MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na Ukrainie z perspektywy Lili Plakhtiy, mieszkanki Lwowa: "Najpierw był żal, a potem panika. Od trzech nocy nie zmrużyłam oka"

Joanna Mrozek
Joanna Mrozek
Lila Plakhtiy wielokrotnie bywała na Sądecczyźnie. Sama nie chce opuszczać domu i najbliższych, mimo że schronienie zaproponowali jej przyjaciele w Polsce
Lila Plakhtiy wielokrotnie bywała na Sądecczyźnie. Sama nie chce opuszczać domu i najbliższych, mimo że schronienie zaproponowali jej przyjaciele w Polsce Damian Radziak
Lilia Plakhtiy to mieszkanka Lwowa, ale ma łemkowskiej korzenie. Jej przodkowie mieszkali w Krynicy-Zdroju. Odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę nie zmrużyła oka, cały czas sprawdza doniesienia medialne, odbiera telefony od rodziny i przyjaciół, ma kontakt także z Polakami. Uważa, że panika jest największą bronią agresora, ale jednocześnie zwraca uwagę, że Ukraina jest silna jak nigdy wcześniej. - To nas nie złamie, jesteśmy gotowi się bronić, kto może łapie za broń, liczymy że odwagą wykażą się też inne państwa - mówi Plakhtiy.

FLESZ - Rosja bombarduje ukraińskie miasta. Coraz więcej ofiar

od 16 lat

Świat z niepokojem patrzy na inwazję i agresję Rosji na Ukrainie. Cierpią cywile, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Mieszkańcy Lwowa do końca mieli nadzieję, że do wojny nie dojdzie, mimo to od jakiegoś czasu przygotowywali się na tę ewentualność.

- Już od dawna mówiło się, że Rosja szykuje się do ataku. Ludzie zapisywali się do punktów medycznych w centrum Lwowa, aby nauczyć się prawidłowo udzielać pierwszej pomocy na wypadek wojny. Przygotowywane były miejsca, gdzie w razie inwazji można się ukryć. Do końca każdy wierzył, że zwycięży dobro i cały świat da radę powstrzymać agresora i to co się stało nie będzie miało miejsca - mówi nam Lilia Plakhtiy, mieszkanka Ukrainy.

Mieszkańcy Lwowa nie śpią, boją się co przyniesie kolejny dzień i czy będzie im dane go dożyć. W czwartek w okolicy Lwowa spadły pierwsze bomby, te informacje bardzo zaniepokoiły mieszkańców tego miasta.

- Przez trzy noce nie zmrużyłam oka, żyjemy w niepokoju, cały czas sprawdzamy wiadomości. Rosja zaatakowała wojskowe obszary, ale jak na razie we Lwowie jest najbezpieczniej. Najważniejsze dla agresora to wywołać panikę wśród ludzi, a panika to największy wróg. Ludzie stali w kolejkach na stacje paliw, do aptek i bankomatów, było to spowodowane właśnie paniką - dodaje.

Co godzinę orędzie wygłasza prezydent Ukrainy- Wołodymyr Zełenski, który instruuje rodaków jak powinni się zachować i co robić na wypadek ataku, podnosi mieszkańców na duchu nawet w tak beznadziejnej sytuacji.

- Największym bólem dla nas jest to, że giną nasi rodacy, wojskowi ale też cywile w tym dzieci. Nasz naród ma ducha walki i nie podda się, nie oddamy naszych ziemi i wszyscy Ukraińcy są w tym zgodni. Każdy kto może chwyta za broń inni działają w wolontariacie - mówi.

Do obrony państwa zgłaszają się także wojskowi, którzy lata temu zakończyli swoją służbę, młodzi, starzy chętnych nie brakuje żeby bronić niepodległości ojczyzny. Inni oddają krew, stoją w długich kolejkach, każda pomoc jest tam teraz bardzo istotna.
Plakhtiy martwi się jednak, że stopniowe sankcje nakładane na Rosję nie pomogą, ważne jest żeby cały świat zjednoczył się z Ukrainą i działał w jej obronie.

- Ukraina nie będzie ostatnim państwem, które zostanie zaatakowane, Rosja się nie zatrzyma, to mocarstwo, które chce dalej podbijać inne kraje - mówi z żalem.

Lilia Plakhtiy ma łemkowskie korzenie, jej przodkowie pochodzą z Krynicy-Zdrój, ona sama od urodzenia mieszka we Lwowie. Otrzymuje wiele telefonów od swoich polskich bliższych i dalszych przyjaciół, którzy od razu po tragicznych doniesieniach z Ukrainy proponowali pomoc i schronienie. Jest wdzięczna ludziom dobrego serca za organizowanie zbiórek, w tym Iwonie Romaniak z Fundacji Bratnia Dusza, która od lat pomaga Polakom we Lwowie. Jak zauważa nasza rozmówczyni, pomoc jest potrzebna tym, którzy opuszczają miejsca zagrożone atakiem, bo oni nie zdołali zabrać ze sobą praktycznie nic.

Na ternie Sądecczyzny trwa zbiórka darów dla Ukrainy. Potrzebne są koce, pościele, ciepłe ubrania, skarpety, buty oraz żywność z długim terminem przydatności, środki czystości, środki higieniczne. Głównym miejscem, gdzie przyjmowane są dary jest siedziba Starostwa Nowosądeckiego w Nowym Sączu. W Muszynie ratusz oraz biblioteka publiczna, w Krynicy szkoła im. Jana Pawła na ul. Nadbrzeżnej, w Rytrze urząd gminy. W Starym Sączu zbiórki prowadzone są w sklepach i różnych placówka, wszystkie rzeczy będą zwożone na magazyn przy dworcu kolejowym w Nowym Sączu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska