https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wpadka "Cypisa" po 18 latach

Artur Drożdżak
Bandyci napadli m.in. na stację paliw w Krakowie. Jako ostatni w ręce polskiej policji wpadł ich boss
Bandyci napadli m.in. na stację paliw w Krakowie. Jako ostatni w ręce polskiej policji wpadł ich boss Anna Kaczmarz
Brutalna banda grasowała w Małopolsce 18 lat temu, ale dopiero teraz jej szefa dosięgła sprawiedliwość. Boss gangu Mariusz K. ps. Cypis odnalazł się w Paryżu, gdzie odbywał karę za podwójne zabójstwo. Już deportowano go do Krakowa.

Bandyci ze Skawiny

Grupę tworzyli młodzi ludzie w wieku 20 - 21 lat ze Skawiny. Tam się poznali, tam dorastali i tam planowali swoje przestępstwa. Brakowało im gotówki. A że nie mogli się doczekać, aż dorobią się majątku jak ich rodzice, postanowili szybciej zadbać o przyszłość.

Byli nieźle przygotowani do napadów. Mieli kije bejsbolowe, kastety, udało im się zdobyć broń palną, kominiarki oraz rękawiczki, by nie zostawiać śladów. Najbystrzejszy z nich, dziś 40-letni Mariusz K. ps. Cypis, stał się liderem przestępczej czwórki, do której należało jeszcze dwóch Piotrów W. oraz Bogusław B.

Pierwsze cele

Najpierw w lutym 1996 roku dokonali włamania do domu w Krakowie. Wypchnęli okno, weszli, skradli pieniądze i rzeczy za 76 tys. złotych. To była wtedy fortuna. Kolejnym celem była poczta w pobliskim Radziszowie. Skok był prosty, bo zastraszeni pracownicy urzędu bez słowa sprzeciwu oddali gotówkę. Niewiele, bo półtora tysiąca zł, ale na tamte czasy to było sporo.
- Nie napracowaliśmy się przy tej robocie, to i kasy wystarczy nam jedynie na kilka dobrych win i dziewczynki - zgodzili się i już zaczęli planować poważniejsze akcje. Miesiąc później zaatakowali stację paliw przy ul. Wioślarskiej na obrzeżach Krakowa.
- Dawajcie kasę, bo rozwalimy wam łby - dwóch zamaskowanych bandytów wtargnęło do środka stacji i zastraszyło kasjerów.

Ci bez szemrania wydali im 6 tys. zł i położyli się na podłodze z rękami założonymi na głowę. Widzieli tylko brudne buty bandytów oraz fiata, którym napastnicy odjechali z miejsca zdarzenia. W środku auta siedziało dwóch kolejnych wspólników.
- O k…, ale bonanza nam się trafiła - cieszyli się przestępcy i w Skawinie urządzili sobie damsko-męskie przyjęcie zakrapiane alkoholem. Swoim partnerkom nie zdradzili ani słowem, skąd mają tyle pieniędzy. Jeszcze nie ochłonęli, a już myśleli, jak
dalej dokonać nowych rozbojów.

Bank w Liszkach

Jako cel kolejnego napadu wybrali prowincjonalny, niechroniony Bank Spółdzielczy w Liszkach. Wtedy jeszcze nikt nie myślał o profesjonalnym zabezpieczeniu takich obiektów, nie było strażników, monito- ringu, nikogo nie szkolono na wypadek napadu. - Takie przestępstwa zdarzają się tylko w amerykańskich filmach - śmiały się pracownice banku. Ale gdy 17 maja 1996 r. do środka wtargnęło trzech zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn, do śmiechu im nie było. Jeden przeskoczył za ladę, doskoczył do kasjerki, wymierzył broń w dyrektorkę. - Otwieraj usta! - padła dziwna komenda, a gdy kobieta ją spełniła, jeden z napastników psiknął jej gazem w twarz.

Pozostałych siedmioro pracowników, sparaliżowanych strachem, stało jak słupy soli. Dyrektorka, zszokowana i porażona gazem, osunęła się na podłogę.

Jeden z napastników dla zmylenia śladu powiedział kilka słów po rosyjsku. Jego wspólnik, jakby słuchał polecenia, schylił się i wyrwał wszystkie kable telefoniczne z gniazdka. 26 tysięcy złotych upchał do torby, po czym cała trójka, nie spiesząc się wyszła z banku, przemaszerowała na rynek, gdzie czekał na nich czwarty wspólnik kierujący starą ładą. Z piskiem opon odjechali w nieznane. - No, dzwońcie wreszcie po policję! - krzyknęła dyrektorka krztusząc się od gazu.

Z pomieszczeń banku żaden z pracowników nie mógł wyjść, ponieważ zamknięto ich od zewnątrz. Dlatego przez okno wezwano ratunek.

Zabójstwo w Gaju

Policja już wiedziała, że w Krakowie i okolicach działa brutalna banda.Jej członkowie 10 marca 1996 r. dokonali napadu i zabójstwa w Gaju pod Krakowem.

Jerzy G., właściciel dużej hurtowni krzewów i drzewek ozdobnych, właśnie chował samochód do garażu, gdy z krzaków wyskoczyło czterech zamaskowanych mężczyzn. Bestialsko go pobili, wciągnęli do domu, gdzie bandyci zastali trzy przestraszone kobiety: matkę, żonę i córkę 41-letniego Jerzego G. Bandyci związali ofiary, zakneblowali im usta, zawinęli kobiety w ogromny dywan i przetrząsnęli pomieszczenia w poszukiwaniu gotówki. W kasetce znaleźli 10 tys. zł. Niezadowoleni opuścili dom i pozostawili nieprzytomnego gospodarza na podłodze. Dopiero gdy jego córka zdołała się wyswobodzić z dywanu, poinformowała pogotowie i policję o napadzie. Jerzy G. zmarł w szpitalu, nie odzyskał przytomności.

Napady na handlarki

Policjanci szybko zostali postawieni na nogi, kiedy doszło do kolejnego brutalnego napadu, tym razem na handlarkę złotem z ulicy Floriańskiej w Krakowie. Kobieta wracała z utargiem do domu na os. Kozłówek. Trzydzieści lat pracowała jako pielęgniarka, potem na emeryturze postanowiła dorabiać do skromnej wypłaty i handlowała łańcuszkami, wisiorkami, pierścionkami. Maria B. nie spodziewała się, że ktoś dokona na niej napadu na klatce schodowej jej domu, a tak właśnie się stało.

Cios w głowę powalił kobietę na ziemię, zdołała jeszcze krzyknąć: ratunku! widząc, że z torebki bandyci wyjmują istny majątek: 80 tysięcy złotych. - To moje, wszystko moje - krzyknęła, ale kolejny cios drewnianą pałką pozbawił ją przytomności i życia.

Stefan L., sąsiad z parteru, zainteresował się, kto tak krzyczy. Wychylił głowę za drzwi. Bandyci nawet się nie zastanawiali - strzelili w jego kierunku z pistoletu. Kule zatrzymały się na obitych blachą drzwiach.

Świadkowie przypomnieli sobie później, że handlarka była od kilku dni obserwowana przez trzech mężczyzn, ale nie umieli podać ich ich rysopisów, a nawet marki auta, jakim się poruszali. Sprawę zabójstwa po kilku miesiącach umorzono, choć były poszlaki, że zbrodni dokonali ci sami sprawcy, którzy mieli na koncie napady na pocztę, bank i stację benzynową oraz zabójstwo w Gaju.

Po kilku tygodniach przestępcy znów uderzyli, tym razem na kolejną bezbronną handlarkę złotem z ul. Floriańskiej, którą dopadli w domu na Azorach. Niezbyt się obłowili, bo zabrali jej 13 tys. zł. Wcześniej kijem bejsbolowym zabili jej małego psa. Tak dla zabawy.

Banda nie przestawała działać, choć wiedziała, że teraz ściga ją cała krakowska policja. Jakby na ironię, zaatakowała w lipcu 1996 r. w centrum miasta, tuż obok komendy. - Ręce do góry, dawać kasę! - krzyczeli do właścicieli i pracowników niedużego kantoru przy ul. Karmelickiej. Zabrali 80 tys. zł. Poturbowali ofiary, psikali w ich kierunku gazem łzawiącym, grozili bronią, po czym z workiem pieniędzy rozpłynęli się bez śladu. Dokonali także napadu na bank w Spytkowicach, z którego zrabowali 30 tysięcy złotych.

Wpadka po latach

Pierwszy wpadł Piotr W. - na co dzień ochroniarz jednej z dyskotek. Usłyszał wyrok czterech lat więzienia. Poszukiwany listem gończym Bogusław B. za kratki trafił dopiero kilka lat później i wówczas dostał za rozboje 15 lat więzienia.

Po kolejnym członku bandy, drugim Piotrze W. wszelki ślad zaginął. Odnaleziono go w 2005 r., gdy podjęto wszystkie umorzone śledztwa. Usłyszał wyrok 8 lat więzienia.

Szef bandy, najbardziej brutalny z jej członków - Mariusz K. ps. Cypis odnalazł się w Paryżu, gdzie odsiadywał karę 20 lat więzienia za zabójstwo w 2000 r. dwóch bezdomnych Polaków.

Krakowska prokuratura, gdy uzyskała informację, gdzie przebywa bandyta, wszczęła procedurę ekstradycyjną. Jednak dopiero teraz, w listopadzie 2014 r. Francuzi przekazali "Cypisa". Został przewieziony do aresztu przy ul. Montelupich, a sąd aresztował go na trzy miesiące. Mężczyźnie postawiono zarzuty zabójstwa w Gaju, rozbojów i włamań. Grozi mu kara dożywocia.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Arek6
Piotruś nie wiedzialem ze z ciebie taakie ziółko.haha
s
surowa
należy przywrócić karę śmierci
z
zxc
zbrodnia nie popłaca tylko naiwni mysla ze im się uda
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska