Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witanowice. Żyją przy drodze grozy. Błagają urzędników, żeby im pomogli. Zdjęcia

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Syn Jolanty Galas robi zdjęcia niemal za każdym razem, gdy samochód z drogi wpadnie do jej ogródka zza feralnego zakrętu. Ma już sporą kolekcję. Chce nią przekonać urzędników do działania.- Zanim stanie się tragedia - mówi.
Syn Jolanty Galas robi zdjęcia niemal za każdym razem, gdy samochód z drogi wpadnie do jej ogródka zza feralnego zakrętu. Ma już sporą kolekcję. Chce nią przekonać urzędników do działania.- Zanim stanie się tragedia - mówi. Bogumił Storch
Mieszkańcy domu znajdującego się tuż przy groźnym zakręcie powiatowej drogi w Witanowicach (gm. Tomice) w ub. sobotę (31 sierpnia) udzielili pierwszej pomocy rowerzyście, który tu się rozbił. Do szpitala zabrał go śmigłowiec. Jak mówią, coś w nich pękło, bo to już kolejne takie zdarzenie tutaj. Domagają się zmian.

W ogrodzie u Jolanty i Jana Galasów było już chyba wszystko: tiry, motocykle, samochody osobowe, ludzie połamani, z uciętymi kończynami. - Ja im współczuję. Oni wychodzą z domu do ogrodu i nie wiedzą czy za chwilę nie wleci na nich rozpędzone auto i ich nie zabije - opowiada sąsiad Galasów, starszy mężczyzna.

Dom znajduje się przy ostrym zakręcie. Siła ciążenia sprawia, że rozpędzone pojazdy, które na tym zakręcie się „nie wyrobiły” kończą jazdę na posesji małżeństwa Galas.

W ostatni weekend nie miał szczęścia rowerzysta z Krakowa, który też w porę nie wyhamował na łuku drogi i po przeleceniu kilku metrów w powietrzu, własnym ciałem staranował bramkę przed domem Galasów. W stanie ciężkim zabrany został helikopterem ratowniczym do Krakowa.

- Co żeśmy przeżyli tego dnia to aż trudno opowiadać - załamuje ręce Jolanta Galas, która uważa, że winę za częste wypadki powoduje stan tej drogi - Najpierw myśleliśmy, że ten człowiek umrze zanim ściągną pomoc. Uderzył głową w metalową bramkę i betonowy słup. Był przytomny , ale potem już przytomność tracił. Potem jeszcze za oknem lądował nam helikopter, pełno ludzi, policja, zamieszanie, stres. Tak nie da się żyć - wyznaje.

Dwa lata temuGalasowie z obawy o życie własne, swoich dzieci i wnuków a także kierowców, napisali pismo do zarządcy drogi, czyli Starostwa Powiatowego w Wadowicach z prośbą o lepsze zabezpieczenie lub przeprofilowanie tego zakrętu.

- Przyszła komisja złożona z przedstawicieli starostwa oraz rady sołeckiej, pooglądała, porobiła sobie notatki i powiedziała, że się nic nie da a właściwie to nie trzeba. I zostało tak jak było, ludzie dalej się tu rozbijają a my tylko czekamy, kiedy i nas spotka coś złego - martwi się kobieta.

Jej zdaniem były wtedy nawet pieniądze na zrobienie barierek, ale urzędnicy twierdzili, że wystarczy jak przed zakrętem postawią znak.

- Jakby ten znak miał jakąś siłę sprawczą. I już nawet nie o to chodzi, że mój mąż po raz kolejny, na własny koszt będzie sobie w wolnym czasie ogrodzenie naprawiał. Tylko o to, że ludzkiego życia zwyczajnie szkoda - dodaje.

Mieszkająca w Witanowicach lokalna aktywistka i była pracownica Starostwa, Renata Skorczyńska-Szostak apeluje w imieniu Galasów do urzędników. - Trzeba szybko coś zrobić, zanim dojdzie do kolejnej tragedii. To naprawdę jest dramat, bo oni prawie w ogóle nie przebywają z tej strony domu, z lęku przed kolejnym autem, które się tu rozbije - opowiada.

Dla Galasów wypadki to jest smutna codzienność. Doszło już nawet do tego, że udzielanie pierwszej pomocy opanowali do perfekcji, chociaż nigdy nie mieli żadnych szkoleń.

- Ten rowerzysta miał otwarte złamanie podudzia, nie licząc innych obrażeń. Jola tamowała mu krew swoimi ręcznikami, Janek podtrzymywał głowę, bo facet tracił przytomność. To nie jest normalne! - dodaje.

W Starostwie Powiatowym, tłumaczą, że mają związane ręce. Kierowcy po prostu powinni sotosować się do znaku ograniczenia prędkości do 40 km/h.

- Nie ma możliwości zainstalowania barier energochłonnych ze względu na ograniczenie terenowe - mówi Eugeniusz Kurdas, starosta wadowicki. - Przeanalizujemy natomiast inne prewencyjne działania mające na celu poprawienie bezpieczeństwa na tym odcinku drogi - obiecuje.

Tu też mieli problem

W ubiegłym roku mieszkańcy ul. Beskidzkiej w gm. Wieprz apelowali do drogowców i policji, by zniwelowano zakręt przy tej drodze i ograniczono na niej prędkość do 30 km na godzinę. Opowiadali, że często są mimowolnymi świadkami wypadków, Zagrożone były też dzieci z pobliskiej szkoły, chodzące chodnikiem przy feralnym zakręcie. Zakręt przepro-filowano, ale nie ograniczono prędkości. Wypadki są dalej, ale już nie tak często.

Ostatni wypadek

O godz. 11.50 na ul. Krakowskiej w Witanowicach, kierujący rowerem mieszkaniec powiatu wielickiego stracił panowanie nad pojazdem, zjechał z jezdni i uderzył w ogrodzenie posesji. Został odwieziony przez śmigłowiec LPR, który musiał lądować na środku drogi, do szpitala w Krakowie. Przeżył. Nadal przebywa na leczeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska