
YEBOAH, CZYLI TRZEBA WYMAGAĆ WIĘCEJ
Nikt dzisiaj nie ma wątpliwości, że sprowadzenie do Wisły Yawa Yeboaha to był bardzo dobry ruch ze strony Wisły. To piłkarz, jak na polską ligę, o naprawdę dużych umiejętnościach. I właśnie dlatego można od Ghańczyka wymagać więcej. Oczywiście nie ma na świecie piłkarza, który wykorzystywałby wszystkie okazje. W środę jednak Yeboah zmarnował dwie naprawdę dobre sytuacje. Szczególnie tak druga kosztowała Wisłę dużo. Yeboah bowiem nie trafił na 2:1, a niewiele później bramkę zdobyli goście. I jeszcze jedno. Od Yeboaha można wymagać nieco więcej w grze obronnej. To nie był przypadek, że trener Artur Skowronek dokonał podwójnej zmiany na prawej stronie już na pół godziny przed końcem meczu. Goście wyczuli bowiem, że tam mają dużo miejsca do ataków i jechali tą stroną raz za razem. A Dawid Szot, osamotniony w tym sektorze boiska, „oddychał już rękawami”.

JEAN CARLOS SILVA POTWIERDZA WYSOKĄ FORMĘ
Wysoką dyspozycję potwierdził w meczu z Lechią Jean Carlos Silva. Brazylijczyk od początku sezonu gra bardzo równo. O ile zespół zbierał wiele krytyki, szczególnie na początku rozgrywek, to do Silvy zastrzeżeń większych nie było. Nawet w pamiętnym meczu z KSZO Ostrowiec Św. to właśnie on był najlepszych zawodnikiem „Białej Gwiazdy”. Gol, jaki strzelił Lechii pokazuje, jak duży luz i pewność siebie „złapał” ostatnio ten zawodnik.

MACIEJ SADLOK, CZYLI NIE PRZESADZAJMY Z KRYTYKĄ
Maciej Sadlok był prawdziwym pechowcem meczu z Lechią, bo strzelił gola samobójczego oraz sprokurował rzut karny. Takie są fakty, ale też nie przesadzajmy się krytyką tego zawodnika. Interwencja, która zakończyła się golem na 1:2 była wynikiem tego, że Lechia wjechała jak autostradą swoją lewą stroną w pobliże bramki Wisły, co nie było przecież winą Sadloka. A przy rzucie karnym była próba nieco rozpaczliwa naprawienia błędu innego kolegi, który dał się „nawinąć”, jak junior...

1:3 i 1:3 - NIBY TO SAMO, A JEDNAK NIE
Na początku sezonu Wisła przegrała u siebie ze Śląskiem Wrocław 1:3, czyli w identycznych rozmiarach, jak z Lechią Gdańsk. Jeśli jednak szukać optymistycznych przesłanek, to były to zupełnie inne mecze. W starciu z wrocławianami „Biała Gwiazda” zaprezentowała się bardzo słabo. Z Lechią już takiej tragedii nie było. Raczej nieumiejętność wykorzystania momentów, które mogły zmienić oblicze i wynik tego spotkania.