W gminie Zielonki wczoraj jeszcze nie było spokoju. Nocą rzeka Dłubnia znowu wylała. Fala przeszła przez Batowice. Do przedpołudnia zamknięta była droga powiatowa. Potem sytuacja stabilizowała się.
- Sprawdzamy prognozy pogody. Nikt nie obiecuje, że nie będzie burz i ulewnych deszczy. Może są zagrożenia nowej fali. Słucham tego, ale już nie chcę słuchać - mówi Bogumiła Ciepła z Sieciechowic. - Najpierw walczyliśmy, by nie wpuścić wody do domu, zastawialiśmy drzwi workami, a ona wdzierała się bokiem od kotłowni. Potem brodziliśmy po kolana w wodzie.
W Iwanowicach Włościańskich na wielu podwórkach został muł. Z trawy trudno go usunąć. Barbara i Albert Dudkowie z usunięciem wody z domu uporali się, pomogli strażacy. - Ale meble i lodówka wciąż stoją na pustakach - mówi pani Barbara. Ludzie nie wiedzą czy to już koniec zalewania domów.
Samorządowcy zaczęli liczyć straty. W Skale są kilometry zniszczonych dróg, kilka mostów podmytych. Niektórymi przejazd jest tylko jedną stroną.
Podobnie w Iwanowicach. - Na razie wiem, że zerwane są dwa mostki i jeden podmyty, nie wiem czy się utrzyma. Na razie nie wiadomo, ile kilometrów dróg zostało zniszczonych - mówi Zbigniew Grzyb, wójt Iwanowic, jednej z bardziej poszkodowanych gmin podczas powodzi. Wspomina o pomysłach zagospodarowania Dłubni. - Gdyby udało się ten projekt za 51 mln zł zrealizować z budową zbiornika retencyjnego, to rzeka byłaby nie tylko zagospodarowana pod kątem rekreacji, ale zabezpieczona przed wylewaniem.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+