Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściciel Wisły Bogusław Cupiał a samospełniające się proroctwo

Rafał Romaniuk
Ta runda była do tej pory udana dla Mariusza Pawełka. W piątek nie popisał się jednak
Ta runda była do tej pory udana dla Mariusza Pawełka. W piątek nie popisał się jednak Darek Redos/REPORTER
Jeśli wierzyć fundamentalnej buddyjskiej zasadzie, że człowiek rodzi się po to, by doświadczać szczęścia i unikać cierpienia, to Bogusław Cupiał jest przypadkiem wyjątkowym.

Okazuje się bowiem, że biznesmen, który wyłożył na Wisłę przez 12 lat grubo ponad 120 mln zł, drużynie pomaga najlepiej wtedy, gdy trzyma się od niej z daleka.
Gdy Cupiał pojawia się na stadionie, z góry pachnie kłopotami. Przynajmniej wówczas gdy Wisła rozgrywa mecz o dużą stawkę. Był na rewanżu z Panathinaikosem w Atenach w 2005 r., by triumfować awans do Ligi Mistrzów. Było blisko, skończyło się jak zawsze.

W tym sezonie pojawił się na pierwszym meczu z Levadią Tallin pewny tego, że tym razem nic złego przytrafić się nie może. Im dłużej na niego patrzę, tym bardziej wierzę, że istnieje coś, co zostało określone jako samospełniające się proroctwo.
W piątek Cupiał wybrał się do Sosnowca, bo chciał obejrzeć hit polskiej ekstraklasy. I zobaczyć, jak Wisła trzeci rok z rzędu rozwiewa marzenia Legii o mistrzostwie Polski. Zresztą do tego miasta wrócił też z sentymentu. W końcu to tu kończył technikum, to tu otwierał swój pierwszy interes - sklep z farbami.

Wielu zdziwiło się, gdy godzinę po meczu zobaczyło wychodzącego ze stadionu Cupiała. Można mu tylko współczuć. Znów się zawiódł, znów przeżywał upokorzenie. Musiał zastanowić się też (który to już raz?), po co mu to wszystko, skoro ma na koncie 5 mld zł, a za zarobione pieniądze mógłby okrążyć swoimi kablami kulę ziemską. Tymczasem musiał topić smutki. I mógł zaśpiewać: "Wypijmy za błędy, za błędy na górze".

Tylko jego tajemnicą pozostanie bowiem, jak to możliwe, że zespół od lat nie może kupić umiejącego łapać piłkę bramkarza. Ktoś zaprotestuje, że Mariusz Pawełek stał się ofiarą nagonki, że to dobry bramkarz, tylko zdarzają mu się wpadki. Tyle że zawsze przytrafiają się w meczach o stawkę. W piątek Legia mogła na niego liczyć. A temu, kto wymyślił, by sprowadzić do Krakowa Mariusza Jopa, powinni postawić pomnik. Oczywiście kibice z Warszawy.

W lidze coraz ciekawiej, ciekawie cały czas jest też w PZPN. Kazimierz Greń, były doradca prezesa Grzegorza Laty i zawiedziony szef jego kampanii wyborczej, rusza do kontrataku. Choć Lato go lekceważy, charakteryzuje jako oszołoma szukającego rozgłosu i zemsty, to Greń spokojnie kompletuje sojuszników. Nigdy nie ukrywał, że namawia Zbigniewa Bońka, by wspólnie przeprowadzić rokosz. Najlepiej już w grudniu, gdy odbędzie się Walne Zgromadzenie PZPN, które ma udzielić zarządowi absolutorium.

Greń rozsyłał w weekend po redakcjach dokumenty mające kompromitować władze związku. Były doradca Laty, który zrzekł się niedawno członkostwa w zarządzie PZPN, chce w grudniu uczestniczyć w walnym jako delegat Stali Stalowa Wola. Nie miał problemu z uzyskaniem mandatu, bo jako prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej zna miejscowych działaczy.

PZPN robi jednak wszystko, by uniemożliwić Greniowi uczestniczenia w posiedzeniu. W piśmie skierowanym 3 listopada do prezesa Stali Leszka Kaczmarskiego prezes Lato i sekretarz generalny Zdzisław Kręcina informują, że "pan Kazimierz Greń był członkiem Zarządu PZPN obecnej kadencji, wobec czego istnieje (...) wątpliwość w kwestii, czy w obecnej kadencji władz PZPN może być jeszcze delegatem na Walne Zgromadzenie".

Skoro Lato powtarza, że traktuje Grenia jak powietrze, dziwne, że szuka kruczków prawnych, by zamknąć mu usta. Można być pewnym, że były doradca prezesa nie raz wyciągnie jeszcze kwity. Ostatnio ujawnił planowany harmonogram zjazdu Członków Wydziału Wojewódzkich ZPN, który ma odbyć się w przyszły weekend w Kutnie. Jednym z punktów jest dyskusja: "Co robić, by spowodować, aby grudniowy zjazd nie przeistoczył się w swawolny sejmik szlachecki i definitywną kompromitację Związku?".
Widać, działacze w końcu dostrzegli swoją kompromitację. Wprawdzie jeszcze niedefinitywną, ale od czegoś trzeba zacząć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska