
Glik jak za dawnych lat
Kamilowi Glikowi różnie się wiodło w Cracovii. Były takie mecze, o których chciałby jak najszybciej zapomnieć jak 1:5 z Pogonią, ale też takie, jak ten z Legią (2:0). W Poznaniu skorzystał na kontuzjach kolegów - Arttu Hoskonena i Eneo Bitriego i stał się szefem defensywy. Prawdziwym szefem. Doskonale gra głowa, uprzedzał ataki rywali, a pojedynki z Ishakiem były wręcz heroiczne. Zaowocowało to czystym kontem po stronie strat Cracovii. Wydaje się, że Glik na dobre rozgości się w fotelu centralnej postaci obrony. Oby z takim skutkiem jak przeciwko Lechowi.

Kallman robi robotę
Trudno oczekiwać, że najlepszy strzelec Cracovii Benjamin Kallman będzie strzelał bramki w każdym meczu. W Poznaniu miał jedna kapitalną szansę na to, ale nieznacznie się pomylił. Zrobił jednak robotę, absorbując rywali. Mieli oni z nim ciężkie życie. Jeśli powalczy tak w kolejnych meczach jeszcze poprawi swoje statystyki - 8 goli i 7 asyst.

Muszą ustabilizować formę
Cracovia w tym sezonie jest niczym sinusoida. Po dobrym występie następuje słabszy i na odwrót. Po wygranej w Białymstoku, przyszła nieoczekiwana porażka z Puszczą, a teraz cenny remis w Poznaniu. W czterech meczach, jakie czekają "Pasy" do końca sezonu, muszą one wykazać większa stabilizację, by utrzymać się w ekstraklasie. Cztery remisy powinny wystarczyć do osiągnięcia tego celu, ale o ileż lepsze byłyby choćby dwie wygrane? Najlepiej następujące po sobie. Nerwy kibiców "Pasów" są wystawione na mocna próbę i dobrze byłoby, aby drużyna nie naciągała i tak już mocno nadwątlonych nerwów fanów.