WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Początek meczu był wyrównany, a gra najczęściej toczyła się w środkowej strefie boiska. Na pierwsze groźniejsze strzały trzeba było poczekać blisko dziesięć minut, kiedy najpierw formę Mateusza Lisa sprawdził Mateusz Praszelik, a następnie Robert Pich. W obu przypadkach bramkarz Wisły był na miejscu i pewnie złapał piłkę.
W 16 min krakowianie sami narobili sobie problemów. Fatalnie zagrał bowiem Rafał Janicki, po którego wślizgu piłka trafiła na środek pola karnego do Mateusza Praszelika. Ten miał przed sobą tylko Mateusza Lisa. Sytuację próbował jeszcze ratować Dawid Szot, ale zrobił to faulem i mieliśmy rzut karny, którego po chwili pewnym strzałem na gola zamienił Robert Pich.
Wisła nie tyle po tym trafieniu, co generalnie w całym meczu bardzo długo się zbierała, żeby stworzyć jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Śląska. Matus Putnocky nagimnastykować nieco musiał się dopiero w 29 min, kiedy mocnym strzałem próbował go zaskoczyć, debiutujący w barwach „Białej Gwiazdy” Yaw Yeboah. Piłkarz z Ghany dał Wiśle również wyrównanie w 40 min, gdy rozegrał piłkę z Jakubem Błaszczykowskim i uderzył z narożnika pola karnego. Mieli gospodarze sporo szczęścia w tej sytuacji, bo po drodze był jeszcze rykoszet od Mariusza Pawelca, ale ostatecznie piłka zatrzepotała w siatce.
Po pierwszej połowie mieliśmy zatem remis. W sumie sprawiedliwy, bo obie drużyny grały na podobnym, słabym poziomie. Po obu stronach można też było mówić o bardzo szczęśliwych bramkach.
Wisła Kraków. Transfery, wypożyczenia, kontrakty, plotki - n...
Druga połowa była już żywsza, piłka krążyła między zawodnikami szybciej, mniej było kalkulowania, a więcej szukania okazji na gola. Częściej atakowała Wisła, ale nie przychodziło jej łatwo stwarzanie klarownych sytuacji. A gdy już taka sztuka się udała w 63 min po akcji Stefana Savicia, to fatalnie zachował się Fatos Beqiraj, który zamiast strzelać od razu, przyjął piłkę i po chwili został zablokowany.
Mogło się to na Wiśle szybko zemścić, bo trzy minuty później z drugiej strony boiska przed szansą stanął Piotr Samiec-Talar. Nie trafił jednak w bramkę. To było jednak ostrzeżenie dla „Białej Gwiazdy”, z którego krakowanie nie wyciągnęli wniosków. I skończyło się tym, że w 75 min Śląsk znów wyszedł na prowadzenie. Mateusz Praszelik zagrał prostopadle do Roberta Picha, a że wiślacy całkowicie w tej sytuacji przysnęli, to pomocnik wrocławian znalazł się w sytuacji sam na sam z Mateusz Lisem, obiegł go i posłał piłkę do pustej bramki.
Wisła jeszcze szukała wyrównania, ale ostatecznie nadzieję na choćby punkt musieli gospodarze stracić w 84 min. Wtedy to rzut karny pewnie wykonał Waldemar Sobota. A jedenastka została podyktowana za faul Lukasa Klemenza na Robercie Pichu. W ten sposób Śląsk zapewnił się komplet punktów, na który nie musiał nawet specjalnie mocno pod Wawelem popracować.
Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 1:3 (1:1)
Bramki: 0:1 Pich 17 karny, 1:1 Pawelec 40 samob., 1:2 Pich 75, 1:3 Sobota 84 karny.
Wisła: Lis - Szot (85 Burliga), Klemenz, Janicki, Sadlok - Basha, Żukow (86 Buksa) - Yeboah (74 Silva), Błaszczykowski, Savić (64 Mak) - Beqiraj.
Śląsk: Putnocky - Celeban, Puerto, Golla, Pawelec - Łabojko, Sobota - Musonda (57 Samiec-Talar), Praszelik, Pich (90+1 Bargiel) - Piasecki (57 Scalet).
Sędziowali: Szymon Marciniak (Płock) oraz Paweł Sokolnicki (Płock) i Bartosz Kaszyński (Bydgoszcz). Żółte kartki: Szot (17, faul) - Puerto (68, faul), Celeban (82, faul). Widzów: 5044.
- Byli piłkarze Wisły zmienili kluby. Lucas, syn Clebera, jest w Grecji
- Miłość do klubu wyrażona na ciele - tatuaże kibiców Wisły
- Wisła Kraków wzmocniła się rzutem na taśmę
- Ci piłkarze Cracovii mają walczyć o tytuł mistrza
- Tak polskie zawodniczki ozdabiają swe ciała
- Zobacz, jak wygląda Wisła Kraków po transferowej rewolucji
