
NORBERT VARGA
Rumun trafił do Wisły za czasów Dana Petrescu. Potrafił grać w piłkę, ale w Krakowie zupełnie się nie odnalazł. Uzbierał w sumie dziesięć meczów. Później Wisła go wypożyczyła, a gdy wrócił, dość szybko rozwiązano z nim kontrakt.

JACOB BURNS
Pierwszy Australijczyk w barwach Wisły Kraków i w ogóle w polskiej ekstraklasie. Za jego sprowadzeniem stał Dan Petrescu, a Burns miał całkiem okazałe CV przed przenosinami do Polski, bo grał nawet w Lidze Mistrzów w barwach Leeds United. W Wiśle w latach 2006-2007 zagrał 33 razy, ale prezentował się co najwyżej solidnie. Nie można o nim powiedzieć, żeby był transferowym niewypałem, ale jednak oczekiwania, związane z jego przyjściem do Wisły, były znacznie większe.

MICHAEL THWAITE
Kolejny Australijczyk w historii Wisły. Ta zanim trafił pod Wawel, musiała stoczyć o niego bój prawny z Nationalem Bukareszt, który dotyczył długości kontraktu Thwaite’a z rumuńskim klubem. Ostatecznie FIFA przyznała rację Wiśle. Thwaite nie ukrywał, że wybrał krakowski klub ze względu na trenera Dana Petrescu. W Krakowie wielkiej furory jednak nie zrobił. W nieco ponad rok uzbierał 22 występy, choć trzeba wspomnieć, że połowa z nich to mecze w cieszącym się dość niskim prestiżem Pucharze Ligi. Co ciekawe, po latach Thwaite bardzo miło wspominał pobyt w Krakowie. Przyznał, że powinien dłużej zostać w Wiśle i wykazać się większą cierpliwością w walce o miejsce w składzie.

BRANKO RADOVANOVIĆ
Gdy trafił do Wisły w 2006 roku, miał być skutecznym napastnikiem, a okazał się dość przeciętnym piłkarzem, choć jego średnia goli w barwach „Białej Gwiazdy” nie jest bardzo zła. Zagrał 22 razy, zdobył osiem bramek. Najdziwniejsze trafienie zaliczył w meczu z Koroną Kielce. Wisła prowadziła 1:0 i przede wszystkim broniła tego wyniku. Gdy w 89 wywalczyła rzut rożny, w polu karnym Korony stał sam Radovanović i bodaj sześciu kielczan. A jednak piłka poleciała na jego głowę i padł gol.