oczywiście, że nie będę się bił o swoje. Przyszedłem do Wisły dać jej swoje umiejętności, ale również charakter. Bo w I lidze jest on po prostu niezbędny. Wiemy, jakie on miał znaczenie w walce o ekstraklasę w poprzednim sezonie. Wiemy kto awansował. Jako kibice Wisły wszyscy wiemy też, gdzie jest jej miejsce. Ale wiemy też, że ciężki sezon przed nami. W każdym meczu trzeba będzie zostawić mnóstwo zdrowia, potrzebny będzie właśnie charakter, bo przyjdą na pewno momenty, że w jakimś meczu nie będzie nam szło i trzeba będzie po prostu takie spotkania „przepchać”. Wiem, że kibice też czekają na taki mocny charakter na boisku, na walkę do upadłego z naszej strony. I wiem, że jeśli to wszystko będzie, to wtedy oni nam pomogą z całych sił zmierzać do wspólnego celu.

- Pańskim atutem jest bardzo dobra znajomość I ligi?
- Znam rzeczywiście bardzo dobrze te rozgrywki i wiem, że są one dość specyficzne. Potrzebny jest w I lidze odpowiedni balans. Między umiejętnościami, jakością, ale i charakterem. Bez tego ostatniego nic się nie osiągnie. Każdy kibic Wisły wie dokładnie jak wyglądał poprzedni sezon. Wie, że umiejętności to jedno, ale charakter też często decyduje o tym czy na końcu mecz wygrywasz czy nie.

- Pańskie otoczenie, rodzina, znajomi jak przyjęli transfer do Wisły Kraków?
- Wychowałem się w wiślackim otoczeniu. Moi znajomi, przyjaciele wszyscy od małego kibicowali Wiśle. Chodziłem do szkoły w Myślenicach, gdzie praktycznie wszyscy byli kibicami „Białej Gwiazdy”. Trudno zatem coś dodać niż to, że wreszcie spełniłem swoje wielkie marzenie. Moi bliscy będą kibicować mi jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że wniosę do szatni trochę swojego doświadczenia, charakteru i pomogę w awansie do ekstraklasy. Mogę już dzisiaj zdradzić, że miałem z niej oferty, ale powiedziałem sobie, że muszę wreszcie spełnić swoje marzenie o grze dla Wisły. W związku z tym nie miałem nawet cienia wątpliwości, że dokonuję najlepszego dla mnie wyboru. Przed laty obiecałem sobie, że kiedyś tu wrócę. I jestem!

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska